- Czy choć raz nie mógłbym odsapnąć? Dopiero co miałem koncert i już znowu mam jechać? Jak tak dalej będzie to się wykończę i moją karierę szlak trzaśnie! Wtedy będziecie zadowolenie ?! - Wydarłem się wściekły, a zarazem zmęczony. Gdzie jeszcze mam jechać, do cholery ? Miałem tego wszystkiego dość, serdecznie. Najchętniej uciekłbym daleko, gdzie nikt mnie nie zna. Więc niech się odczepią i znajdą nową ofiarę !
- Justin, rusz tyłek i idź na ten koncert! Przecież nie musisz jechać, możesz dojść. To tylko kawałek. - Tłumaczył Christian, mój kumpel. Następny się znalazł.
- Czy wy nie potraficie do cholery zrozumieć, że mam dość ? - Tupnąłem nogą zupełnie jak małe dziecko i wyszedłem z pomieszczenia. Wbiegłem po schodach jak obrażony przedszkolak i zamknąłem się w hotelowym pokoju. Zaraz będą wisieć na moim drzwiach, a nawet na oknach, jestem tego pewny. Ale ja stąd nie wyjdę, obiecuję sobie i im. Wiem, że to oni powinni być dla mnie najważniejsi i pewnie teraz specjalnie czekają na mój występ, ale nie potrafię, cholera nie potrafię ! To wszystko straciło sens gdy straciłem Channel ! Dlaczego wszystko musi się kręcić wokół niej, no kurwa dlaczego ? O co w tym chodzi ! Zostawiła mnie, zostawiła samego z tym wszystkim, wytykając przy okazji wszystkie, nawet te najmniejsze czasem nie mające znaczenia błędy a sama święta nie była ! Zrobiłem już wszystko aby ją odnaleźć, ale na marne, przepadła i ślad po niej zaginął. Ja nawet nie wiem czy ona żyje, czy jest zdrowa czy szczęśliwa.. Wynająłem kilku prywatnych detektywów, obdzwoniłem jej całą rodzinę, przyjaciół, ludzi z pracy, szpitale, szukałem informacji po różnych hotelach i klubach po prostu wszystko co mogłem. Dzień w dzień myślałem o tym co teraz z nią się dzieje. Pewnie teraz wcale o mnie nie myśli, wyrzuciła mnie ze swoich wspomnień w efekcie czego rozpoczęła zupełnie nowy, inny od wszystkich rozdział w swoim życiu.. Jeżeli ona zamierza ze mną tak to ja też. Koniec z tym, z nią. To już definitywny koniec. Najgorszą rzeczą w tym wszystkim było to że ona pozwoliła na to abym się w niej zakochał, pokochał tak mocno abym nie widział świata poza nią.
Ze swojej kieszeni wyjąłem małe zdjęcia na którym byliśmy oboje, zapalniczkę i paczkę papierosów. Odpaliłem jednego zaciągając się dymem który drażnił moje płuca w między czasie obserwując jak jej wizerunek pochłaniają niewielkie płomienie.
- Justin, synku otwórz te drzwi. - Lamentowała moja matka.
- Bieber, ty popaprańcu liczę do trzech i jak nie otworzysz to wywarze to drzwi ! Jeden, dwa, trzy ! - Krzyknął Usher który był już wyprowadzony z równowagi. Usłyszałem głośny huk, salwę przekleństw a potem dziki śmiech Payton.
Po dziesięciu minutach nie wytrzymałem i wyszedłem z pokoju. Jak wcześniej myślałem ustawili się w rządek i pukali kilkadziesiąt razy w drzwi. Tak, mam cudowną ekipę, naprawdę. Stwierdziłem w myślach, że zachowuję się jak rozkapryszony dzieciak, ale okej, nie powiedziałem tego głośno - tyle się liczy. Spojrzałem na nich słodkimi oczami, a oni wywrócili swoimi.
- Dobra jedziemy ! - Rozkazałem i już po chwili znajdowałem się w samochodzie, usiadłem na tylnych siedzeniach. Do uszu włożyłem słuchawki i po kolej puszczałem kawałki AC/DC. Zamknąłem oczy aby się odprężyć. Ktoś załapał mnie za ramię a potem potrząsnął, gdy rozchyliłem powieki zobaczyłem przed sobą twarz Pay.
- Justin, paliłeś ? - Spytała.
- Tak, a ktoś mi zabroni ?
- No nie..
- No właśnie.
- Nel nie lubiła tego.
- Nel nie ma. Jasne ? Wyjechała i ma nas wszystkich głęboko w dupie. Nie mów mi o niej, ona wymazała mnie ze swojego życia więc ja też chce ją wymazać. Channel Black dla mnie nie istnieje !
- Justin, skąd wiesz że to zrobiła ?! - Spytała marszcząc czoło i groźnie na mnie spoglądając.
- Mówiłem ci żebyś nie mówiła przy mnie o tej suce ! - Powiedziałem teatralnie przewracając oczami.
- Ale..
- Nie ma żadnego ale..- Ponownie włożyłem słuchawki do uszu i znów zacząłem słuchać muzyki mając nadzieje że nikt nie słyszał tej rozmowy, ale znając Payton i tak powtórzy Christianowi, prędzej czy później.
Wkońcu dojechaliśmy na miejsce. W ciszy weszliśmy na olbrzymią hale. Tam zajęły się mną stylistki.
-JB wchodzisz, idź na scenę, już... - Wszyscy mnie poganiali a ja stałem jak słup. Wziąłem mikrofon do lewej ręki i wybiegłem do fanów na scenę, kazałem się wszystkim uciszyć. Nie byłem dzisiaj w dobrym humorze co było widać na pierwszy rzut oka. Wystawiłem prawą rękę ku górze a wzrok spuściłem na swoje buty a wtedy z głośników wydobyły się pierwsze nuty "Baby" . Przełożyłem mikrofon do drugiej ręki i przystawiłem sobie go do twarzy a w między czasie przełążyłem ciężar ciała z jednej nogi na drugą, zacząłem śpiewać. Nim się obejrzałem zaśpiewałem już kilka piosenek. Następna miała być już ostatnią. Pomiędzy słowami zwrotki piosenki "U smile" zdążyłem wypowiedzieć kilka wyrazów typu "Cześć wszystkim, jak się macie?". Przed sobą miałem tysiące rozwrzeszczanych dziewczyn, które szykowały się do wyrzucenia staników na scenę. Odsunąłem się na bezpieczną odległość i śpiewałem dalej, jednak szybko skończyłem. Dobrze, że miałem zaśpiewać tylko sześć piosenek, bo nie zniósł bym ich dłużej. Zastanawiam się dlaczego tak reaguję, przecież zawsze cieszyłem się na koncerty i to wszystko. Nie tchórzyłem i zawsze z chęcią śpiewałem.
niedziela, 31 października 2010
niedziela, 10 października 2010
Rozdział 54 - Bieber Boss skurwysynów - Koniec części II
Na początek chciała bym napisać coś prosto z serca, nie wiem od czego się zabrać i nie mogę tego złożyć w logiczną całość no ale spróbuje i nie zdziwcie się jak tego nie zrozumiecie. Jest mi smutno - zawiodłam was, siebie też. Taka jest prawda i nie zaprzeczajcie, chciałam dobrze wyszło źle, w ogóle wszystko co ostatnim czasem robię jest źle. Ale mi to już wisi, zdałam sobie sprawę że nie powinnam się tym przejmować bo i tak nie będzie nigdy tak że wszystkim dogodzę, bo tak się nie da. To jest moje opowiadanie, będę tu pisać co chce i kiedy chce. Nie pozbędziecie się mnie stąd tak szybko, nie ma szans. Dzięki tym kilku osobą co dzisiaj mnie wspierały zostanę tutaj jeszcze. Bo kocham pisać, mimo to że nie zawsze mi to wychodzi. Kocham usiąść na starym krześle przy biurku i dać tam nogi, ubrać coś wygodnego i po prostu pisać te niestworzone historie. Wtedy odcinam się od rzeczywistości i jest mi lepiej...
Dodaje często krótkie rozdziały - co takie krótkie ?!
Dodaje długie rzadko - co tak rzadko ?!
Jest w opowiadaniu dużo akcji, czasem trochę nierealnej ale jest - moda na sukces, żal.
Nel i Justin mają spokojny dzień, spędzają ze sobą po prostu czas - nuda.
Chce zakończyć opowiadanie - nie, nie rób tego ! Serce mi pęknie, ja je kocham < 3
Chce pisać trzecią część - y... nuda. Weź je lepiej już skończ.
To są tylko nieliczne przykłady...
Mimo to chcę wam bardzo gorąco podziękować, za to że byłyście ze mną przez te wszystkie rozdziały. Dziękuję wam, że komentowałyście, płakałyście i śmiałyście się razem ze mną to jest dla mnie naprawdę cudowne... Mam nadzieje że to jeszcze nie koniec tego wszystkiego.
No a teraz bardzo chce przeprosić za to że nie pisałam tutaj tyle czasu. Są dwa powody, jeden z nich to szkoła (czas, a raczej jego brak) a drugi to że nie mogłam napisać tego rozdziału. Zamiast to robić pisałam na o Alice i Samancie, również wzięłam się za III część. Mam już prolog i 3 rozdziały... A co do tego to planuje zacząć ją opublikować w grudniu... Wcześniej nie dam po prostu rady... I nawet mnie o to nie proście. Chce sobie zrobić przerwę od tego bloga co mi dobrze zrobi. Tak w ogóle to jeżeli skończycie czytać ten rozdział to sobie coś pomyślicie, ale odrazu wam mówię że tak się nie stanie bo to było by nudne.. Część III o tym nie będzie... I sorry że skończyłam ją w taki sposób ale brak pomysłu.. muszę sie przyznać.. Tak wogóle inaczej się nie dało..
Co do informacji o III części przez GG to informuje tych co poinformowałam o tym rozdziale ponieważ oni są na liście, jeżeli też chcesz to pisz do mnie na GG.
A teraz chciała bym wam podziękować za tą niesamowitą statystykę:
No a teraz aby nie przeciągać rozdział. Miłego czytania.. Ciekawe jak można miło czytać coś co jest do dupy..
Oczami Jessici
Stałam tam i się wszystkiemu przyglądałam nie wykonując najmniejszego ruchu. Woda z każdą sekundą przybierała intensywniejszą barwę. Usłyszałam czyjeś kroki, spanikowana odwróciłam się za siebie. Zobaczyłam biegnącego w moją stronę Jeydona.
- Co się tutaj dzieje ? - Spytał zdyszany. Bezradnie pokręciłam głową robiąc jednocześnie kilka kroków w tył. Chłopak nie zważając na nic ściągnął buty i skoczył do basenu. Po krótkiej chwili wynurzył się z wody, w ramionach trzymał Channel. Wyciągnął ją na kafelki na których zrobiła się gęsta bordowa smuga krwi. Dopiero teraz dotarła do mnie zaistniała sytuacja. Zgodnie z poleceniami Jeya zadzwoniłam na pogotowie, z początku nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa lecz w końcu udało mi się. W oczekiwaniu na karetkę podeszłam bliżej. Spoglądnęłam na dziewczynę której Jeydon robił sztuczne oddychanie. Leżała tam bez ruchu, blada, bezsilna i kompletnie wykończona walcząca o życie. Zrobiło mi się jej żal po raz pierwszy. Usłyszałam syrene pogotowia. To wszystko stało się tak szybko, nim się obejrzałam jej już nie było. Jeydon pociągnął mnie za rękaw od bluzy i zaprowadził do samochodu. Odpalił silnik po czym ruszyliśmy. Jechaliśmy w kompletnej ciszy. Słońce już dawno temu zaszło za horyzont. Światła aut nadjeżdżających z nad przeciwka raziły mnie po oczach wywołując światło wstręt. Dopiero pod koniec jazdy Jey się do mnie odezwał.
- Powiedz że to był wypadek i nie zrobiłaś tego specjalnie. Ona się po prostu poślizgnęła.
- Chciała bym. - Odrzekłam odwracając wzrok. Jey prychnął pod nosem patrząc na mnie z pogardą. - Ja nie chciałam. - Dodałam po chwili. Skłamałam. Chwilę później zajechaliśmy pod ogromny budynek szpitalu i szybko ruszyliśmy w stronę drzwi wejściowych.
- Dasz łyka ? - Spytałam się chłopaka który właśnie przyszedł z kolejnym kubkiem kawy. Powoli przeniósł swój wzrok na mnie.
- To ty możesz pić kawę ?
- A czemu miała bym nie móc ?
- Ja to tam się nie znam na tym co wolno kobietą w ciąży a co nie. - Powiedział podając mi kubek z ciepłym napojem. Wzięłam kilka łyków. Z sali wyszedł lekarz. Podniosłam się z krzesła i stanęłam przed doktorem w białym fartuchu, który na czole miał liczne krople potu.
- Co z nią ? – Zapytałam ledwie słyszalnie. Razem z Jeydonem czekaliśmy na jaką kolwiek odpowiedź
-Kim jesteście dla.. - Spojrzał na jakieś notatki, które wręczyła mu pielęgniarka – Channel Black ? Po krótkiej chwili odpowiedziałam niepewnie:
- Jesteśmy jej przyjaciół.
- Przykro mi ale udzielamy informacji tylko rodzinie.
- Ona nie ma żadnej rodziny. - Odrzekłam. Lekarz uległ, wytłumaczył nam co się z nią stało i w jakim jest stanie. Mówił strasznie szybko, niewyraźnie przez co wyłapywałam jedynie pojedyncze słowa próbując je skleić w logiczną całość - głowa, krew, śpiączka, pamięć, wspomnienia, ból i czas. To było takie pokręcone, kompletnie nie zrozumiałe jak dla mnie. Spowrotem usiadłam na krześle.
- Jessica ! Przecież jak Justin się dowie to cie zabije ! - Usłyszałam głośny krzyk. - Tylko przestań się donerować, nie powinnaś. - Dodał po chwili próbując mnie uspokoić.
- Odpierdol się odemnie ! Nie jestem w ciąży więc przestań mnie traktować jakbym była za szkła a Justin nie musi się o niczym dowiedzieć !
- Coś ty powiedziała ?
- Głuchy jesteś ? - Odparłam. Podniosłam się na równe nogi i zrobiłam rundkę wokół własnej osi. Miałam wrażenie że Jeydon za chwile mnie rozszarpie na malutkie kawałeczki.
- Jak to ty nie jesteś w ciąży ?
- Po prostu nie jestem, nigdy nie byłam, wymyśliłam to wszystko.. - Wzięłam głębszy oddech i kontynuowałam swoją wypowiedź: Nawet nie waż się o tym mówić Justinowi, bo tego pożałujesz, tak samo nic nie powiesz o tym co się stało i zaraz stanie.
- Ale jak to ? Musimy jak najszybciej do niego zadzwonić ! On musi się o tym wszystkim dowiedzieć.
- Ile razy będę ci jeszcze powtarzać że on się o tym nie dowie ? Rozumiesz ? Nikt się nie dowie, słyszałeś co powiedział lekarz ? Channel ma poważny uraz głowy, jest w śpiączce farmakologicznej, będą ją wybudzać dopiero za kilka dni, straciła pamięć której może już nigdy nie odzyskać. A wiesz co to oznacza dla nas ? Dla mnie ? Nie będzie pamiętać kim jest, nie będzie pamiętać o Justinie..
- Jessica ! Ty jesteś nie normalna, a może masz po prostu schizy ? Głos w twojej głowie każe ci to wszystko wymyślać, widzisz jakieś postacie w czarnych płaszczach ? Ja ci w tym twoim chorym planie zdobycia Justina nie pomogę, nawet mnie w to nie mieszaj. - Powiedział śmiejąc się. Bezradnie pokręciłam głową i podeszłam do chłopaka łapiąc go za koszule.
- Słuchaj ty mnie, jesteś już w to wmieszany czy tego chcesz czy nie. To co zrobiłam to była próba zabójstwa, a za to się idzie do więzienia. Możesz teraz pójść z tym do Justina oraz na policje i spędzimy kilka lat w pierdlu.
- My ? Chyba ty tam pójdziesz ! Ja nic nie zrobiłem. - Syknął.
- Niby nic, ale mogę tak to pod koloryzować że nieźle cie w to wmieszam ! Jeydon Wale... były chłopak Channel Black.. stęskniony za swoją była dziewczyną.. zdesperowany ! Próbuje ją zabić razem z psycho fanką Justina - Lauren Cyrus.. W ostatnim momencie mięknie mu serce i zwala całą winę na swoją wspólniczkę, kilka miesięcy później znów próbuje ją zabić, utopić. Jeżeli on jej nie może mieć, to nikt. Czy to nie dziwne że znowu ją uratowałeś, znowu byłeś na miejscu wypadku ? - W jego oczach pojawił się strach, wiedziałam że tymi słowami zrównam go z błotem. - No to jak będzie ? - Spytałam go.
- Niech ci będzie.. - Mruknął. - Jaki masz plan ? - Dodał po chwili. Uśmiechnęłam się do niego chytrze.
Oczami Jeydona
Jessica uśmiechnęła się do mnie.
- Zobaczysz. - Powiedziała bez żadnego entuzjazmu. - A teraz jedźmy. - Wyszliśmy ze szpitala i wsiedliśmy do auta. Tym razem prowadziła Jess. Dalej nie mogłem oswoić się z tą myślą że nie jest w ciąży, Nel leży w szpitalu a ja jestem w to wszystko wplątany. W tą głupią gierkę, która prędzej czy później wyjdzie na jaw. Wkońcu dojechaliśmy. Dziewczyna odrazu przeszła do sedna sprawy. Wyciągnęła ciuchy Nel z szafy i spakowała je do worków, nie wiem dlaczego ale nie wszystkie, starannie je wybierała, o nic nie pytałem. Nie interesowało mnie to zbytnio. Poszedłem do salonu i tam siedziałem. Przez następną godzinę Jessica krzątała się po domu.
- Już wszystko gotowe, możemy stąd jechać. - Powiedziała siadając koło mnie.
- Za chwile, tylko najpierw mi powiedz co ty zamierzasz teraz zrobić.
- Gdy tylko to będzie możliwe Nel opuści Los Angeles i wyjedzie do NY, tam zacznie nowe życie pod twoją opieką, jako Daniel Blair. Zamieszka na Brooklynie, załatwię jej jakąś prace, dokumenty. Będziesz jej chłopakiem i będziesz pilnować aby o niczym się nie dowiedziała... - Bezradnie pokręciłem głową i przytaknąłem. Musiałem się na to zgodzić, nie miałem innego wyjścia...
kilka dni później
Oczami Justina
Wszedłem do domu, panował w nim okropny zaduch i dziwna atmosfera. Było tak pusto, ponuro. Ściągnęłam kurtkę i powiesiłem ją w szafie. Wszedłem po schodach na górę a następnie do naszej sypialni. Miałem nadzieje że zastane tam Nel, chciałem zrobić jej niespodziankę bo wróciłem tydzień wcześniej. Lecz nie było jej tam, nie było jej w całym domu. Wyciągnąłem telefon z kieszeni a z listy kontaktów wybrałem jej numer. Jeden sygnał..drugi (...) "zostaw wiadomość po sygnale". Zadzwoniłem jeszcze kilka razy ale bez żadnego rezultatu. Odłożyłem telefon na szafkę nocną. Usiadłem na łóżku i głośno westchnąłem. Zacząłem gapić się tępym wzrokiem w sufit. Mój telefon zaczął wibrować. Zerwałem się z łóżka i szybko odblokowałem klawiaturę. To jednak nie był SMS od Nel, napisał Christian... " Bieber, ty truflu ! ; D . Co ty znowu odpierdalasz, TeleZakupy Mango czy co że nie mogę się do ciebie dodzwonić ?! ; // Nawet nie uwierzysz co się stało !!! Oświadczyłem się !! ; )) Kminisz to ?! Hajtnę się z Payton. ! ; p Weź kurwa do mnie zaraz zadzwoń bo nie ogarniam .. ! ( ; " - Mocno ścisnąłem telefon w ręku i rzuciłem nim tak że się rozpiździł na milion małych kawałeczków, zupełnie jak ostatnio. Nie wiem dlaczego ale nie cieszyłem się z tego, nie to żeby mi to jakoś przeszkadzało, po prostu się jeszcze nie oswoiłem z tą myślą. Wybrałem ponownie jej numer, tym razem z domowego. "Bieber weź się opanuj, ona po prostu nie może odebrać." Pomyślałem, zszedłem na dół kierując się w stronę salonu lecz po drodze zahaczyłem jeszcze o kuchnie. Na blacie leżało małe beżowe pudełeczko którego wcześniej nie dostrzegłem. Otworzyłem je, w środku był łańcuszek z literką "J" i koperta. Ten widok mnie zaniepokoił. Szybko ją chwyciłem i otworzyłem. Wyciągnąłem skrawek papieru. Był to list od Nel... odrazu rozpoznałem jej pismo mimo to że było nieco bardziej staranne, i pochyłe niż zawsze a w niektórych miejscach takie dziwne, jakby trzęsła się jej ręka kiedy to pisała. Do moich oczu napłynęły tysiące łez gdy tylko przeczytałem pierwsze zdanie. Czyli to prawda, zostawiła mnie. A ja głupi odliczałem dni, godziny, minuty a nawet sekundy do spotkania z nią, a przebyty czas był tylko chwilą abym dowiedział się, że straciłem wszystko. Zamiast uśmiechu mam łzy wylewające się hektolitrami przepełnionych pustką i samotnością, żadna gąbka na świecie ich nie wchłonie.. Jak w ogóle mogłem pomyśleć że ona mi wybaczyła ? Po tym co jej zrobiłem ? Po co wogóle dała mi jaką kol wiek nadzieje ? Czy chciała żebym czuł się tak w jaki sposób jak ona wtedy, trzy lata temu ? Co ja sobie wyobrażałem, no kurwa co ?! Że ona po raz kolejny rzuci mi się w ramiona, że zapomni o wyrządzonej krzywdzie i zaczniemy żyć jak w bajce ? Że pewnego dnia, na piaszczystej plaży o zachodzie słońca powiemy sobie "Tak" i zrobimy małą gromadke dzieci ? Że nigdy się nie rozstaniemy przez co zestarzejemy się na starej kanapie ciągle mówiąc "Kocham cie"? Że nasza miłość nigdy nie wygaśnie ? Myliłem się bo przecież Bieber Boss skurwysynów... To ja.
Dodaje często krótkie rozdziały - co takie krótkie ?!
Dodaje długie rzadko - co tak rzadko ?!
Jest w opowiadaniu dużo akcji, czasem trochę nierealnej ale jest - moda na sukces, żal.
Nel i Justin mają spokojny dzień, spędzają ze sobą po prostu czas - nuda.
Chce zakończyć opowiadanie - nie, nie rób tego ! Serce mi pęknie, ja je kocham < 3
Chce pisać trzecią część - y... nuda. Weź je lepiej już skończ.
To są tylko nieliczne przykłady...
Mimo to chcę wam bardzo gorąco podziękować, za to że byłyście ze mną przez te wszystkie rozdziały. Dziękuję wam, że komentowałyście, płakałyście i śmiałyście się razem ze mną to jest dla mnie naprawdę cudowne... Mam nadzieje że to jeszcze nie koniec tego wszystkiego.
No a teraz bardzo chce przeprosić za to że nie pisałam tutaj tyle czasu. Są dwa powody, jeden z nich to szkoła (czas, a raczej jego brak) a drugi to że nie mogłam napisać tego rozdziału. Zamiast to robić pisałam na o Alice i Samancie, również wzięłam się za III część. Mam już prolog i 3 rozdziały... A co do tego to planuje zacząć ją opublikować w grudniu... Wcześniej nie dam po prostu rady... I nawet mnie o to nie proście. Chce sobie zrobić przerwę od tego bloga co mi dobrze zrobi. Tak w ogóle to jeżeli skończycie czytać ten rozdział to sobie coś pomyślicie, ale odrazu wam mówię że tak się nie stanie bo to było by nudne.. Część III o tym nie będzie... I sorry że skończyłam ją w taki sposób ale brak pomysłu.. muszę sie przyznać.. Tak wogóle inaczej się nie dało..
Przez ten czas wpadajcie tutaj :
Do mnie na:
Do Emilki na:
Do Gabi na:
Do Dominiki na:
Do Agnieszki na:
Do Oli na:
Co do informacji o III części przez GG to informuje tych co poinformowałam o tym rozdziale ponieważ oni są na liście, jeżeli też chcesz to pisz do mnie na GG.
A teraz chciała bym wam podziękować za tą niesamowitą statystykę:
Liczba komentarzy
2553
Liczba odwiedzin
63965
Liczba obserwatorów
278
No a teraz aby nie przeciągać rozdział. Miłego czytania.. Ciekawe jak można miło czytać coś co jest do dupy..
Oczami Jessici
Stałam tam i się wszystkiemu przyglądałam nie wykonując najmniejszego ruchu. Woda z każdą sekundą przybierała intensywniejszą barwę. Usłyszałam czyjeś kroki, spanikowana odwróciłam się za siebie. Zobaczyłam biegnącego w moją stronę Jeydona.
- Co się tutaj dzieje ? - Spytał zdyszany. Bezradnie pokręciłam głową robiąc jednocześnie kilka kroków w tył. Chłopak nie zważając na nic ściągnął buty i skoczył do basenu. Po krótkiej chwili wynurzył się z wody, w ramionach trzymał Channel. Wyciągnął ją na kafelki na których zrobiła się gęsta bordowa smuga krwi. Dopiero teraz dotarła do mnie zaistniała sytuacja. Zgodnie z poleceniami Jeya zadzwoniłam na pogotowie, z początku nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa lecz w końcu udało mi się. W oczekiwaniu na karetkę podeszłam bliżej. Spoglądnęłam na dziewczynę której Jeydon robił sztuczne oddychanie. Leżała tam bez ruchu, blada, bezsilna i kompletnie wykończona walcząca o życie. Zrobiło mi się jej żal po raz pierwszy. Usłyszałam syrene pogotowia. To wszystko stało się tak szybko, nim się obejrzałam jej już nie było. Jeydon pociągnął mnie za rękaw od bluzy i zaprowadził do samochodu. Odpalił silnik po czym ruszyliśmy. Jechaliśmy w kompletnej ciszy. Słońce już dawno temu zaszło za horyzont. Światła aut nadjeżdżających z nad przeciwka raziły mnie po oczach wywołując światło wstręt. Dopiero pod koniec jazdy Jey się do mnie odezwał.
- Powiedz że to był wypadek i nie zrobiłaś tego specjalnie. Ona się po prostu poślizgnęła.
- Chciała bym. - Odrzekłam odwracając wzrok. Jey prychnął pod nosem patrząc na mnie z pogardą. - Ja nie chciałam. - Dodałam po chwili. Skłamałam. Chwilę później zajechaliśmy pod ogromny budynek szpitalu i szybko ruszyliśmy w stronę drzwi wejściowych.
*
Mijały godziny, minuty, sekundy. Czas dłużył się niemiłosiernie. Siedziałam pod salą z Jeyem który nadal milczał. Nawet nie miałam pewności czy pod dobrą, nikt nie chciał a może nie mógł nam udzielić poprawnej informacji. - Dasz łyka ? - Spytałam się chłopaka który właśnie przyszedł z kolejnym kubkiem kawy. Powoli przeniósł swój wzrok na mnie.
- To ty możesz pić kawę ?
- A czemu miała bym nie móc ?
- Ja to tam się nie znam na tym co wolno kobietą w ciąży a co nie. - Powiedział podając mi kubek z ciepłym napojem. Wzięłam kilka łyków. Z sali wyszedł lekarz. Podniosłam się z krzesła i stanęłam przed doktorem w białym fartuchu, który na czole miał liczne krople potu.
- Co z nią ? – Zapytałam ledwie słyszalnie. Razem z Jeydonem czekaliśmy na jaką kolwiek odpowiedź
-Kim jesteście dla.. - Spojrzał na jakieś notatki, które wręczyła mu pielęgniarka – Channel Black ? Po krótkiej chwili odpowiedziałam niepewnie:
- Jesteśmy jej przyjaciół.
- Przykro mi ale udzielamy informacji tylko rodzinie.
- Ona nie ma żadnej rodziny. - Odrzekłam. Lekarz uległ, wytłumaczył nam co się z nią stało i w jakim jest stanie. Mówił strasznie szybko, niewyraźnie przez co wyłapywałam jedynie pojedyncze słowa próbując je skleić w logiczną całość - głowa, krew, śpiączka, pamięć, wspomnienia, ból i czas. To było takie pokręcone, kompletnie nie zrozumiałe jak dla mnie. Spowrotem usiadłam na krześle.
- Jessica ! Przecież jak Justin się dowie to cie zabije ! - Usłyszałam głośny krzyk. - Tylko przestań się donerować, nie powinnaś. - Dodał po chwili próbując mnie uspokoić.
- Odpierdol się odemnie ! Nie jestem w ciąży więc przestań mnie traktować jakbym była za szkła a Justin nie musi się o niczym dowiedzieć !
- Coś ty powiedziała ?
- Głuchy jesteś ? - Odparłam. Podniosłam się na równe nogi i zrobiłam rundkę wokół własnej osi. Miałam wrażenie że Jeydon za chwile mnie rozszarpie na malutkie kawałeczki.
- Jak to ty nie jesteś w ciąży ?
- Po prostu nie jestem, nigdy nie byłam, wymyśliłam to wszystko.. - Wzięłam głębszy oddech i kontynuowałam swoją wypowiedź: Nawet nie waż się o tym mówić Justinowi, bo tego pożałujesz, tak samo nic nie powiesz o tym co się stało i zaraz stanie.
- Ale jak to ? Musimy jak najszybciej do niego zadzwonić ! On musi się o tym wszystkim dowiedzieć.
- Ile razy będę ci jeszcze powtarzać że on się o tym nie dowie ? Rozumiesz ? Nikt się nie dowie, słyszałeś co powiedział lekarz ? Channel ma poważny uraz głowy, jest w śpiączce farmakologicznej, będą ją wybudzać dopiero za kilka dni, straciła pamięć której może już nigdy nie odzyskać. A wiesz co to oznacza dla nas ? Dla mnie ? Nie będzie pamiętać kim jest, nie będzie pamiętać o Justinie..
- Jessica ! Ty jesteś nie normalna, a może masz po prostu schizy ? Głos w twojej głowie każe ci to wszystko wymyślać, widzisz jakieś postacie w czarnych płaszczach ? Ja ci w tym twoim chorym planie zdobycia Justina nie pomogę, nawet mnie w to nie mieszaj. - Powiedział śmiejąc się. Bezradnie pokręciłam głową i podeszłam do chłopaka łapiąc go za koszule.
- Słuchaj ty mnie, jesteś już w to wmieszany czy tego chcesz czy nie. To co zrobiłam to była próba zabójstwa, a za to się idzie do więzienia. Możesz teraz pójść z tym do Justina oraz na policje i spędzimy kilka lat w pierdlu.
- My ? Chyba ty tam pójdziesz ! Ja nic nie zrobiłem. - Syknął.
- Niby nic, ale mogę tak to pod koloryzować że nieźle cie w to wmieszam ! Jeydon Wale... były chłopak Channel Black.. stęskniony za swoją była dziewczyną.. zdesperowany ! Próbuje ją zabić razem z psycho fanką Justina - Lauren Cyrus.. W ostatnim momencie mięknie mu serce i zwala całą winę na swoją wspólniczkę, kilka miesięcy później znów próbuje ją zabić, utopić. Jeżeli on jej nie może mieć, to nikt. Czy to nie dziwne że znowu ją uratowałeś, znowu byłeś na miejscu wypadku ? - W jego oczach pojawił się strach, wiedziałam że tymi słowami zrównam go z błotem. - No to jak będzie ? - Spytałam go.
- Niech ci będzie.. - Mruknął. - Jaki masz plan ? - Dodał po chwili. Uśmiechnęłam się do niego chytrze.
Oczami Jeydona
Jessica uśmiechnęła się do mnie.
- Zobaczysz. - Powiedziała bez żadnego entuzjazmu. - A teraz jedźmy. - Wyszliśmy ze szpitala i wsiedliśmy do auta. Tym razem prowadziła Jess. Dalej nie mogłem oswoić się z tą myślą że nie jest w ciąży, Nel leży w szpitalu a ja jestem w to wszystko wplątany. W tą głupią gierkę, która prędzej czy później wyjdzie na jaw. Wkońcu dojechaliśmy. Dziewczyna odrazu przeszła do sedna sprawy. Wyciągnęła ciuchy Nel z szafy i spakowała je do worków, nie wiem dlaczego ale nie wszystkie, starannie je wybierała, o nic nie pytałem. Nie interesowało mnie to zbytnio. Poszedłem do salonu i tam siedziałem. Przez następną godzinę Jessica krzątała się po domu.
- Już wszystko gotowe, możemy stąd jechać. - Powiedziała siadając koło mnie.
- Za chwile, tylko najpierw mi powiedz co ty zamierzasz teraz zrobić.
- Gdy tylko to będzie możliwe Nel opuści Los Angeles i wyjedzie do NY, tam zacznie nowe życie pod twoją opieką, jako Daniel Blair. Zamieszka na Brooklynie, załatwię jej jakąś prace, dokumenty. Będziesz jej chłopakiem i będziesz pilnować aby o niczym się nie dowiedziała... - Bezradnie pokręciłem głową i przytaknąłem. Musiałem się na to zgodzić, nie miałem innego wyjścia...
kilka dni później
Oczami Justina
Wszedłem do domu, panował w nim okropny zaduch i dziwna atmosfera. Było tak pusto, ponuro. Ściągnęłam kurtkę i powiesiłem ją w szafie. Wszedłem po schodach na górę a następnie do naszej sypialni. Miałem nadzieje że zastane tam Nel, chciałem zrobić jej niespodziankę bo wróciłem tydzień wcześniej. Lecz nie było jej tam, nie było jej w całym domu. Wyciągnąłem telefon z kieszeni a z listy kontaktów wybrałem jej numer. Jeden sygnał..drugi (...) "zostaw wiadomość po sygnale". Zadzwoniłem jeszcze kilka razy ale bez żadnego rezultatu. Odłożyłem telefon na szafkę nocną. Usiadłem na łóżku i głośno westchnąłem. Zacząłem gapić się tępym wzrokiem w sufit. Mój telefon zaczął wibrować. Zerwałem się z łóżka i szybko odblokowałem klawiaturę. To jednak nie był SMS od Nel, napisał Christian... " Bieber, ty truflu ! ; D . Co ty znowu odpierdalasz, TeleZakupy Mango czy co że nie mogę się do ciebie dodzwonić ?! ; // Nawet nie uwierzysz co się stało !!! Oświadczyłem się !! ; )) Kminisz to ?! Hajtnę się z Payton. ! ; p Weź kurwa do mnie zaraz zadzwoń bo nie ogarniam .. ! ( ; " - Mocno ścisnąłem telefon w ręku i rzuciłem nim tak że się rozpiździł na milion małych kawałeczków, zupełnie jak ostatnio. Nie wiem dlaczego ale nie cieszyłem się z tego, nie to żeby mi to jakoś przeszkadzało, po prostu się jeszcze nie oswoiłem z tą myślą. Wybrałem ponownie jej numer, tym razem z domowego. "Bieber weź się opanuj, ona po prostu nie może odebrać." Pomyślałem, zszedłem na dół kierując się w stronę salonu lecz po drodze zahaczyłem jeszcze o kuchnie. Na blacie leżało małe beżowe pudełeczko którego wcześniej nie dostrzegłem. Otworzyłem je, w środku był łańcuszek z literką "J" i koperta. Ten widok mnie zaniepokoił. Szybko ją chwyciłem i otworzyłem. Wyciągnąłem skrawek papieru. Był to list od Nel... odrazu rozpoznałem jej pismo mimo to że było nieco bardziej staranne, i pochyłe niż zawsze a w niektórych miejscach takie dziwne, jakby trzęsła się jej ręka kiedy to pisała. Do moich oczu napłynęły tysiące łez gdy tylko przeczytałem pierwsze zdanie. Czyli to prawda, zostawiła mnie. A ja głupi odliczałem dni, godziny, minuty a nawet sekundy do spotkania z nią, a przebyty czas był tylko chwilą abym dowiedział się, że straciłem wszystko. Zamiast uśmiechu mam łzy wylewające się hektolitrami przepełnionych pustką i samotnością, żadna gąbka na świecie ich nie wchłonie.. Jak w ogóle mogłem pomyśleć że ona mi wybaczyła ? Po tym co jej zrobiłem ? Po co wogóle dała mi jaką kol wiek nadzieje ? Czy chciała żebym czuł się tak w jaki sposób jak ona wtedy, trzy lata temu ? Co ja sobie wyobrażałem, no kurwa co ?! Że ona po raz kolejny rzuci mi się w ramiona, że zapomni o wyrządzonej krzywdzie i zaczniemy żyć jak w bajce ? Że pewnego dnia, na piaszczystej plaży o zachodzie słońca powiemy sobie "Tak" i zrobimy małą gromadke dzieci ? Że nigdy się nie rozstaniemy przez co zestarzejemy się na starej kanapie ciągle mówiąc "Kocham cie"? Że nasza miłość nigdy nie wygaśnie ? Myliłem się bo przecież Bieber Boss skurwysynów... To ja.
"Czy można kochać i nienawidzić tę samą osobę? Można. Ale szybko gubisz się między 'wynoś się w cholerę' ,a 'błagam, wróć'."
Subskrybuj:
Posty (Atom)