sobota, 25 września 2010

Rozdział 53 - To, co dziś jest rzeczywistością, wczoraj było nierealnym marzeniem.

Rozdział z dedykacją dla Emilki L. Bo ma dzisiaj urodziny < 3
Film mi się urwał, tak sama jak za każdym razem kiedy byłam chora. Nie pamiętałam kilku poprzednich godzin z mojego życia i wszystko mi się mieszało. Z zamkniętymi oczami ziewnęłam cicho i chciałam się przeciągną, ale Justin tak mocno ściskał mój brzuch, że ledwo oddychałam. Ostrożnie rozplątałam jego dłonie i przekręciłam się przodem do niego. Patrzyłam jak słodko śpi, w dodatku z otwartymi ustami i zaschniętą śliną na policzku. Wywróciłam oczami i wytarłam go rękawem jego bluzy, jak malutkie dziecko. Zaciamkał  głośno i położył się na plecach przyciągając mnie do siebie. Minęło jakieś pięć minut, już nie mogłam tak leżeć więc powoli i delikatnie uwolniłam się z jego uścisku próbując go przy tym nie obudzić. Nie wiem czy miało to jakiś sens bo w między czasie zachciało mi się z nim porozmawiać. Byłam uzależniona od jego głosu. Zawsze mogłam włożyć w uszy słuchawki od mp3 ale to nie to samo.
- Justin – Szepnęłam cichutko, uśmiechną się lekko i włożył rękę pod moją, ale zarazem jego bluzę. Dobrze, że miałam jeszcze koszulkę pod spodem. - Justin – Zawołałam go po raz kolejny, tym razem usta miałam przy samym jego lewym uchu. Zobaczyłam, że ma w nim dziurkę. kompletnie o niej zapomniałam. - Śpiochu kiedy się obudzisz ? – Jęknęłam cicho pod nosem, byłam lekko zdenerwowana.
- Już nie śpię. – Szepnął, a ja odruchowo podniosłam się z jego ciała.
- Yhym .. sorry. - Wymamrotałam.
- Za co? – Przeciągną się i ziewną dosyć głośno.
- No za to że cie obudziłam, nie powinnam tego robić.
- Nic się nie stało, naprawdę. - Posłałam mu blady uśmiech.
- To dobrze .. Wiesz co ?

- Co ?
- Głodna jestem, nic jeszcze dzisiaj nie jadłam. Pójdę sobie coś zrobić.
- Nie mam mowy, ja ci pójdę zrobić czekaj tutaj.
- Nie musisz.
- Musze, jesteś chora, powinnaś odpoczywać.
- Niech ci będzie. - Opowiedziałam obojętnym tonem. Justin przykrył mnie kocem i wyszedł z pokoju delikatnie całując mnie w kącik ust. To było takie wspaniałe znów czuć jak napiera swoimi wargami na moje. Opatuliłam się ciepłym kocem i przyciągnęłam swoje kolana do brody. Czekałam już dobre pół godziny, JB przepadł i nie wracał. Gdy miałam już wstać z łóżka drzwi się otworzyły. Zobaczyłam że Justin trzyma w ręku sporą tace. Podszedł do mnie i położył ją na stoliku.
- Smacznego. - Podziękowałam chłopakowi i zjadłam naleśniki które mi usmażył.
Wzięłam ostatni łyk jeszcze ciepłej herbaty z miodem i cytryną po czym odstawiłam szkanke.
- Ty nie wiesz, jak ja teraz się czuję. To jest jeszcze gorsze niż twój pseudo ból… – Powiedziałam nagle, nawet nie zastanawiając się nad tym co się obecnie dzieje i czy te słowa mają jaki kolwiek sens. Justin przymkną oczy i pochylił się nade mną. Musną lekko moje usta, nie był nachalny, brutalny czy coś w tym guście. Był delikatny, jak bym była z cienkiego szkła i bał się, że może mnie uszkodzić. Leżał na mnie, dalej z przybliżonymi ustami do moich, na przynajmniej 2 milimetry. Otworzyłam oczy które miałam przymknięte i wpatrywałam się w chłopaka. Uśmiechną się przy moich wargach, że czułam ten jego entuzjazm, który teraz przechodził przez jego ciało.
- Przepraszam, nie powinienem – Odsuną się od mnie i położył obok. Przekręciłam się plecami do niego i westchnęłam głośno.
- Bimber, zawsze wszystko musisz popsuć ?
- Co ? - Spytał unosząc się do pozycji siedzącej. Głośno warknęłam uderzając pięścią o materac łóżka.
- Nic... - Wybuchłam głośnym płaczem i skuliłam się ja precelek. Chłopak objął mnie swoim ciałem i wyszeptał do ucha "Proszę, nie płacz". Pocałował w czubek nosa i zachował się tak jakby czytał w moich myślach.
- Czy to znaczyło że chcesz abyśmy o tym wszystkim zapomnieli ?
- O wszystkim co związane z JJ. - Poprawiłam go.
*
Wsunęłam na siebie obcisłe spodnie i spojrzałam w lustro. Uśmiechnęłam się do swojego obicia, w którym był również Justin, leżał plackiem na łóżku i ciężko dyszał. Zaśmiałam się pod nosem, zapinając guzik od spodni, co było nie lada wyczynem, szczególnie, że dłonie chodziły mi jakbym właśnie dostała padaczki, byłam cholernie zmęczona.
- Ruszaj się, bo się spóźnię a to jest ważna kolacja.– Wymruczałam szczęśliwa na jego widokiem. Założyłam na siebie bluzkę po czym wyszłam z naszej sypialni, zabierając po drodze swoją torebkę. W drodze do garażu zahaczyłam jeszcze o kuchnię skąd wzięłam z lodówki jogurt i w końcu poszłam tam, gdzie miałam iść. Wsiadłam do samochodu chłopaka i czekałam tak aż łaskawie się ubierze i zejdzie na dół. Znudzona zaczęłam stukać paznokciami o szybę, co przyprawiło mnie o ból głowy, natychmiast przestałam i włączyłam radio.
- Pierwsze miejsce należy do Justina Biebera i Jessici Jarrell, kawałka „Overboard”, który idealnie pasuje na samotny sobotni wieczór. – Powiedział DJ i sekundę później usłyszałam piosenkę JB. W tym momencie do samochodu wsiadł on we własnej osobie i zepsuł cały nastrój.
- Wyłącz to, jej głos przyprawia mnie o mdłości. - Syknął Justin.
- Dobra - Powiedziałam bez żadnego entuzjazmu. Musnęłam jego usta i ruszyliśmy. Przez cała drogę rozmawialiśmy, śpiewaliśmy jakieś głupie piosenki i zachowywaliśmy się tak jakbyśmy mieli znów piętnaście lat. To, co dziś jest rzeczywistością, wczoraj było nierealnym marzeniem.
- No to do zobaczenia za dwa tygodnie, szybko zleci zobaczysz. - Powiedział smutnym głosem.
- Mam nadzieje. Tylko się nie wykończ, masz tyle sesji, koncerty, gala i kręcenie teledysku. Dbaj o siebie. -  Wtuliłam się w niego mocno po czym skierowałam się w stronę wejścia do restauracji. W środku czekała już na mnie Emily, redaktorka Vouge i jeszcze jakiś facet, też z tej gazety.
Kolacja trwała już od conajmniej dwóch godzin i wkońcu się skończyła. Wychodząc z restauracji byłam szczęśliwa. Wkońcu będę na okładce specjalnego wydania Vouge a spawa z Jess to przeszłość. Napisałam sms do Jeya aby wpadł do mnie dziś wieczorem. Zgodził się. Zamówiłam taksówkę i wróciłam do pustego domu. Przebrałam się w stary dres, i włączyłam telewizor. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Niechętnie podniosłam swoje cztery litery, poszłam otworzyć. Myślałam że to Jeydon przyszedł wcześniej. Otworzyłam drzwi.
- He..y - Wydukałam. Myliłam się. To nie był Jey, tylko Jessica. Wyglądała jakby chciała mnie zabić ! Gdy tylko mnie zobaczyła, podeszła bliżej i bezczelnie pchnęła na ścianą. Uderzyłam w nią plecami, czując od razu ostry ból w okolicy łopatek.
- Dlaczego ty musisz to psuć ! - Krzyknęła. - Ty nie rozumiesz że ja go kocham ? - W jej oczach był smutek i żal.
-Odczep się odemnie i od Justina ! Zrozum on cie nie kocha. - Powiedziałam spokojnie odwracając się do niej placami. - Wyjdź stąd, jak przyjdę nie chce cie tutaj widzieć. - Wzięłam głęboki oddech i wyszłam do ogrodu zostawiając ją tam samą aby ochłonęła. Chciałam zaczerpnąć świerzego powietrze. Usiadłam przy basenie i czekałam chwile z nadzieją że opuści dom. Nie chciałam się z nią wykłócać, chciałam spokojnie żyć. Jessica niestety nie odeszła i jak się okazało poszła za mną. Wstałam i spojrzałam jej prosto w oczy. Dziewczyna złapała mnie za nadgarstki i pchnęła do basenu. Poczułam nieprzyjemny ból. Woda zrobiła się lekko pomarańczowa a z każdą sekundą przybierała czerwoną barwę. Chciałam się wynurzyć ale moje włosy wplątały się w flirt. Zaczęło mi brakować powietrza. Robiłam wszystko co w mojej mocy, ale bez efektów. Z każdą chwilą było już tylko gorzej. To był już mój koniec.
* * * Nie będę sie dzisiaj rozpisywać. To już przedostatni rozdział z II części. Dziękuje ze głosowałyście na Dafidoff w tym konkursie i mam nadzieje że będziecie to dalej robić bo to ważne.
Następny rozdział jak będzie conajmniej 53 komentarzy i 150 głosów w tym konkursie. Dacie radę, wierze w was.
Do następnego ; *

środa, 22 września 2010

Rozdział 52 - We make the sun shine in the moonlight - Part 2/2

NA POCZĄTEK KILKA SŁÓW:
Zaczne może od tej "dobrej" wiadomości, rozdział miał być przed ostarnim ale nie będzie, źle to wszystko sobie rozplanowałam, następny chyba krótki a potem koniec części II.
No a teraz PRZEPRASZAM że rozdział dopiero teraz, ale to nie zależało tak jakby odemnie.
Szkoła - zabijcie mnie. Oprócz piątków będę dopiero 15:45 na chacie, a pewnie dojdą jeszcze niedługo jakieś zajęcia dodatkowe, do domu przychodze padnięta ;/ Nie mam siły na rozdziały. Wogóle dziś była wycieczka na ślęże, jestem wykończona.
Słyszeliście pewnie o tem że niby JB całował sie z Jasmine ? Yhy... Ta to sobie wie jak zrobić reklame, zaczęło się od wspólnych koncertów. W dzień w którym zdjęcia trafiły do neta była w Trenging (jej nazwisko najczęściej się pojawiała w tweetach) na TT i doszło jej kilka tysięcy followersów. Poza tym Caitlin ją unfalowała, dobra ja juz nie wnikam.
Miałam napisać coś jeszcze ale zawsze jak sie za to zabieram to zapominam, ma tu być 52 komentarzy. Przepraszam też za te kiepskie tłumaczenie, ale nie ukrywajmy tego ze nie chciało mi się poprawiać. Kocham was ; 3

- Nie wiem. - Wyszeptałam nieco zachrypniętym głosem. Justin otarł moje łzy a ja jego. To była scena jak z jakiejś bajki. Wbiłam wzrok w czubki jego butów po czym stało się to co wcześniej. Wyminęłam go a on złapał mnie za nadgarstek.
- Co znowu ?
- Gdzie idziesz ?
- No ubrać się a potem planuje pójść spać. - Odparłam bez żadnego entuzjazmu wzruszając przy tym ramionami.
- Aha. - Ruszyłam pewnym krokiem przed siebie. Słyszałam jak idzie za mną i czułam jego obecność a zwłaszcza to jak pożerał mnie wzrokiem. Zawsze czułam gdy na mnie patrzył, miał taki przenikliwy wzrok.- Po co za mną idziesz ?
- Nie idę za tobą tylko idę na góre. Chyba nie sądzisz że znów będę spał na kanapie ? Jest twarda i niewygodna. - Rzekł z grymasem na twarzy.
- Yhy... Tylko cie proszę o to abyś nie gapił się na mój tyłek...
- Dlaczego sądzisz że to robię ? Ty zawsze myślisz że mam brudne myśli.
- Może dlatego ze grymas na twoich ustach przerodził się w chytry uśmieszek ?
- A wcale że nie.
- Właśnie że tak.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Dobra, skończmy tą beznadzieją konwersacje.
- Dlaczego jesteś taka oschła ? - Nic się nie odezwała tylko weszłam po schodach na góre a Justin za mną. On znikną za drzwiami łazienki a ja poszłam się przebrać w coś do spania i zajęłam miejsce na jednym brzegu łóżka tak aby być jak najdalej niego. Minęła jakaś godzina a ja nie mogłam zasnąć. Nadal źle się czułam, strasznie kręciło mi się w głowie a co chwile przed oczami miałam jakieś dziwne i zamazane obrazy. Postanowiłam wsiąść jeszcze coś na gorączkę i ból głowy. Gdy wróciłam do naszej sypialni z kubkiem napoju rozgrzewającego zobaczyłam jak JB się ubiera. Odrazu spuściłam wzrok na podłogę i usiadłam na foletu przy oknie spoglądając w gwieździste niebo, co chwile biorąc do ust kilka łyków tego ochydztwa. Odstawiłam kubek na szafkę i wstałam. Czułam się jak pijana, nie mogłam utrzymać równowagi. Kiedy się zachwiałam podszedł do mnie Justin.
- Nic ci nie jest ?
- Nie ! - Nie wiem z jakiego powodu krzyknęłam na niego. Moje serce przyśpieszyło po czym zrobiłam krok do przodu i wylądowałam w jego ramionach. Gdyby nie on leżała bym teraz na ziemi, czułam się jak jakaś marionetka. Chłopak zaciągnął mnie do łóżka bo sama byt tam nie doszła. Położyłam się pod ciepłą kołdrą dalej nie mogąc nic zrobić. Czułam jak płonę od środka mimo to było mi zimno. To było uczucie nie do opisania. Bieber położył się kołomnie i mocno ścisnął mój brzuch.
- Jak się czujesz ? Jesteś cała rozpalona, drżysz. Zadzwonię do lekarza. - Powiedział, w jego głosie było słychać ze się o mnie martwi.
- Nie. - Mruknęłam. - Przejdzie mi do jutra. - Chłopak przytulił mnie jeszcze mocniej i delikatnie musną swoimi zimnymi wargami moją szyje. Nie byłam z tego zadowolona, ale nie miałam siły protestować. Mówił coś jeszcze ale nie mogła rozszyfrować co, słyszałam tylko jakiś szum.
Nim zdążyłam zamknąć powieki nastał nowy dzień. Czułam się już lepiej ale nadal nie byłam w pełni zdrowa. Rozejrzałam się po pokoju i nigdzie nie było Justina. Wstałam z łóżka po czym podeszłam do okna. Spojrzałam na niebo, pogoda była niezbyt ciekawa. Zero słońca, chmury i wiatr. Doczłapałam się do szafy z której wyjęłam niebieskie spodenki do kolan, tego samego koloru top, trampki i sweter który miał za długie rękawy i sięgał mi do połowy ud. Szybko się przebrałam, zanim wyszłam postanowiłam przejrzeć się jeszcze w lustrze. Wyglądałam jak zbuntowana nastolatka. Zbiegłam po schodach i weszłam do ogrodu. Po moich plecach przeszły dreszcze, czułam jak lodowaty wiatr rozwiewa moje włosy i pcha mnie w stronę gęstych krzaków czerwonych róż, na dodatek zaczęło kropić. Opatuliłam się ciepłym swetrem i podeszłam do huśtawki na której siedział JB. Zobaczyłam ze pali, robił to tylko wtedy kiedy się cholernie denerwował, w te dni potrafił wypalić nawet dwie paczki dziennie. Nie lubiłam tego. Gdy zrobiłam jeszcze kilka kroków w jego stronę dostrzegłam że cały się trzęsie, jak galaretka. Nie wiedziałam czy to z zimna czy z nerwów. Usiadłam z boku i spojrzałam na niego. Był kompletnie nie obecny. Po prostu siedział i wyglądał, zero rekcji na to że przyszłam.
- Justin - Wyszeptałam. Chłopak spojrzał na mnie, był jakiś taki prze straszony, zagubiony, nie wiem jak to określić.
- Przepraszam, nie zauważayłem cie wcześniej.
- Umhy...
- Co ty tutaj robisz, - Justin objął mnie ramieniem - nie powinnaś być w łóżku ?
- A może jeszcze z tobą ? - Powiedziałam z sarkazmem. Po chwili dodałam -  powinnam, ale chciałam się z tobą zobaczyć. - Powolnym i niepewnym ruchem totknęłam dłoni Justina, mocno ją ścisnęłam. Posłałam mu blady uśmiech i poszliśmy do środka, nie odzywając się do siebie ani słowem. JB usiadł na kanapie. Miałam teraz ochotę podbiec do niego i rzucić mu się na szyje, tak po prostu.  Cholera, dlaczego on tak na mnie działa ? Czy to piekło się nigdy nie skończy ? "Chennel, bądź silna" - Słyszałam to cały czas w myślach, toczyłam walkę z samą sobą. Chciałam bym schować się gdzieś przed niepokojem, który dręczy moją głowę, tylko że tak się nie da. Spojrzał mu w oczy, w te jego czekoladowe oczy. Nie wytrzymałam, rzuciłam mu się w ramiona. To zmieniło wszystko. Czas dla mnie stanął w miejscu, byłam w błogim stanie. Po głowie chodziły mi słowa jego piosenki.

Is a big world
Świat jest duży
Is easy to get lost
Łatwo się zgubić
You've always been my girl
Ty musisz być zawsze moją dziewczyną
And i'm not ready to go
Nie jestem gotowy aby iść
We can make the sun shine in the moon light
My możemy zrobić światło słońca w świetle księzyca
We can make the greay clouds in blue skies
My możemy robić szare chmury na niebieskim niebie
I know is hurth
Wiem, to jest bolesne
But baby believe me
Ale uwierz mi kochanie
That we can't go
Że nie możemy iść
Nowhere but up
Nigdzie ale w górę
From here
Stąd
My dear
Moja droga
Baby we can go nowhere but up
Kochanie nie możemy iść nigdzie ale w górę
Tell me what got to fear
powiedzmi co dostałem przez strach
We are taking to the sky pass the moon to the galaxy
Bierzemy się do nieba, przesuń księżyc w galaktyce
As long as you are with me baby
Tak długo jak ty jesteś ze mną kochanie
Honestly with the strenght of our love
Szczerze mówiąc z siły naszej miłości
We can go nowhere but up
nie możemy iść nigdzie, ale w górę
Is a big world
Świat jest duży
And i'm gonna show you all of it
i idę pokazać Ci to wszystko
I'm gonna lish you with pearls
Chcę iść do Ciebie z perłami
From every ocean
z każdego oceanu

*
Mam teraz wene na mojego drugiego bloga, z Alice, ide tam coś napisać. ;*

sobota, 11 września 2010

Rozdział 52 - We make the sun shine in the moonlight - Part 1/2

Oczami Jessici

Była dopiero dziewiąta godzina ale ja już musiałam jechać do kliniki aby załatwić sprawę mojej ciąży z Justinem której nie ma, tak konkretniej to nie ma żadnej ciąży...
Wsiadłam do mojego srebrnego kabrioletu i ruszyłem w drogę z piskiem opon, po niecałych dziesięciu minutach byłam już na miejscu. Pod budynkiem czaiło się wielu paparazzi, czyli wszystko szło zgodnie z planem. Ubrałam czarne okulary aby nie oślepnąć od błysku fleszy i wyszłam z pojazdu po czym położyłam dłoń na brzuchu wypinając go. Uśmiechając się pod nosem i ruszyłam spokojnym krokiem w stronę wejścia, chciałam aby to wszystko wyglądało bardzo naturalnie.W moją stronę padało wiele pytań odnośnie tej całej sytuacji ale ja milczałam bo na to jeszcze przyjdzie czas.
W recepcji zapytałam się o numer gabinetu lekarza. Udałam się tam i zapukałam, w odpowiedzi usłyszałam stłumione "Proszę wejść" przez białe drzwi. Weszłam do środka i usiadłam na krześle. Odrazu opowiedziałam lekarzowi o co chodzi, z początku był tym oburzony ale gdy na stół powędrowała gruba koperta odrazu zmienił zdanie. Teraz mam już pewność że wszystko co zaplanowałam się uda.
Kilka dni później
Oczami Nel
Usiadłam na kanapie w salonie i przykryłam się kocem po czym skuliłam w kłębek. Było mi potwornie zimno, po całym ciele przechodziły dreszcze a na dodatek moje policzki było potwornie rozpalone. Nawet aspiryna mi nie pomogła. Włączyłam telewizor, przełączyłam na jakiś kanał muzyczny. Właśnie puszczali teledysk tej zasranej Jessici, "Almost Love". Skrzeczała tak że szybko przełączyłam na kolejny kanał, nie mogłam tego słuchać. Trafiłam jeszcze gorzej jeżeli mogę tak to określić. Puszczali jakiś filmik z prób przed koncertem Justina. JB wygłupiał się na scenie do piosenki "Pretty Boy Swag". Wyglądał tak słodko a zwłaszcza gdy wiatr układał każdy kosmyk jego włosów w inną stronę. Łzy same cisły mi się do oczu gdy tylko pomyślałam że to już koniec, koniec NAS. Innego wyjścia z tej sytuacji nie widziałam, zamknęłam się w sobie i nikogo do siebie nie dopuszczałam. Nie wiedziałam co mam zrobić, jak się zachować, czy mu wybaczyć, wyprowadzić się i zerwać kontakt już na zawsze a może po prostu olewać tak jakby nie istniał. Wybrałam trzecią opcje choć były chwile że chciałam do niego podbiec, rzucić się mu się na szyje i przeprosić za moje zachowanie, żeby było tak jak dawniej, niestety brakowało mi odwagi i determinacji. W domu panowała taka dziwna atmosfera, jak z jakiegoś horroru. Nie słyszał mojego głosu od kilku dni a ja jego, może i się odzywał ale ja nie chciałam tego słyszeć. Moje myśli były rozproszone przez co nie mogłam na niczym się skupić,jedynym ratunkiem dla mnie była praca która zawsze odciągnęła mnie od tego wszystkiego.
Szybko wyłączyłam telewizor i poszłam do łazienki. Do wanny nalałam dużo ciepłej wody, zrobiłam sporą piane i dodałam różne olejki. Znużyłam się po samą szyje w efekcie czego odcinając od świata. Nagle usłyszałam jakieś hałasy dobiegające z dołu, z początku myślałam że mi się po prostu przesłyszało ale to się powtórzyły kilku krotnie. Wyszłam z łazienki owijając ciało dużym, białym a zarazem miękkim ręcznikiem który sięgał mi do połowy ud. Zapaliłam światła w każdym pomieszczeniu i sprawdziłam dokładnie wszystkie pokoje. Sam i Suri spali, okna i drzwi były zamknięte, alarm włączony a w domu było pusto. Więc skad te hałasy... ? Lekko pod denerwowana poszłam do kuchni, z szafki nad zlewem wyjęłam czekoladowe musli a wtedy na swojej szyi poczułam czyjś oddech. Moje serce zaczęło bić szybciej, poczułam ucisk w żołądku, cholernie się bałam. Przełknęłam ślinę po czym wydałam z siebie głośny krzyk który został stłumiony przez czyjąś dłoń. Poczułam jak ktoś dotyka mojej talii.
- Już spokojnie... - Wyszeptała mi do ucha osoba stojąca za mną. Odetchnęłam z ulgą a uścisk mnie obejmujący się rozluźnił.
- C..co ty tu..taj ro..obisz ? - Wydukałam. Gdy się obróciłam zobaczyłam Justina z kwaśną miną.
- Odwołałem koncert i przyjechałem do ciebie, nie mogłem wytrzymać już tej presji, byłem niepewny co będzie dalej. - W tym miejscu przystanął aby wsiąść głębszy oddech. Jego ręce znów zawędrowały na moją talie. Trząsł się jak galaterka.- Kocham cie. Błagam,wybacz mi.- Kontynuował drżącym głosem.- Jesteś dla mnie wszystkim. Ja nawet nie potrafię wyrazić tego słowami. Ja rzucę to wszystko i jedyną osobą w moim życiu będziesz ty. Tylko ty będziesz się dla mnie liczyć. Co ja gadam, juz tek jest, tylko ty...A o tą sprawę z JJ się nie martw, zapomnij... Ja cie kocham, rozumiesz ?
- Justin tu nawet już nie chodzi o Jessica tylko o mnie. - Wyszeptałam spuszczając wzrok na podłogę.
- Jak to ? - Spytał marszcząc brwi.
- Nie wiem czy cie jeszcze kocham, ja po prostu tego nie czuje... Czuje ze to co było między nami wygasło ... Nie ma już nic, jedynie pusta którą już nic nigdy nie wypełni...
- Daj spokój, wiem przecież że nadal nas coś łączy i kochasz mnie. Sama tak mówiłaś, że jestem dla ciebie światem i życie, a teraz nie okłamuj samej siebie... - Powiedział przytulając mnie bardzo mocno. Oparłam głowę na jego torsie i zacisnęłam pięści na koszulce.
- Ale to nie to samo co kiedyś. - Mruknęłam.- Myślę cały czas o tym co było między nami i żal mi że to nie wróci. Moja miłość, moje zaufanie do ciebie. Nigdy już tego nie poczuje. Bo teraz wiem że przyżeczenia i wyznania miłości nie ochronią mnie przed cierpieniem i bólem z tym związanym.
- Wszystko zepsułem. Chciałbym cofnąć czas ale nie mogę. Mogę ci obiecać że nigdy więcej cie nie zdradzę. To z JJ było nieświadome, sama przecież wiesz, mówiłem ci...
- To mi nie wystarcza, już ci nie wierze. I nigdy nie uwierzę, za dużo złego się juz wydarzyło.
- Jak mogę to naprawić ? - W jego oczach dostrzegłam łzy które szykowały się aby zrobić strumień na jego policzkach. Ten widok przeprawiał mnie o ból w sercu.
- Nie wiem. - Odparłam. - Próbowałam cie usprawiedliwiać. Przekonywałam się ze już nigdy więcej tego nie zrobisz...
- Bo nie zrobię...
- Może wcale nie o to chodzi, gdybyśmy się nawet z tym uporali, wcale nie wiem czy tego chce.
- Nie chcesz być ze mną ?
- Jeżeli mamy to sklejać obietnicami i zapewnieniami to nie. - Mruknęłam.
- Jestem pewny że powinniśmy być razem, nawet sama mówiłaś tak niedawno.
- Tak jak byliśmy kiedyś razem ? To już nie możliwe.
- To nie znaczy ze nic nie zostało, nie możemy cofnąć czasu ale możemy iść na przód.
- Zacząć od nowa ?
- Tak, tu i teraz. Nie mówię żeby zapomnieć o tym co było ale..
- Justin, przestań ... Wszystko się rozpadło...
- Ale można to odbudować. Chce aby cały świat znów nas zobaczył jak szczęśliwi idziemy przez park trzymając się za ręce i promieniejemy szczęściem. Jak...
- A pomyślałeś czego ja chcę ? Zapomnieć. Po prostu wymazać te wszystkie chwilę spędzone wspólnie z tobą, jeszcze niedawno myślałam inaczej ale to się zmieniło. Doszliśmy w życiu do momentu w którym nasze drogi się rozchodzą i kazdy powinien pójść własną ścieżką. To koniec. A teraz pozwól że pójdę się ubrać. Jutro rano już mnie tutaj nie zobaczysz. - Wyminęłam Justina lecz nie odeszłam zbyt daleko bo mnie zatrzymał łapiąc za nadgarstek. Podszedł do mnie powoli popychając w stronę ściany aż wkońcu się o nią opierałam. Przejechał delikatnie językiem po moich wargach i delikatnie pocałował.
- Czy na pewno chcesz aby ten pocałunek był naszym ostatnim ? - Spytał. Po tych słowach równocześnie po naszych policzkach spłynęły łzy...
* * *
To wcale nie jest takie krótkie jak mi sie zdawało, przynajmniej moim zdaniem ;) Tak wógóle to rozdział taki nudny jakiś . Szkoda że to już przed ostatni z II części, dokończe ten i potem 53...
Pytacie się mnie czy będzie część III, więc odpowiadam że tak. Planuje ją dopiero opublikować w listopadzie. Nię będzie długa. Będzie również troche bardziej realne i mniej "brazylijska" . xD Z chęcią zaczęła bym ją wcześniej ale nie mam czasu przez szkołe . ;/
Tak wogóle to jestem chora i wszystko mnie boli... I nie pójdę do szkoły w poniedziałek i będę się nudzić. Eh... i plastyka mnie ominie czyli nie będzie pogaduszek z Olkiem na temat. JB . ; // hahaha ... Przynajmniej przez ten czas coś napisze ; )
Dobra, już nie przynudzam. 2/2 będzie chyba w piątek. 

piątek, 3 września 2010

Rozdział 51 - nic już nie jest normalne

Na początek kilka spraw:
- Chciałam was przeprosić że nic było tyle czasu nowego rozdziału, powód ? Ojciec i szkoła, jak zapewnie wiecie z opisu GG skasował mi rozdziały (chyba przypadkiem), musiałam pisać to od nowa (przywracanie systemu gówno daje & pisałam na szybkiego bez weny tyle co pamiętałam) dlatego rozdział jest beznadziejny, nie miałam na to ochoty, tamta wersja była troche wzruszająca i bardziej ogarnięta, nie to co ta...
- Następny rozdział będzie już przed ostatnim w II części.
- Sorry że nie informuje, nie mam czasu.
- Ma tutaj być conajmniej 51 komentarzy (podpisywać się i nie spamować)
- Następny może w sobote (11.09.10)
- Nie mam chęci poprawiać błędów.

Oczami Justina

- Hej Justin. - Powiedziała uśmiechając się szeroko.
- Cześć. - Rzuciłem oschle na przywitanie.
- Wejdziesz ? - Spytała.
- No raczej. - Poszliśmy do salonu, usiadłem na kanapie.
- Może, się czegoś napijesz albo coś ?
- Daruj to sobie, i lepiej mi wytłumacz jak to możliwe że jestem ojcem tego bachora. -Jessica skrzywiła usta i usiadła koło mnie.
- Nie nazywaj tego dziecka bachorem... Ale ty naprawdę nic nie pamiętasz ?
- No jak widać nic dlatego proszę cię abyś mi to wkońcu wytłumaczyła !
- Tamtego dnia kiedy zniknęła Channel, nagrywaliśmy piosenkę i ze studia odwiozłeś mnie do domu. Źle się czułeś i byłeś zrozpaczony tą całą sytuacją więc przyszedłeś do mnie a potem zacząłeś się do mnie przystawiać...
- Ty sobie chyba żartujesz ! - Oznajmiłem przerywając jej. - I co ? I zaczęłaś mnie pocieszać tak że wylądowaliśmy w łóżku ?! - JJ przytaknęła. - To się wogóle nie trzyma kupy, tamtego dnia obudziłem się u siebie.
- Eee...bo cie odwiozłam potem.
- I niby dopiero teraz się zorientowałaś że jesteś w ciąży, po trzech miesiącach ?
- Nie, wiedziałam wcześniej tylko nie wiedziałam jak ci o tym powiedzieć, byłeś taki szczęśliwy z Channel.
- Właśnie, byłem, rozumiesz ? BYŁEM ! Ale ty to kurwa musiałaś popsuć... Nie wierze, to się wogóle nie klei i nie ma sensu. - Zacisnąłem pięści na kosmykach włosów. Gdyby mógł to bym jej wychlastał tą wytapetowaną buźkę z chytrym uśmieszkiem...
- Justin, za sześć miesięcy na świat przyjdzie nasze dziecko, uwierz. - Byłem wściekły, ale faktycznie nic nie pamiętam z tamtego wieczoru.
- Ty mnie po prostu złapałaś na dziecko ! Czego ode mnie chcesz ? Kasy, zrujnować karierę, zrobić komuś na złość czy co ?!
- Nic z tych rzeczy.
- Nie uwierzę i nie uwierzę dopóki nie zrobisz tych wszystkich badań, jutro jedziemy do lekarza.
- Dostałeś już przecież wyniki i zdjęcia USG. - Mruknęła krzyżując ręce na piersi.
- Pójdziemy zrobić jeszcze raz, i do mojego lekarza tym razem. Pobiorą ci krew, zrobią USG i wszystko inne co trzeba... - Po tych słowach Jessica wyglądała jakby zobaczyła ducha. - Coś nie tak ?
- Nie, wszystko jest ok... Daj mi numer i adres tego lekarza. - Powiedziała sztucznie się uśmiechając.
- Jeszcze nie wiem gdzie pojedziemy. Tak wogóle przyjadę po ciebie więc to mi nie potrzebne.
- E... Jutro nie będzie mnie u siebie, będą u mamy w San Diego i ona mnie zawiezie więc wyślij mi potem chociaż adres SMS.
- A twoja mama czasem nie mieszka w San Francisco ?
- Tak... Nie, nie. To znaczy przeprowadziła się ostatnio do San Diego. Więc jak będzie ?
- Prześle ci to mailem, nie mogę SMS. - Po tych słowach wyszedłem z jej domu cały wpieniony trzaskając drzwiami. Zadzwoniłem gdzie trzeba i umówiłem się na jutro na wizytę a potem wysłałam adres Jess. Jeździłem zatłoczonymi uliczkami LA kręcąc się w kółko próbując się przyzwyczaić do myśli że będę ojcem. Znudzony postanowiłem pojechać do Chrisa. Pięć minut później byłem już na miejscu. Zadzwoniłem dzwonkiem i otworzyła mi Pay.
- Cześć, jest Chris ?
- Siema, jest.
- Mogę wejść ? - Pay uniosła jedną brew do góry i przygryzła dolną wargę. Była lekko zdenerwowana.
- Nie wiem.
- Dlaczego ?
- Otwórz szerzej te drzwi ! - Usłyszałem zdyszany głos Beadlesa. Payton mruknęła coś pod nosem a chwile później zobaczyłem jak Christian prowadzi ledwo przytomną Nel.
- A jej co się stało ?! - Powiedziałem zdenerwowany.
- Schlała się, przez ciebie.
- Jest kompletnie zalana, weź stary mi pomóż a nie gapisz się i stoisz jak kołek. - Syknął Christian. Wziąłem ją pod drugie ramie wpakowaliśmy ją do mnie do samochodu. Posadziłem Nel na fotelu i przypiąłem pasami.
Od dwudziestu minut stałem w korkach i nic się nie ruszyłem do przodu, był chyba wypadek czy coś. Jakby tego było mało w do samochodu wleciał jakiś robak którego brzęczenie cholernie mnie irytowało, nawigacja sama się włączyła i gadała jakieś bzdury i nie chciała się wyłączyć a Nel obsunęła się tak ze głowę miała na moich kolanach a nogi dała na tapicerke. Komicznie to wyglądało ale wcale nie było mi do śmiechu, w każdej chwili mogła zwymiotować na moją tapicerkę.
Po dwóch godzinach dotarliśmy do domu. Wzięłam ją na ręce i zaniosłem na górę po czym położyłem na łóżku. Ściągnąłem z niej skórzaną kurtkę i obcisłe rurki. Poszedłem iść wsiąść prysznic.
Oczami Jessici
Justin wyszedł z domu cały wściekły trzaskając drzwiami. Nie sądziłam że będzie taki podejrzliwy i wyskoczy mi tutaj z tym lekarzem. I co ja ma teraz zrobić ? Przecież wtedy cała prawda wyjdzie na jaw a to się nie może stać ! Musze teraz szybko coś wymyślić. Z tych nerwów zapomniałam po informować media a one tutaj są najważniejsze. Zadzwoniłam do najtańszego brukowca i opowiedziałam całą sytuacje w imieniu przyjaciółki jego managera. Jutro już wszyscy będą o tym pisać w gazetach i internecie.
Oczami Justina
Nałożyłem lawendowy szampon na moje włosy, rozkoszowałem się jego zapachem aż do samego końca. Usłyszałem trzask drzwi a potem zobaczyłem Nel nachyloną nad kiblem. Bez wahania wyszłem z kabiny. Jedną ręką złapałem jej włosy a drugą położyłem na jej talii.
- Będziesz żygać ? - Nel zmierzyła mnie wzrokiem.
- Jeżeli będę mieć takie widoki jak teraz to z pewnością tak ! - Szybko wziąłem ręcznik i przepasałem sobie go na wysokości bioder. - Tak lepiej... - Syknęła.
*
Od kilku godzin siedzieliśmy na zimnych kafelkach spoglądając sobie w oczy. Nawet nie wiem jak doszło do tej sytuacji. Pieściłem swoim kciukiem jej ciepłą dłoń tak jakby nic się nie stało. Jakby nikt z nas nigdy nie popełnił żadnego błędu. Miałem motyle w brzuchu gdy przemierzałem wzrokiem jej ciało. Tak bardzo chciałem teraz wtulić ją w siebie ale było jeszcze na to za wcześnie, ale czy jeszcze kiedy kolwiek będzie jeszcze odpowiedni moment na to ? Czy ona mi wybaczy tak w pełni i nie będzie ukrywać żalu ? Zaakceptuje to dziecko ? A może to po prostu kwestia czasu ? Przecież ja ją tyle razy zraniłem, po co ja jej taka osoba jak ja, po co ma cierpieć i płakać gdy może cieszyć się życiem i śmiać... Gdyby tylko chciała znalazła by sobie kogoś lepszego ode mnie, a może chce ? Ale czy on będzie ją kochał tak bardzo jak ja ? Czy dopełniali by się tak jak my, jak dwie połówki pomarańczy złączone w całość ? A może to już czas aby pozwolić jej odejść i zapomnieć o wszystkim co nas łączyło i dzieliło, o planach i marzeniach jakie wiązaliśmy? Ale jak zapomnieć o tych oczach tryskających energią, ustach które budziły każdego ranka i układały do snu wieczorem, o policzkach które oblewały się rumieńcem zawsze kiedy była przy mnie i ją dotykałem, uszach do których szeptało ciche "kocham cie" i o wielu innych rzeczach które ona w sobie miała. Zadaje sobie tyle pytań i na żadne nie mogę uzyskać odpowiedzi. Czy to się w końcu zmieni ? I znowu w mojej głowie pojawiło się kolejne pytanie. Już nie mogłem dusić tego w sobie dłużej, w moim oku zakręciła się łza. Przechyliłem głowie do tyłu, jakby to wyglądało jakbym się teraz rozpłakał ?
Oczami Nel
"Tacy zwariowani w tym, co nazywamy miłością" Tak śpiewał mi kiedyś Justin, ale potem zaczęła śpiewać to Jessica w między czasie komplikując moje życie. Dlaczego moje życie musi przypominać brazylijską telenowele ? Czasem mam wrażenie że za rogiem czai się Aston Kutcher z kamerami i swoją ekipą, ale to tylko złudzenie, a szkoda.
Teraz siedzę od kilku godziny na zimnych kafelkach a na przeciwko mnie JB masujący moją rozgrzaną dłoń swoim kciukiem, czuje jak moje policzki przez to płoną, to jego obecność i dotyk tak na mnie działa. Chciała bym wiedzieć co siedzi w jej głowie, mam nadzieje że nie myśli sobie że mu wybaczyłam albo tak szybo to zrobię. To wcale nie jest takie proste jakby się wydawało. Te wszystkie fanki zazdroszczą mi tego że jestem z nim. Wydaje się im że mamy takie wspaniałe życie, one po prostu nie wiedzą że cały czas zachowuje się jak pospolity fiut, mimo to go nadal kocham i chyba będzie tak do końca moich dni a nawet dłużej. Zapewne ta miłość będzie zmieniać swój rodzaj, siłę i sposób w jaki będę ją okazywać. ale nadal nią będzie Gdybym mogła cofnąć się te kilka lat wstecz i stanąć przed wyborem pójścia do galerii z przyjaciół mi czy zostać w domu i najprawdopodbnie nigdy go nie poznać poszła bym tam. Odważyła bym się jeszcze raz przez to przechodzić, jeszcze raz cierpieć tylko po to aby w między czasie czuć jego słodki oddech na swojej szyj, spoglądać w jego czekoladowe oczy w których zawsze są iskierki szczęścia, bawić się kosmykami jego aksamitnych włosów i po prostu być przy nim aż do usranej śmierci. W dniu w którym go poznałam odnalazłam sens życia. Teraz tylko marze o tym aby się na niego rzucić i zapomnieć o otaczającym nas świecie. Ale czy to by było normalne i na miejscu ? Jaka dziewczyna o zdrowym rozsądku by tak zrobiła po tym wszystkim ? Tylko chodzi o to że ja nie jestem normalna, nic już nie jest normalne. Mam wrażenie że kiedyś żyłam w innym świecie, wszystko tam było prostsze, tak jakby się patrzyło przez różowe okulary.