Rozdział z dedykacją dla Emilki L. Bo ma dzisiaj urodziny < 3
Film mi się urwał, tak sama jak za każdym razem kiedy byłam chora. Nie pamiętałam kilku poprzednich godzin z mojego życia i wszystko mi się mieszało. Z zamkniętymi oczami ziewnęłam cicho i chciałam się przeciągną, ale Justin tak mocno ściskał mój brzuch, że ledwo oddychałam. Ostrożnie rozplątałam jego dłonie i przekręciłam się przodem do niego. Patrzyłam jak słodko śpi, w dodatku z otwartymi ustami i zaschniętą śliną na policzku. Wywróciłam oczami i wytarłam go rękawem jego bluzy, jak malutkie dziecko. Zaciamkał głośno i położył się na plecach przyciągając mnie do siebie. Minęło jakieś pięć minut, już nie mogłam tak leżeć więc powoli i delikatnie uwolniłam się z jego uścisku próbując go przy tym nie obudzić. Nie wiem czy miało to jakiś sens bo w między czasie zachciało mi się z nim porozmawiać. Byłam uzależniona od jego głosu. Zawsze mogłam włożyć w uszy słuchawki od mp3 ale to nie to samo.- Justin – Szepnęłam cichutko, uśmiechną się lekko i włożył rękę pod moją, ale zarazem jego bluzę. Dobrze, że miałam jeszcze koszulkę pod spodem. - Justin – Zawołałam go po raz kolejny, tym razem usta miałam przy samym jego lewym uchu. Zobaczyłam, że ma w nim dziurkę. kompletnie o niej zapomniałam. - Śpiochu kiedy się obudzisz ? – Jęknęłam cicho pod nosem, byłam lekko zdenerwowana.
- Już nie śpię. – Szepnął, a ja odruchowo podniosłam się z jego ciała.
- Yhym .. sorry. - Wymamrotałam.
- Za co? – Przeciągną się i ziewną dosyć głośno.
- No za to że cie obudziłam, nie powinnam tego robić.
- Nic się nie stało, naprawdę. - Posłałam mu blady uśmiech.
- To dobrze .. Wiesz co ?
- Co ?
- Głodna jestem, nic jeszcze dzisiaj nie jadłam. Pójdę sobie coś zrobić.
- Nie mam mowy, ja ci pójdę zrobić czekaj tutaj.
- Nie musisz.
- Musze, jesteś chora, powinnaś odpoczywać.
- Niech ci będzie. - Opowiedziałam obojętnym tonem. Justin przykrył mnie kocem i wyszedł z pokoju delikatnie całując mnie w kącik ust. To było takie wspaniałe znów czuć jak napiera swoimi wargami na moje. Opatuliłam się ciepłym kocem i przyciągnęłam swoje kolana do brody. Czekałam już dobre pół godziny, JB przepadł i nie wracał. Gdy miałam już wstać z łóżka drzwi się otworzyły. Zobaczyłam że Justin trzyma w ręku sporą tace. Podszedł do mnie i położył ją na stoliku.
- Smacznego. - Podziękowałam chłopakowi i zjadłam naleśniki które mi usmażył.
Wzięłam ostatni łyk jeszcze ciepłej herbaty z miodem i cytryną po czym odstawiłam szkanke.
- Ty nie wiesz, jak ja teraz się czuję. To jest jeszcze gorsze niż twój pseudo ból… – Powiedziałam nagle, nawet nie zastanawiając się nad tym co się obecnie dzieje i czy te słowa mają jaki kolwiek sens. Justin przymkną oczy i pochylił się nade mną. Musną lekko moje usta, nie był nachalny, brutalny czy coś w tym guście. Był delikatny, jak bym była z cienkiego szkła i bał się, że może mnie uszkodzić. Leżał na mnie, dalej z przybliżonymi ustami do moich, na przynajmniej 2 milimetry. Otworzyłam oczy które miałam przymknięte i wpatrywałam się w chłopaka. Uśmiechną się przy moich wargach, że czułam ten jego entuzjazm, który teraz przechodził przez jego ciało.
- Przepraszam, nie powinienem – Odsuną się od mnie i położył obok. Przekręciłam się plecami do niego i westchnęłam głośno.
- Bimber, zawsze wszystko musisz popsuć ?
- Co ? - Spytał unosząc się do pozycji siedzącej. Głośno warknęłam uderzając pięścią o materac łóżka.
- Nic... - Wybuchłam głośnym płaczem i skuliłam się ja precelek. Chłopak objął mnie swoim ciałem i wyszeptał do ucha "Proszę, nie płacz". Pocałował w czubek nosa i zachował się tak jakby czytał w moich myślach.
- Czy to znaczyło że chcesz abyśmy o tym wszystkim zapomnieli ?
- O wszystkim co związane z JJ. - Poprawiłam go.
*
Wsunęłam na siebie obcisłe spodnie i spojrzałam w lustro. Uśmiechnęłam się do swojego obicia, w którym był również Justin, leżał plackiem na łóżku i ciężko dyszał. Zaśmiałam się pod nosem, zapinając guzik od spodni, co było nie lada wyczynem, szczególnie, że dłonie chodziły mi jakbym właśnie dostała padaczki, byłam cholernie zmęczona. - Ruszaj się, bo się spóźnię a to jest ważna kolacja.– Wymruczałam szczęśliwa na jego widokiem. Założyłam na siebie bluzkę po czym wyszłam z naszej sypialni, zabierając po drodze swoją torebkę. W drodze do garażu zahaczyłam jeszcze o kuchnię skąd wzięłam z lodówki jogurt i w końcu poszłam tam, gdzie miałam iść. Wsiadłam do samochodu chłopaka i czekałam tak aż łaskawie się ubierze i zejdzie na dół. Znudzona zaczęłam stukać paznokciami o szybę, co przyprawiło mnie o ból głowy, natychmiast przestałam i włączyłam radio.
- Pierwsze miejsce należy do Justina Biebera i Jessici Jarrell, kawałka „Overboard”, który idealnie pasuje na samotny sobotni wieczór. – Powiedział DJ i sekundę później usłyszałam piosenkę JB. W tym momencie do samochodu wsiadł on we własnej osobie i zepsuł cały nastrój.
- Wyłącz to, jej głos przyprawia mnie o mdłości. - Syknął Justin.
- Dobra - Powiedziałam bez żadnego entuzjazmu. Musnęłam jego usta i ruszyliśmy. Przez cała drogę rozmawialiśmy, śpiewaliśmy jakieś głupie piosenki i zachowywaliśmy się tak jakbyśmy mieli znów piętnaście lat. To, co dziś jest rzeczywistością, wczoraj było nierealnym marzeniem.
- No to do zobaczenia za dwa tygodnie, szybko zleci zobaczysz. - Powiedział smutnym głosem.
- Mam nadzieje. Tylko się nie wykończ, masz tyle sesji, koncerty, gala i kręcenie teledysku. Dbaj o siebie. - Wtuliłam się w niego mocno po czym skierowałam się w stronę wejścia do restauracji. W środku czekała już na mnie Emily, redaktorka Vouge i jeszcze jakiś facet, też z tej gazety.
Kolacja trwała już od conajmniej dwóch godzin i wkońcu się skończyła. Wychodząc z restauracji byłam szczęśliwa. Wkońcu będę na okładce specjalnego wydania Vouge a spawa z Jess to przeszłość. Napisałam sms do Jeya aby wpadł do mnie dziś wieczorem. Zgodził się. Zamówiłam taksówkę i wróciłam do pustego domu. Przebrałam się w stary dres, i włączyłam telewizor. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Niechętnie podniosłam swoje cztery litery, poszłam otworzyć. Myślałam że to Jeydon przyszedł wcześniej. Otworzyłam drzwi.
- He..y - Wydukałam. Myliłam się. To nie był Jey, tylko Jessica. Wyglądała jakby chciała mnie zabić ! Gdy tylko mnie zobaczyła, podeszła bliżej i bezczelnie pchnęła na ścianą. Uderzyłam w nią plecami, czując od razu ostry ból w okolicy łopatek.
- Dlaczego ty musisz to psuć ! - Krzyknęła. - Ty nie rozumiesz że ja go kocham ? - W jej oczach był smutek i żal.
-Odczep się odemnie i od Justina ! Zrozum on cie nie kocha. - Powiedziałam spokojnie odwracając się do niej placami. - Wyjdź stąd, jak przyjdę nie chce cie tutaj widzieć. - Wzięłam głęboki oddech i wyszłam do ogrodu zostawiając ją tam samą aby ochłonęła. Chciałam zaczerpnąć świerzego powietrze. Usiadłam przy basenie i czekałam chwile z nadzieją że opuści dom. Nie chciałam się z nią wykłócać, chciałam spokojnie żyć. Jessica niestety nie odeszła i jak się okazało poszła za mną. Wstałam i spojrzałam jej prosto w oczy. Dziewczyna złapała mnie za nadgarstki i pchnęła do basenu. Poczułam nieprzyjemny ból. Woda zrobiła się lekko pomarańczowa a z każdą sekundą przybierała czerwoną barwę. Chciałam się wynurzyć ale moje włosy wplątały się w flirt. Zaczęło mi brakować powietrza. Robiłam wszystko co w mojej mocy, ale bez efektów. Z każdą chwilą było już tylko gorzej. To był już mój koniec.
* * * Nie będę sie dzisiaj rozpisywać. To już przedostatni rozdział z II części. Dziękuje ze głosowałyście na Dafidoff w tym konkursie i mam nadzieje że będziecie to dalej robić bo to ważne.
Następny rozdział jak będzie conajmniej 53 komentarzy i 150 głosów w tym konkursie. Dacie radę, wierze w was.
Do następnego ; *
Następny rozdział jak będzie conajmniej 53 komentarzy i 150 głosów w tym konkursie. Dacie radę, wierze w was.
Do następnego ; *