sobota, 31 lipca 2010

Rozdział 41 - Stuck in the moment

Rozdział z dedykacją dla Emilki . < 3
Wiele osób pisze mi na GG że nie wiem jak wygląda Jey. Więc obejrzyjcie filmik na YT >klik< 
Jak myśle że będę musiała go przedstawić w złym świetle to mi jest przykro bo on taki słit. xD
A teraz czytajcie . < 3
Oczami Justina
Nel usiadła koło mojego łóżka i dalej nie odrywała wzroku od podłogi. Po chwili spojrzała na mnie ale to nie trwało długo. Nic się nie odzywałem tylko czekałem na jej kolejny ruch. Kilka minut później ponownie na mnie spojrzała.
- Justin, przepraszam. To wszystko moja wina... - Schowała twarz w dłonie a wtedy łzy z policzków znalazły się na jej brodzie. Zawsze gdy płakała źle się z tym czułem, potrafiłem zrobić wszystko aby się uśmiechnęła choć na chwile.
- Nel, proszę cie nie mów tak a zwłaszcza nie płacz bo nie mogę patrzeć na twoje łzy, to nie twoja wina. To ja jechałem jak wariat.
- Justin ale to ja potraktowałam cie jak śmiecia. Gdyby nie ja to by nic takiego się nie stało... jestem pieprzoną arogancką egoistką...
- Proszę cie przestań. - Przesunąłem się na bok łóżka. - Usiądź koło mnie. - Nel zajęła miejsce na krawędzi łóżka. Spojrzałem jej głęboko w oczy i przysunąłem jej twarz do swojej.
- Kochasz mnie jeszcze ? - Wyszeptałem. Po jej policzkach spłynęła kolejna porcja łez którą otarłem kciukiem. - Bądź szczera. To dla mnie ważne, chce wiedzieć czy jest jeszcze szansa abyśmy byli kiedy kolwiek razem. Ty i ja na zawsze.
- Ja nie wiem, po prostu nie wiem. Mam mętlik w głowie.
- Może masz mętlik w głowie ale gdzieś w głębi serca mnie kochasz. Ty po prostu nie potrafisz mnie tutaj kochać przez to co się stało. Powiedz czy tak nie jest ? - Znowu odwróciła swój wzrok. - Patrz mi w oczy, czy to naprawdę takie trudne ? Zachowujesz się jakbyś miała coś do ukrycia przede mną.
- To nie tak...
- A jak ?
- Mam być szczera ? - Pokiwałem twierdząco głową. - Chciała bym żeby znowu było tak jak dawniej, żeby tamte wspaniałe momenty powróciły i żebyśmy byli na zawsze razem ty i ja. Tylko ... ehh...Bo widzisz... ja mam kogoś. - Odrazu ogarnęłam mnie niewyobrażalna złość i pustka.
- Jak to masz kogoś... ?! - Nel zacisnęła włosy w pięści i zaniosła się głośnym szlochem. Wstała z łóżka i zrobiła rundkę wokół pomieszczenia próbując się uspokoić. Po chwili przystanęła i chciała coś z siebie wykrztusić ale nie dała rady. Odgarnęła włosy z twarzy i tyle co zdołałem odczytać z jej ust to "Nie mogę, sorry". Wybiegła z sali. Pozwoliłem łzą wypłynąć na powierzchnie, nie mogłem tego dusić w sobie. Chwile później przyszła Payton z Chrisem, cholernie ciężko było mi udawać że wszystko jest dobrze bo nie było. Nadal do mnie nie docierało że Nel ma kogoś. Gdy skończyła się pora odwiedzin zawołałem pielęgniarkę. Poprosiłem ją o kartkę i o coś do pisania. Chwile później dostałem to o co prosiłem plus kilkadziesiąt zdjęć do podpisania dla córek personelu. Miałem dosyć już tej całej sławy która całkiem rozwaliła mi życie prywatne. Miliony wrzeszczących fanek, drugie tyle anty fanów i zero prywatności, najchętniej rzucił bym to i zaszył gdzieś na odludziu w Tennessee. Usiadłem wygodnie, trochę pomyślałem a po chwili piosenka była gotowa. (Tytuł "Stuck in the moment". Przeczytajcie tłumaczenie, sorry jak są jakieś błedy w nim ale nie mam czasu sprawdzać)

With you, / Z tobą,
With you, / Z tobą,
I wish we had another time, / Chcę żebyśmy byli w innym czasie,
I wish we had another place... / Chcę żebyśmy byli w innym miejscu ...

Now Romeo & Juliet, / Teraz Romeo i Julia,
They could never felt the way we felt, / Mogliby nigdy nie czuć tego, co my czujemy,
Bonnie & Clyde, / Bonnie i Clyde,
Never had the highlight, / Nigdy nie mieli ważnego wydarzenia.
We do, / My mamy,
We do... / My mamy...

You and i both know it can't work, / Oboje wiemy, że to nie zadziała,
It's all fun and games, / To wszystko jest pełne zabawy i gry,
'til someone gets hurt, / Do czasu aż się kogoś nie zrani,
And i don't, I won't let that be you... / Nie pozwolę, żebyś to była ty...

Now you wanna let go, / Teraz chcesz odejść,
And i wanna let you know, / A ja chcę, żebyś wiedziała,
There might be something real between us two, who knew? / To może być coś prawdziwego między naszą dwójką, kto wie?
Now we don't wanna fall but, / Teraz nie chcemy upaść ale,
We're tripping in our hearts and it's reckless and clumsy, / potykamy się w naszych sercach to jest lekkomyślne i niezdarne,
'cause i know you can't love me here... / Ponieważ wiem że nie potrafisz mnie tutaj kochać...

I wish we had another time, / Chcę żebyśmy byli w innym czasie,
I wish we had another place, / Chcę żebyśmy byli w innym miejscu,
But everything we have is stuck in the moment, / Ale wszystko co mamy tkwi w momencie,
And there's nothing my heart can do, / I tutaj nie ma nic, co moje serca może zrobić,
To fight with time and space 'cause, / Dla kłótni z czasem i przestrzenią ponieważ,
I'm still stuck in the moment with you... / Ciągle tkwię w momencie z tobą...

See like Adam & Eve, / Jak Adam i Ewa,
Tragedy was a destiny, / Tragedia była przeznaczeniem,
Like Sunny & Cher, / Jak Sunny i Cher,
I don't care, / Nie obchodzi mnie to,
I got you baby... / Mam ciebie kochanie...

See we both, / Zobaczmy obydwoje,
Fightin' every inch of our fiber, / Walczymy każdym calem naszego włókna,
'cause in a way, / Ponieważ na drodze,
It's gonna end right but, / To będzie koniec ale słusznie
We are both too foolish to stop... / Obydwoje jesteśmy za mało mądrzy aby przestać

Now you wanna let go, / Teraz chcesz odejść
And i wanna let you know, / a ja chcę, żebyś wiedziała
There might be something real between us two, who knew? / To może być coś prawdziwego między naszą dwójką, kto wie?
Now we don't wanna fall but, / Teraz nie chcemy upaść, ale,
We're tripping in our hearts and it's reckless and clumsy, / potykamy się w naszych sercach to jest lekkomyślne i niezdarne
'cause i know you can't love me here... / Ponieważ wiem, że nie potrafisz mnie tutaj kochać

I wish we had another time, / Chcę żebyśmy byli w innym czasie,
I wish we had another place, / Chcę żebyśmy byli w innym miejscu,
But everything we have is stuck in the moment, / Ale wszystko co mamy tkwi w momencie,
And there's nothing my heart can do, / I tutaj nie ma nic, co moje serca może zrobić,
To fight with time and space 'cause, / Dla kłótni z czasem i przestrzenią ponieważ,
I'm still stuck in the moment with you... / Ciągle tkwię w momencie z tobą...

I wish we had another time, / Chcę żebyśmy byli w innym czasie
I wish we had another place, / Chcę żebyśmy byli w innym miejscu
'cause everything we did, / Ponieważ wszystko co zrobiliśmy
And everything we have is stuck in the moment, / i wszystko co mamy tkwi w momencie
Yeahhh...

I wish we had another time, / Chcę żebyśmy byli w innym czasie,
I wish we had another place, / Chcę żebyśmy byli w innym miejscu,
But everything we have is stuck in the moment, / Ale wszystko co mamy tkwi w momencie,
And there's nothing my heart can do, / I tutaj nie ma nic, co moje serca może zrobić,
To fight with time and space 'cause, / Dla kłótni z czasem i przestrzenią ponieważ,
I'm still stuck in the moment with you, / Ponieważ ciągle tkwię w momencie z tobą,
Yeah,
Whoa whoa...

*
Przez ostatnie dwa tygodnie aż do wczoraj musiałem gnić w tym szpitalnym łóżku, jeść papki a najgorsze to spotykać się z podnieconymi córkami personelu szpitala. To powinno być zabronione i pewnie było ale nikt nie zwracał na to uwagi. Od tamtego dnia nie widziałem Nel, nie przyszła ani razu, chciałem napisać albo zadzwonić ale to nie miało by sensu bo zapewne nie chce mnie już znać. bo po jaką cholerę jej ktoś kto cięgle ją rani i doprowadza do płaczu... Pytałam się Chrisa oraz Pay co u niej ale nie chcieli o tym gadać. To mogło oznaczać tylko jedno albo się całkiem załamała albo teraz dobrze się bawi ze swoim nowym chłopakiem, podejrzewam że to drugie. Całkiem straciłem chęć do życia.
Oczami Nel
Znowu to samo, obudziłam się cała we łzach i zalana potem. Każdej nocy ten sen stawał się bardziej realny i towarzyszyły mu silniejsze emocje. Byłam na skraju załamanie nerwowego. Cały czas musiałam udawać sztuczny uśmiech przed Jeyem i aparatami, czasem też grałam przed Chrisem ale to nie miało sensu bo on znał mnie na wylot. Jedynie Pay mogłam się wypłakać i wiedziałam że choć trochę mnie rozumie. Cały czas próbowała mnie zaciągnąć do Justina ale ja byłam pewna że nie chce mnie znać po tym co się stało w szpitalu. Całkowicie dałam pochłonąć się pracy bo tylko tam nie myślałam o życiu prywatnym.
Poszłam do łazienki i wzięłam ciepłą kąpiel. Zrobiłam dużo piany, zapaliłam kilka świeczek oraz puściłam piosenkę "Down to Earth" a następnie "Common Denominator". JB miał tam taki spokojny głos który zawsze mnie uspokajał i dostawałam motyli w brzuchu. Mogłam wtedy całkowicie zapomnieć o problemach i otaczającym mnie świecie. Gdy woda zrobiła się chłodna wyszłam z wanny i wytarłam dokładnie całe ciało. Wtarłam kokosowy balsam po czym ubrałam zwykłe białe bikini a na to liliowy krótki szlafrok. Zrobiłam lekki makijaż i wyprostowałam dokładnie każde pasmo włosów. Zeszłam do kuchni, na lodówce zostawiłam karteczkę dla mojej współlokatorki "Pay wychodzę dzisiaj wcześniej nie wiem kiedy wrócę, nie martw się." Wróciłam na górę i założyłam białą zwiewną sukienkę za kolana. Wyszłam na plaże, lekki wiaterek rozwiewał moje włosy a wschodzące słońce muskało moje ciało. Postanowiłam pójść na mały pomost, który jest oddalony od plaży. To miejsce zakrywały palmy, krzewy i głazy, po których trzeba przejść, aby się tam dostać. Mocząc gołe stopy, który zwisały mi bezwładnie do wody, położyłam się na drewnianych belkach po czym zamknęłam oczy. Obudziłam się zapewne po kilku godzinach, słońce nieźle prażyło i znajdowało się wysoko na horyzoncie.
- Wreszcie cie znalazłem, a więc tutaj się ukrywałaś. - Usłyszałam głos Jeydona. Gdy się odwróciła zobaczyłam jego postać zbliżającą się do mnie w szybkim tępię. Usiadł koło mnie i objął mnie ramieniem po czym pocałował w policzek. Nic się nie odzywałam tylko patrzyłam pustym wzrokiem w nieistniejący punkt na morzu. Momentami miałam już dość Jeydona ale mimo to byłam z nim, nie byłam pewna ale chyba na siłę. - Co się nie odzywasz ? - W odpowiedzi wzruszyłam tylko ramionami i spuściłam wzrok.
- Myślę. - Wyszeptałam po chwili nieco zachrypniętym głosem.
- O czym ?
- I tak nie zrozumiesz...
- A może zrozumiem, dlaczego zakładasz że nie ?
- Bo po prostu to wiem. Możesz już iść ? Chce pobyć troche sama dlatego tutaj przyszłam.
- Nie zostawię ciebie tutaj samej.
- To ja ciebie tutaj zostawię. - Zsunęłam jego rękę z mojego ramienia i wstałem. Zrobiłam kilka kroków po czym się odwróciłam. - Nawet nie waż się za mną iść. - Powiedziałam głośno. - Już nigdy więcej. - Po chwili wyszeptałam tak aby tego nie usłyszał. Ruszyłam w drogę, nie miałam konkretnego celu lecz po chwili go znalazłam, po prostu szłam brzegiem plaży aż w końcu dotarłam na miejsce.
Zadzwoniłam dzwonkiem a po kilkunastu sekundach drzwi się uchyliły.
- E...Payton i Chrisa nie ma... Przed chwilą wyszli. - Justin zrobił krok do tyłu a ja dwa do przodu. Zarzuciłam mu ręce na szyje i wtuliłam się w niego całym ciałem.
- Przyszłam do ciebie. - Wyszeptałam mu do ucha. Justin niepewnie położył ręcę na mojej talii, po chwili jedną przeniósł na moją głowę a drugą na plecy.
- Co się stało ? - Wymamrotał pod nosem.
- Tęsknie za tobą skarbie.
- Ja też... - Justin odsunął mnie od siebie i położył ręce na moich ramionach. - Czy ty powiedziałaś skarbie ? - Pokiwałam twiedząco głową i znów znalazłam się w jego czułych objęciach.
* * *
Eh... tyle dni bez neta = masakra.
Ale były też tego plusy... np. Wymyśliłam III część opowiadania... tylko nie wiem czy będę ją pisać bo ile można czytać o losach Nel i Dżastonka ? ; D I jak z czasem będzie... Ale do tego jeszcze dużo czasu więc pomyśle nad tym.
Od jutra będę mogła informować już tak jak dawniej o rozdziałach. Następny postaram się dodać w poniedziałek. Sorry ze błędy jeżeli się pojawiły bo napewno.
Do następnego. ; *
Ps. 41 <~~

niedziela, 25 lipca 2010

Rozdział 40 - Justin się obudził

2 tygodnie później
Obudziłam się w nocy cała zalana potem i z mokrymi policzkami. Czyżbym płakała przez sen? Chyba tak. Śniło mi się że stałam zupełnie sama na środku pola kukurydzy. Słońce ogrzewała moje ciało a lekki wiaterek rozwiewał moje włosy. Nagle wszystkie kolby zaczęły się trząść a ja nie wiedziałam o co chodzi, po chwili zobaczyłam mężczyznę w kapturze, nie widziałam jego twarzy. W ręce trzymał nóż i kawałek sznurka. Deszcz lunął z nieba i rozpętała się burza.
-Czego chcesz? Kim jesteś?- zapytałam cofając się do tyłu. On tylko posłał mi cwaniacki uśmieszek i zbliżył się do mnie jeszcze bliżej, zaczęłam uciekać ale on był szybszy. Chwycił mnie za nadgarstki i podniósł do góry, sprawiając że nie miałam gruntu pod nogami. Wtedy jego kaptur się zsunął. Zobaczyłam Justina, miał przekrwione i podpuchnięte oczy, podrapaną i posiniaczoną twarz a z jego wargi sonczyła się niemal że czarna krew. Poczułam ukucie, spojrzałam w dół, zobaczyłam że z mojego brzucha wystawał wielki nóż. Przysunął swoją twarz do mojej i wyszeptał "To za to ci mi zrobiłaś i za Jeydona". Wtedy się obudziłam. Poszłam do łazienki po czym stanęłam przed lustrem opierając się o umywalkę.
- Bądź silna. - Powiedziałam do swojego odbicia. Miałam okropne poczucie winy że Justin leże w śpiączce przeze mnie a ja się od tamtej randki regularnie spotykam z Jeydonem. Od tego czasu codziennie śni mi się ten sen. Tylko Justin uśmierca mnie na różne sposoby. Może to już czas iść do jakiegoś terapeuty, sama nie wiem chodź to by mi dobrze zrobiło w tym tępię czeka mnie psychiatryk.  No ale co ja mam na to poradzić że on ma  w sobie to coś i potrzebuje wypełnić pustkę w sercu "używając" Jeya... Chlusnęłam twarz zimną wodą i wróciłam do łóżka. Nie zasnęłam już. Wpatrywałam się w sufit i myślałam co by było gdybym wtedy nie przyjechała do Atlanty, nie poznała bym Justina, pewnie wszystko było by wiele prostsze. Choć mogła bym wylądować z gromadką dzieci pod warzywniakiem...
O dziewiątej zeszłam do kuchni na śniadanie. Była tam już Pay ze swoim chłopakiem która jak zwykle zaświniła cały blat okruszkami i masłem. Mieszkanie z nią to czasem udręka... ale lepsze to niż samotność w czterech ścianach.
- Chris a ty tutaj przypadkiem nie przebywasz za często ? - Stanęłam przed nim i zaczęłam stukać paznokciami w blat.
- E..noo. - Zaczął się jąkać.
- Spoko, rozumiem że w tym wielkim domu zgubił byś się bez Justina a tego nikt by nie chciał. - Zaśmiałam się z Pay pod nosem a ten strzelił buraka i też zaczął się śmiać. Zjadłam śniadanie, płatki z mlekiem bo jak zwykle w lodówce było prawie pusto. Poszłam do łazienki i wzięłam ciepły i długi prysznic. Wysuszyłam włosy i dokładnie je wyprostowałam. Nie chciało mi się dziś malować więc postawiłam na naturalność, jedynie trochę korektora pod oczy. Z szafy wyciągnęłam pierwsze lepsze spodnie, szarą koszule w kratkę, czarne trampki i torebkę z pumy, szyje oplotłam szarym szalikiem ponieważ bardzo bolało mnie gardło. >klik< . Nie powiem że wyglądałam dobrze ale nie miałam ochoty się stroić i dobierać ciuchów. Do torebki włożyłam gumy do żucia, telefon, kluczyki od domu i od mojego kanarkowego volkswagena którego po prostu kocham i nigdy mnie nie zawiódł. Czasem prawdę mówiąc czuje się w nim jak barbie ale mniejsza o to. Po godzinie dotarłam na drugi koniec miasta i znajdowałam się pod szpitalem. Zaparkowałam na parkingu i skierowałam się w stronę wejścia gdzie zostałam zaatakowana przed trzech paparazzi. Już widzę jutrzejszy nagłówek jakiegoś brukowca. "Modelka Channel Black bez makijażu i w niegustownych ciuchach udaje się na potajemne schadzki z Justinem, czy jej obecny chłopak powinien się bać ?". Nie nawidzę takich ubarwionych wiadomości. Tak jakby nie można było już odwiedzić nieprzytomnego przyjaciela w szpitalu. Prawdę mówiąc nie wiem czy mogę nazwać JB moim przyjacielem albo kolegą a zwłaszcza chłopakiem. Nie wiem jak określić stosunki między nami, chyba po prostu znajomi. Zawsze będzie zajmować ważne miejsce w moim sercu ale narazie chce go odstawić na drugi plan. Czuje że go kocham i to bardzo ale boje się przyznać do tego.
Chwile później dotarłam do jego sali. Leżał tam niemal że sztywno jak zawsze... odrazu resztki dobrego humoru wyparowały ze mnie. Usiadłam na krześle koło jego łóżka i po prostu tam siedziałam. Co jakiś czas odgarniałam kosmyki włosów które spadały mu na powieki i wypowiadałam bezsensowne zdania.
Oczami Justina
Kolejny dzień, tak mi się przy najmniej wydaje bo straciłem rachubę czasu i nie wiem ile tutaj jestem. Według  lekarzy leże tutaj kompletnie sztywny i nie wiem co się dzieje. Ale to nie do końca prawda, mogę ruszać szyją, palcem u stopy i górną wargą może to nie wiele ale robię małe postępy, wiem również co się dzieje wokół mnie i słyszę każdy słowo. A zwłaszcza słowa Nel, mówi że mnie kocha, ile by dała abym się obudził i ją usłyszał. Ale ja jak ten ciul nie mogę nic, kompletnie nic. Ale z tym że mnie kocha to coraz rzadziej tak jakby próbowała wymazać to ze swojej pamięci. Wiem że nie jest jej łatwo.
- Jest już późno, do zobaczenia jutro Justin. - wy powiedziała mi do ucha. Nie pożegnała się pocałunkiem jak to kiedyś robiła. Zebrałem wszystkie siły, rozchyliłem usta i wypowiedziałem ciche "nie". Wkońcu mi się udało, chodź nie byłem pewien czy słyszała.
- Nel opanuj się bo cie psychiatryk czeka,. - Wykrztusiła przez zaciśnięte zęby.
- Nie idź jeszcze. - Wyszeptałam. - Proszę. - Dodałem po chwili. Z trudem podniosłem powieki. Nel stała przed moim łóżkiem z lekko rozchylonymi wargami.
- Ty.. się o..obudziłeś. - Wydusiła z siebie po chwili. Pokiwałem twierdzocą głową.
Oczami Nel
Justin się obudził. A ja kompletnie nie wiem co mam zrobić. To znaczy wiem że muszę zawołać tutaj lekarza i ... ee po co ja jeszcze tutaj stoję.
- Poczekaj chwile. - Wyjąkałam. Jak zwykle spanikowałam, cała ja, po prostu świetnie. Ruszyłam w stronę drzwi i gdy je otworzyłam wpadłam na lekarza który miał zapewne zamiar wejść.
- Justin się obudził. - Odrazu gdy to wypowiedziałam lekarz nie zwracając uwagi na to że stoję przed nim podszedł do niego, w efekcie zostałam lekko staranowana. Pielęgniarka wyprosiła mnie z sali. Zadzwoniłam do Chrisa żeby przyjechał jak najprędzej co oznaczało godzina. Kwadrans później personel szpitala opuścił sale i pozwolił mi do niego wejść. Po chwili zastanowienia weszłam po czym odrazu ruszyłam w strone łóżka nie odrywając wzroku od czubka mojego obuwia.
* * *
Dziś bez ogłoszeń parafialnych.
Do następnego. ; *

sobota, 24 lipca 2010

Rozdział 39 - No to spróbujmy jeszcze raz.

Rozdział dedykuje Klaudii D. < 3
Oczami Nel

Bezsilna oparłam się o futrynę drzwi i obsunęłam się na podłoge. Nie mogłam nic zrobić, jedynie się przyglądać. Lekarze cały czas wpuszczali mu jakieś płyny do żył, robili sztuczne oddychanie i założyli maske tlenową. Nie mogłam opanować łez.
- Defibrylator ! - krzyknął jeden z lekarzy. Minęło kilka minut i lekarz odłożył go na miejsce. - Czas zgonu 18:44. - Odezwał lekarz.
- Spróbujmy jeszcze raz. - Powiedział ordynator.
- Nie ma po co. - Wtedy poczułam jak ktoś mnie obejmuje. To była Payton, za nami stał Chris który powstrzymywał łzy.
- Teraz to już nic nie będzie takie samo, nic...kurwa nic. - Znów wybuchłam nie opanowanym płaczem. Christian z Payton milczeli. Nie wiem czy minęło kilkanaście sekund ale znów lekarze zaczeli go reanimować. Chwile później padły słowa "mamy go", wtedy po moim policzku spłynęła łza, łza szczęścia. Jeszcze mocniej wtuliłam się w Pay.
*
Minęły jakieś dwie godziny i znalazłam się pod swoim domem. Lekarze kazali nam opuścić szpital do czasu aż jego stan całkowicie się nie ustabilizuje. Stanęłam przed drzwiami i próbowałam włożyć kluczyk do zamka. Za każdym razem pudłowałam. Moje ręce trzęsły się jak galaretka.
- Nel, daj to bo w tym tępię nigdy nie wejdziemy do środka. - Pay wzięła kluczyki i otworzyła drzwi. Zdjęłam skórzaną kurtkę którą rzuciłam w kąt, z butami postąpiłam identycznie. Odrazu poszłam do kuchni i wyjęłam z lodówki zimną Pepsi. Usiadłam przy stole, otworzyłam napój i upiłam kilka łyków. Oparłam głowę o dłonie i myślałam. W pewnym momencie Chris podsunął mi jakąś pogniecioną kartkę.
- Co to ? - Spytałam zdziwiona.
- To piosenka którą Justin dla ciebie napisał. - Wzięłam kartkę do rąk i trochę ją rozprostowałam.
- Jestem za burtą i potrzebuję twojej miłości, Zatrzymaj mnie, Nie mogę płynąć własną drogą, To za dużo, Czuje się jakbym tonął bez twojej miłości, Wiec żuć się mi na pomoc mój życiowy obrońco... - po cichu przeczytałam refren piosenki która była zatytułowana "overboard". Następnie w myślach pierwszą, drugą i trzecią zwrotkę.Była naprawdę piękna i pełna uczuć. Uśmiechnęłam się pod nosem lecz uśmiech szybko zginął z mojej twarzy. Nie potrafiłam się uśmiechać wiedząc że Justin leży w szpitalu i walczy o życie. W ciągu dnia przeżył dwie śmierci kliniczne a lekarze bezradnie rozkładali ręce i dziwili mu się że jeszcze jest wśród nas. Dopiłam Pepsi i pożegnałam się z Pay i Chrisem który jak się okazało miał plan zostać na noc. Nie protestowałam. Poszłam do siebie do pokoju i przebrałam w coś do spania. Darowałam sobie kąpiel, nie miałam na to siły. Umyłam tylko twarz i zęby. Położyłam się pod kołdrę i ku mojemu zdziwieniu udało mi się zasnąć bez większego problemu.

*
Godzina szósta rano, a ja jak zwykle musze wstać. Włożyłam swoje stopy w miękkie kapcie i ruszyłam do łazienki. Wziełam chłodny prysznic i umyłam głowe. Wtarłam pianke we włosy aby moje naturalne loki były bardziej sprężyste. Delikatnie się pomalowałam po czym poszłam do garderoby. Wziełam zwykłe czarne rurki, luźną beżową koszulke z kokardką i napisem. Z kuferka z wyjełam czarne bransoletki z cyrkoniami po czym naszykowałam sobie ciemno szare botki na wysokim obcesie i koturnie.>klik< Zeszłam do kuchni na śniadanie. Wzięłam sobie kanapkę z żółtym serem którą zjadłam po drodze. Musiałam się przedostać na drugi koniec LA co zajęło mi dużo czasu, po ponad godzinę dotarłam. O 10 byłam już na miejscu. Weszłam do ogromnego biurowca gdzie odrazu przywitała mnie recepcjonistka i wskazała drogę. Po chwili byłam na miejscu. Odrazu zabraliśmy się za to co mieliśmy czyli wywiad i krótka sesja zdjęciowa. Wywiad był dosyć prywatny, pytali mnie o Justina, Jeydona, rodzinę. No ale w końcu na tym to miało polegać, dostałam też za to ogromną okrągłą sumkę co było jedynym plusem jeżeli można tak to nazwać. Nie to że mi zależało tylko na kasie ale chciałam sprostować niektóre plotki na mój temat. Skończyliśmy dokładnie o piątej więc postanowiłam iść na deser do mojej ulubionej kawiarni a potem odwiedzić Justina w szpitalu.

*
- Zgadnij kto to. - Usłyszałam męski głos i poczułem ciepłe dłonie na swojej twarzy. Przełknęłam jabłkowe lody które znajdowały się w mojej buzi.
- Ee... nie wiem. - Delikatnie zsunęłam czyjeś ręce z twarzy i zobaczyłam Jeya. Dał mi całusa w policzek i usiadł koło mnie. - A co ty tutaj robisz ? - zapytałam.
- Przechodziłem obok i pomyślałem że może gdzieś pójdziemy wieczorem razem. Co ty na to ?
- Randka ?
- No chciałbym... ale jak nie to nie. Może to być to spotkanie przyjacielskie czy coś takiego. - Na jego twarzy było widać lekkie rumieńce i zakłopotanie.
- Wybieram randkę.
- Naprawdę ?
- No tak. Tylko gdzie idziemy bo nie wiem jak się ubrać.
- Co kol wiek założysz będziesz ślicznie wyglądać. Ale bardziej będzie odpowiedni strój na luzie. To przyjadę po ciebie o 7, ok ?
- Nie ma sprawy. Będę czekać. - Pożegnałam się z Jeyem i dokończyłam porcje owocowych lodów z bitą śmietaną.
*
Odświeżyłam makijaż i fryzurę. Założyłam zwykłe jeansy, białą bokserkę baleriny i szary sweterek do połowy ud. Gdy zeszłam na dół zastałam Payton siedząco na kanapie cały czas o czymś nawijającą i wcinającą malinowy sorbet, na przeciwko niej siedział Jeydon ze skwaszoną minom.
- Okeeey... - Powiedziałam pod nosem i chwyciłam Jeya za rękę po czym pociągnęłam go aby wstał z kanapy. Przytuliłam się z nim na przywitanie i poszliśmy.
- Payton mnie chyba nie trawi, prawda ?
- Ona nie trawi każdego kto nie jest Justinem. Ale nie przejmuj się ważne że ja cie trawie. - Pokazałam mu język i pojechaliśmy. - To gdz...
- Nie kończy. To będzie niespodzianka. - Zrobiłam oczy szczeniaczka.
- To nie działa.
- Foch.
- Taki z przytupem ? - Przytaknęłam i obróciłam się udając obrażoną. Moje usta drżały ale próbowałam zachować powagę. Chwile później Jey przystanął z boku drogi i zgasił silnik. Przysunął się do mnie po czym delikatnie pocałował w usta. - A teraz ?
- Nie wiem.
- No to spróbujmy jeszcze raz. - Jey znowu mnie pocałował tylko tym razem bardziej namiętnie. Ten pocałunek zaliczał się do jednych z najlepszych w moim życiu. Mimo to nie miał tego czegoś co pocałunki z Justinem.
* * *
O to właśnie długo wyczekiwany (mam nadzieje) już 39 rozdział. Nie wyszedł taki jaki sobie wymyśliłam ale mam nadzieje że się wam spodoba. Napisałam go do połowy i olałam. xD Wziełam się za pisanie kolejnych rozdziałów i przed chwilą dokończyłam właśnie ten. Następny jak będzie 39 komentarzy. Wiecie że w was wierze, prawda ? < 3
A teraz bardzo chciałam wam podziękować za to że...
  • ... Ustawiacie sobie na GG opisy dotyczące mnie i mojego bloga to naprawde miłe. Dziękuje.
  • ... Zapraszcie mnie na NK i prosicie abym was przyjeła, przykro mi ale nie kolekcjonuje znajomych. Mimo to dziękuje.
  • ... Dopingujecie mnie w komentarzach co mi naprawde pomoga i ma dla mnie wielką wartość. Dziękuje.
  • ... Piszecie na Twitterze że jestem wspaniała. Dziękuje.
  • ... Za to że interesujecie się w pewnym stopniu co u mnie i jak się czuje, to jest naprwde miłe. Dziękuje.
  • Za wszystko inne co miało miejsce. Dziękuje.
Ogólnie za to że jesteście tu ze mną kiedy nawet ma te gorsze rozdziały.

Wpadnijcie również na blog Emilki . < 33
Do następnego.
Kocham was. ; 3

czwartek, 22 lipca 2010

Rozdział 38 - To było prawie jak łąka w Windowsie.

Oczami Nel

Przy pomocy Chrisa wstałam z krzesła i stanęłam na wprost lekarza który zwrócił się do jego mamy.
- Co z moim synem ? - Zapytała przerażona Pattie. Lekarz jeszcze raz przeanalizował kartę i po chwili odpowiedział.
- Ciężko mi to mówić ale jest nie najlepiej. Obecnie jego stan nie jest stabilny. Z zeznań świadków wynika ze jechał bardzo szybko co również widać z obrażeń. Ma potłuczone żebra, zwichnięty lewy bark, złamaną nogę i poważny uraz głowy. A najgorsze jest to że nastąpił stan zaniku widocznych oznak życia organizmu, takich jak bicie serca, akcja oddechowa czy krążenie krwi, potocznie mówiąc śmierć kliniczna i zapadł w śpiączkę. Ciężko mi jest cokolwiek jeszcze stwierdzić. Nie mam pojęcia kiedy się obudzi i czy to wogóle będzie miało miejsce. Ale trzeba być dobrej myśli. Zapraszam teraz państwa do recepcji, musicie załatwić kilka formalności. My przed ten czas go przewieziemy do sali nr 490 na piątym piętrze. - Słuchałam tego jakbym była zahipnotyzowana, nie wierzyłam własnym uszom. Kiwałam tylko przecząco głową, chciałam krzyczeć, płakać i machać rękami aby się wyżyć ale nie mogłam, cała energia uszła ze mnie jak z przedziurawianego pontonu.
*
Minęło kilka godzin. Lekarze nad nie wpuszczali nikogo do sali Justina, cały czas pielęgniarki doczepiały mu nowe kabelki i wstrzykiwały różne rzeczy, tyle zdołałam zobaczyć przez szpary w zasłonach. Usher ze Scooterem musieli gdzieś jechać, Pattie wrócić na dwa dni do Atlanty a reszta rodziny gdzieś po prostu zginęła. Siedziałam na korytarzu z Payton która niedawno przyjechała i Chrisem. Patrzyłam się pustym wzrokiem w nieistniejący punkt na podłodze, co jakiś czas po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
- Nel, słyszysz mnie ? - Chris potrząsnął mnie delikatnie za ramie i wtedy powróciłam do rzeczywistości.
- Co mówiłeś ? Przepraszam ale cie nie słuchałam.
- Telefon ci dzwoni.
- No faktycznie. - Wyjęłam telefon i odebrałam połączenie od Jeya.
/rozmowa telefoniczna/
- Hej. - Powiedziałam lekko zachrypniętym głosem.
- No cześć. Gdzie ty jesteś bo właśnie stoję u ciebie pod domem i jak zapewne wiesz ciebie nie ma.
- Przepraszam, powinnam wcześniej zadzwonić. Jestem w szpitalu... z dzisiejszego wypadu na miasto nici.
- A coś ci się stało, czy jak ?
- Nie...Justin.
- A więc to prawda... nie zawracam ci już głowy. Zadzwonię może jutro. Trzymaj sie. Pa.
- Cześć.
/koniec rozmowy telefonicznej/
- Nel, może pójdziemy coś zjeść, siedzimy tu od rana.
- To wy idźcie, ja tu zostaje.
- Może coś ci przynieść ?
- Nie trzeba. - Pay popatrzyła się na Chrisa i tylko wzruszyła ramionami. Po chwili już ich nie było. Kilka minut później z sali wyszła młoda pielęgniarka która skierowała się w moją stronę.
- Jego stań się ustabilizował lecz nadal jest w śpiączce. Możesz do niego iść. - Wstałam z krzesła i posłałam kobiecie spjrzecie pod tytułem "dziękuje". Wolnym i smętnym krokiem podeszłam do drzwi. Chwyciłam za klamke którą mocno nacisnęłam a po chwili lekko popchnęłam uchylając drzwi. Zrobiłam krok do przodu i znalazłam się w pomieszczeniu w którym leżał Justin. Podeszłam do jego łóżka po czym przysunęłam taboret na którym usiadłam. Spojrzałam na jego twarz która była strasznie blada i posiniaczona, po moich policzkach znów spłynęła porcja łez. Złapałam go za rękę i wyszeptałam ciche "hej". Rozglądnęłam się po pokoju próbując stłumić w sobie uczucia.
- Justin, tak bardzo chciałabym abyś mnie teraz słyszał... tak bardzo przepraszam za wszystko to moja wina, nie powinnam myśleć tylko o sobie. Zachowałam się jak idiotka. Proszę cie, nie poddawaj się, nie teraz, jeżeli nie dla siebie to dla mnie. Nie możesz mnie zostawić, zrozum to. Jeżeli ty..ty byś... - Już nie mogła skończyć tylko wybuchłam cichym płaczem. Nachyliłam się nad nim odgarniając swoje włosy które opadły na jego twarz i delikatnie pocałowałam w kącik ust i wyszeptałam ciche "kocham cie" do ucha.
Oczami Justina (kilka minut wcześniej)
Leżałem cały zesztywniały nie mogłem wykonać żadnego ruchu i nie czułem swoich mięśni lecz za to okropny który ból od czasu do czasu dawał się we znaki. Nagle usłyszałem czyjeś kroki i szuranie po podłodze, minęło kilka sekund a delikatna dłoń oplotła moją rękę.
- Hej. - Usłyszałem kobiecy głos który dotarł do moich uszu. Byłem pewien że skądś go znam lecz nie mogłem go do nikogo dopasować. - Justin, tak bardzo chciałabym abyś mnie teraz słyszał... tak bardzo przepraszam za wszystko to moja wina, nie powinnam myśleć tylko o sobie. Zachowałam się jak idiotka. Proszę cie, nie poddawaj się, nie teraz, jeżeli nie dla siebie to dla mnie.Nie możesz mnie zostawić, zrozum to. Jeżeli ty..ty byś... - Wtedy usłyszałem cichy szloch a po chwili poczułem czyjeś delikatne i pełne usta na swoich. Teraz miałem stuprocentowa pewność że to była Nel. Następnie wyszeptała mi do ucha "kocham cie". Próbowałam się ruszyć lub chociaż unieść powieki do góry ale na marne, to było silniejsze odemnie. Nic nie mogłem zrobić. Moje serce gwałtownie przyśpieszyło tępo, miałem wrażenie że rozerwie mi klatkę piersiową. Chwile później usłyszałem pikający dźwięk który strasznie drażnił moje uszy, gdy minął czułem się jak na targowisku. Niezliczona liczba osób próbowała się przekrzyczeć i kręciła się wokół mnie wywołując zamieszanie. Zacząłem się dusić, nie mogłem złapać oddechu wtedy ktoś założył mi maskę tlenową co ułatwiło wykonywanie jednej z podstawowych czynności. Poczułem okropne zimno i znalazłem się w dziwnym miejscu, kompletnie nie wiedziałem gdzie jestem. Ku mojemu zdziwieniu odzyskałem siły dzięki czumu mogłem otworzyć oczy, nie było tam nic, kompletna pustka. Szedłem przed siebie i cały czas byłem w tym samym miejscu. To było prawie jak łąka w Windowsie. Minęło klika chwil i ponownie poczułem ciepło.
* * *
No więc jutro mijają dokładnie dwa miesiące jak pisze tego bloga. Mam nadzieje że będę pisać jeszcze kolejne dwa, choć to prawie nie możliwe. Ja po prostu "kocham" to opowiadanie mimo to że ciągle na nie narzekam . xD
Obecnie jestem u mojej kuzynki i nie mam za bardzo czasu na pisanie, a jak znajdę chwile to się skupić nie mogę bo mam urwanie głowy... poza tym internet tak się muli że wczoraj nie mogłam zalogować się na bloggera i na inne stronki. Jedynie jakoś GG działa ale czasem też szwankuje. Widać że jestem w tym 1% Polski gdzie PLAY nie odbiera...
Nie wiem kiedy natępny, może w sobote/niedziele. Mam nadzieje że będzie tutaj conajmniej 38 komentarzy. Wierze w was . < 3
Sorry za błędy...
Ps. Fallować mnie na >TWITTER<

wtorek, 20 lipca 2010

Rozdział 37 - jestem jego dziewczyną.

Rozdział dedykuje Matyldzie . < 3
Oczami Nel
Obudziły mnie kwietniowe promienie słońca które zdążyły już całkowicie nagrzać mój pokój a była dopiero szósta rano. Czułam się tak dziwnie, byłam taka pusta, jakby umarła  część mnie...nie wiem jak to określić i dlaczego tak było. Szybko chwyciłam pilot od klimatyzacji i ją włączyłam na delikatnie chłodzenie. Odrazu zeszłam na dół po czym skierowałam się się do kuchni w której siedziała Payton walcząca z kacem.
- I po co wczoraj było tyle pić ? - Rozczochrałam delikatnie jej czuprynę, wyjęłam sok z lodówki i nalałam do szklanki.
- Nie wiem, dopiero wróciłam od Chrisa jestem wykończona... idę spać.
- Słodkich koszmarków, tylko się na schodach nie zabij.
- Spoko. - Rzuciła na pożegnanie i poszła na górę. Ogarnęłam się trochę i wyszłam po gazetę która jak zawsze znajdowała się na trawniku przed domem. Wróciłam do mieszkania i odłożyłam ją na kuchenny blat. Nawet nie miałam zamiaru jej czytać z powodu dzisiejszej daty, 1 kwietnia. Wyrosłam już z tych zabaw i głupich żartów a takie brukowce to po prostu kochają. Poszłam do łazienki gdzie się umyłam, pomalowałam i uczesałam. Ubrałam jeansowe lekko podarte rurki, rozciągniętą koszulkę na ramiączkach, czarną skórę i czarne botki >klik<. Zeszłam jeszcze poszukać kluczy od mojego maleństwa i miałam wyruszyć w droge do agencji. Gdy byłam w kuchni spojrzałam na nagłówek gazety i w tym momencie serce mnie zakuło a oczy zaczęły piec. "Idol nastolatek, młody i utalentowany Justin Bieber(+19l.) zginął dziś w wypadku samochodowym". Wiedziałam że to tylko taki kolejny pomysł dzisiejszych mediów a mimo to zrobiło mi się przykro. Wzięłam kilka głębokich wdechów i powróciłam do poprzedniej czynności. Wkońcu znalazłam kluczyki i pojechałam, oczywiście nie obyło się bez pomocy GPS, nie znałam jeszcze dobrze miasta. Wkońcu dojechałam pod ogromny oszklony budynek. Zaparkowałam w cieniu i udałam się do środka. Przy wejściu stał wysoki nawet przystojny ochroniarz który mnie wylegitymował po czym wskazał drogę do Emily. Przeszłam przez recepcje która była utrzymana w ciepłych kolorach, następnie szerokim korytarzem i wjechałam windą na ósme piętro. Po drodze mijałam wielu pracowniku i mimo dzisiejszego dnia mieli lekko grobowy nastrój, w rękach przeważnie mieli jakąś gazete w którą namiętnie czytali. Delikatnie zapukałam w drzwi i weszłam do środka. Przywitałam się z moją menagerką która wręczyła mi mój grafik na najbliższe dwa tygodnie. Miałam strasznie dużo roboty. Jutro miałam mieć wywiad dla magazynu People, po jutrze sesje dla Avanti. W następnym tygodniu wywiad w radiu, sesja na plaży dla Elle i lot do New Yorku na gale.
*
Podjechałam pod mała knajpkę w środku LA i jak zwykle zaparkowałam moim maleństwem w cieniu. Weszłam do środka i zamówiłam mrożoną śmietankową latte oraz szarlotkę. Usiadłam przy stoliku koło okno i czekałam na zamówienie. Nie miałam nic do roboty więc zadzwoniłam do Jeydona czy moglibyśmy się dziś spotkać więc umówiłam się z nim na wieczór. Gdy odbierałam zamówienie usłyszałam dźwięk dzwonka telefonu wydobywającej się z mojej torebki. Wyjęłam iPhona i na wyświetlaczu zobaczyłam zdjęcia Chrisa.
- No hej.
- Cześć. - W słuchawce usłyszałam jego przerażony głos.
- Co się stało ?
- Nel, przyjedź jak najprędzej do szpitala na Soto St. Justin... on miał wypadek. Eeh...Tylko nie jedź szybko. - Przed oczami miałam nagłówek z porannej gazety. Szybko wrzuciłam telefon do torebki i wyjęłam z portfela pierwszy lepszy banknot i rzuciłam na stół. Nie wiem czy to był dolar czy sto. Wybiegłam z lokalu potykając się o własne nogi. Cała się trzęsłam. Wsiadłam do auta i ruszyłam. w drogę. Po chwili byłam już przed szpitalem. Było tam pełno paparazzi więc założyłam czarne okulary które znalazłam w schowku a nie powinno ich tam być. Wyszłam z auta i ze spuszczoną głową weszłam do środka. Udałam się odrazu do recepcji.
- Przepraszam czy mogła by mi pani udzielić informacji gdzie leże Justin Bieber ?
- Przykro mi ale nie udzielamy takich informacji fanką.
- Czy ja wyglądam do jasnej cholery na fankę ?! Cała się trzęsę i mam przekrwione oczy bo się o niego martwię... ja muszę wiedzieć gdzie on leży !
- Kochana nie ze mną takie numery. - Przełknęłam ślinę i odważyłam się wypowiedzieć te słowa.
- Do jasnej cholery niech mi pani uwierzy, jestem jego dziewczyną. - Spuściłam głowe i powstrzymywałam gęste łzy które mieszały się z tuszem do rzęs i spływały po moich policzkach. Znów spojrzałam na kobietę która skarciła mnie wzrokiem.
- Idź już stąd bo wezwę ochronę. - Przewróciłam oczami po czym odsunęłam się od recepcji. Nerwowymi ruchami szukałam w torebce telefonu, gdy tylko go znalazłam szybko wybrałam numer do Chrisa który odebrał po pierwszym sygnale.
- Halo.
- Christian przyjdź do recepcji bo te babsko nie chce mnie wpuścić. - Mówiłam strasznie wysokim głosem i z trudem powstrzymywałam kolejny wybuch płaczu, nie byłam pewna czy mnie zrozumiał.
- Zaraz będę. - Schowałam telefon. Lekko rozchyliłam nogi i spuściłam głowe zaciskając włosy w pięści. Kiwałam się w przód i w tył jakbym miała chorobę sierocą. Każda sekunda mijała jak godzina, wszystko tak się dłużyło. Po chwili poczułam czyjś dotyk na swoim ramieniu, był to Beadles. Spojrzał na mnie a ja prędko schowałam twarz w dłonie po czym szybko wstałam i rzuciłam mu się na szyje. Nie chciałam żeby widział mnie w takim stanie, choć nie raz mnie nim płakałam. Pewnie wyglądałam jak jakieś tró imoł, oczy pandy i rozczochrane włosy które wyglądały jakby ktoś je niezdarnie natapirował.
- Co się stało ? - Wyszeptałam mu do ucha. Delikatnie odsunął mnie od siebie i spojrzał prosto w moje zaszklone i przekrwione oczy.
- Nie wiem jak zacząć, więc powiem prosto z mostu. JB jechał do ciebie i miał wypadek. Lekarze operują go już od pięciu godzin i nic nie mówią o jego stanie, nie mamy żadnych informacji. - Po tych słowach mojego nogi stały się jak z waty. Gdyby nie krzesło leżała bym na ziemi. Poczułam się podle, zdałam sobie sprawę z tego że jestem egoistką...Gdybym go wtedy wysłuchała to by się nie stało. Myślałam tylko o sobie... a przecież każdy zasługuje na szanse i na wysłuchanie tego co ma do powiedzenia, każdy ma uczucia...
- Dlaczego do mnie jechał o tej godzinie... to było nad ranem ?! - Ledwo to z siebie wykrztusiłam, miałam strasznie nierówny oddech i nie mogłam się uspokoić.
- Eh... Dokładnie to nie wiem. Napisał wczoraj jakąś piosenkę a potem znowu opowiadał jaka jesteś dla niego ważna i ile by dał aby być znowu z tobą... Potem się ubrał i pojechał.
- Chris chodźmy tam. - Chłopak pokiwał głową i pomógł mi wstać. Nie miałam kompletnie sił. Wjechaliśmy windą na ostatnie piętro które było prawie puste. Na końcu długiego i wąskiego korytarza dostrzegłam Ushera, Scootera, jego mamę oraz jeszcze kilka mi nie znanych osób. Wolnym krokiem ruszyliśmy w ich stronę. Przywitałam się z Pattie uściskiem i usiadłam na krześle koło Chrisa. Nie miałam odwagi nikomu spojrzeć w twarz. Cały czas gorzkie łzy leciały po moich policzkach zatrzymując się na ramieniu Christiana. Po godzinie z sali operacyjnej wyszedł lekarz w zakrwawionym fartuchu.
* * *
Po raz kolejny jestem zadowolona z rozdziału, myśle że jest fajny . ; D Chyba tak nigdy nie myślałam . xdd Wena mi wraca, skormna jestem co nie ?
Dziś wieczoram jade na tydzień do kuzynki i nie wiem jak tam będzie z czasem na bloga, ale napewno coś się pojawi. Dziś jeszcze będzie rozdział na change-of-justin więc zajrzyjcie wieczorem.
Ma tutaj być 37 komentarzy lub więcej, wierze że stać was na to. < 3
Do następnego . ; ******

poniedziałek, 19 lipca 2010

Rozdział 36 - Jest moim ideałem, moim obrońcą życiowym, moim natchnieniem

Oczami Nel
Przejrzałam się jeszcze ostatni raz w lustrze i zrobiłam obrót wokół własnej osi. Musze przyznać że wyglądałam całkiem nieźle. Otworzyłam drzwi w których progu stał Jey. Przywitałam się z nim całusem w policzek i odebrałam różyczkę...jakby nie mógł wybrać innego kwiatka, no ale skąd mógł wiedzieć. Szybko chwyciłam mały wazon z komody i nalałam do niego wody i odstawiłam na miejsce. Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do jego auta >klik< .
- No to gdzie mnie zabierasz ? Proszę cie, tylko nie mów że to niespodzianka. - Jey uniósł jedną brew do góry po czym się cwano uśmiechnął i spojrzał na mnie.
- No dobrze. Powiem ci że jedziemy do pewnej restauracji w centrum LA , a potem wezmę cie na długi spacer po plaży jeżeli zechcesz.
- Mi to odpowiada.
Po jakiś 20 minutach byliśmy na miejscu. Weszliśmy do środka i usiedliśmy przy dwu osobowym stoliku z pięknym widokiem na morze. Zamówiliśmy jedzenie i przystąpiliśmy do rozmowy.
- Tak właściwie to co cie sprowadza do LA ? - Zapytałam się Jeydona popijając wode.
- Chciałem wyrwać się z Kanady. Jest tam trochę zimno, dziwni ludzie i wgl. Zdecydowanie wole klimat Los Angeles, ogólnie USA. A ciebie ?
- Ja również chciałam się wyrwać, ale z Atlanty... no i jeszcze praca.
- Co będziesz tak dokładnie robić ?
- Głównie będę pozować do zdjęć. Ale moja menagerka wciągnie mnie do wszystkiego, więc wiesz. Planuje potem jeszcze studia, ale nie wiem czy dam rade. Ty też masz takie wrażenie że wszyscy się na nas gapią ?
- Tak dokładniej to na ciebie i robią ci zdjęcia. Po dzisiejszym to ja się nie dziwie.
- A co było dzisiaj ?
- To ty nie widziałaś swoich zdjęć z Bieberem na interniecie ? Wszędzie o was piszą... mam nadzieje że twój chłopak nie będzie zły że cie tutaj zabrałem. - Moja mina w tym momencie wyglądało o tak o_O.
- Nic nie widziałam - Potrzęsłam lekko głową i dokończyłam zdanie. - A ten Bajber to nie mój chłopak... jasne ? - Jeydon kiwnął głową na znak że rozumie i zaczął dłubać widelcem w talerzu. Dokończyliśmy kolacje i dokończyliśmy plan na resztę wieczoru. Poszliśmy na piaszczystą plaże w Malibu gdzie spacerowaliśmy przy zachodzie słońca. Atmosfera całkiem rozluźniła się po rozmowie o JB. Było tak romantycznie... chodź do niczego nie doszło. Momentami trzymaliśmy się za rękę ale nic więcej. Cały czas się śmialiśmy i wygłupialiśmy, było całkiem fajnie. Potem Jey odwiózł mnie do domu. Na pożegnanie dałam mu całusa w policzek.
Oczami Justina
Wziąłem gitarę do rąk a notes schowałam do kieszeni po czym usiadłam na barierce od balkonu. Z początku wsłuchiwałem się w dźwięk fal rozbijających się o brzeg i "śpiew" mew, myślałam o najwspanialszej dziewczynie która stąpa po tym świecie. Poczułem natchnienie. Delikatnie przejechałem opuszkami palców po strunach gitary i zacząłem zapisywać słowa piosenki na kartce.

It feels like we've been out at sea
So back and forth that's how its seems
Whoa and when I want to talk
you say to me
That if its meant to be, it will be
So crazy in this thing we call love
The love that we got that we just cant give up
I'm reaching out for you tell me
out here in the water and I
I'm overboard and I need your love
Pull me up
I cant swim on my own
Its to much
Feels like I'm drowning without your love
So throw yourself out to me
My life saver
Life saver
Oh life saver
My life saver
Life saver
Oh life saver oh wow
Never understand you when you say
Wanting me to met you half way.
Felt like I was doing my part
Get bringing your coming up short
Funny how these thing change
Cause now I see
So crazy in this love we call love
and now that we got it
we just can't give up
I'm reaching out for ya
Got me out here in the water and I
I'm overboard
And I need your love
Pull me up
I can't swim on my own
Its to much
Feels like I'm drowning without your love
So throw yourself out to me
My life saver
It's supposed to be some give and take I know.
Your only taking and not given any more
So what will I do?
Cause I still love you. You're the only one who can save me
I'm overboard
And I need your love
Pull me up
I cant swim on my own
Its to much
Feels like I'm drowning without your love
So throw yourself out to me
My life saver
Life saver
Oh life saver
My life saver
 Life saver
Oh life saver
 
- Elo. - Na balkon wszedł Chris i przybił mi żółwika. - O czym ty znowu myślisz ? - Nic się nie odezwałem tylko posłałem mu gniewne spojrzenie i zmierzyłem od czubka głowy po czubki jego fioletowych butów. Zarzuciłem włosami i dalej patrzyłem się w gwieździste niebo. - Dobra, powinienem się domyśleć. Justin ty powinieneś dać jej trochę czasu, to wszystko dla niej się tak szybko dzieje. Zbliżaj się wolnymi kroczkami...
- Beadles, tobie to tak łatwo mówić, Pay ci wybaczyła a teraz znając życie przyszedłeś do mnie po gumki bo jak zwykle ich nie masz chodź cały czas ich potrzebujesz... nie to co ja. Gdyby nie ja miał byś gromadke dzieci, ale wróćmy do tematu. Niby jesteś moim najlepszym przyjacielem ale nie masz pojęcia co czułem przez ostatnie trzy lata, ten ból i ta pustka w mojej duszy oraz w sercu nie jest do opisania słowami. Czas, to jest coś co chciałbym cofnąć i nie wyjechać z Atlany, nie popełnić tego błędu. Ona jest najcudowniejszą rzeczą jaką kiedy kolwiek posiadałem. Jest moim ideałem, moim obrońcą życiowym, moim natchnieniem. Nie napisałem żadnej piosenki od tamtego czasu aż do dziś.. Gdy jestem przy niej czuje się inaczej, jest mi tak błogo i chce aby ta chwila nigdy nie mneła. Gdy zamykam oczy chodź na sekunde boje się że gdy podniosę powieki do góry ona zniknie, pryśnie jak bańka mydlana a to wszystko okaże się zwykłym snem na jawie. Pamiętam dokładnie każdy rys jej twarzy i ciała, tan blask w jej ciemnych tenczówkach, jej śmiech który odbijał się od moich bębenków jak piłeczka pinpongowa. Teraz wiem że tak wielu pytań jeszcze nie zadałem, tak wiele słów nie wypowiedziałem, chociaż może to wcale nie było potrzebne bo rozumieliśmy się bez nich. Ja już tak dalej nie mogę, nie mogę znieść myśli że ona nie może być moja. Chciałbym się w nią wtulić i stworzyć jedną całość, idealną całość która nigdy nie przestanie istnieć, całość która przetrwa nawet najgorszy huragan na drodze do szczęścia. Niby jest tak blisko a tak daleko. Nel się zmieniła, nie jest już tamtą dziewczyną co kiedyś, ale to przez to co wycierpiała przeze mnie. Widzę to po jej oczach. Christian to już kurwa nie ma sensu, jadę tam i nie podam się do końca życia, będę o nią walczyć aż do usranej śmierci. - Rzuciłem gitarę na łózko i wziąłem Czapkę którą założyłam tak że daszek znajdował się styłu. - Nie wiem kiedy wróce. - Rzuciłem na pożegnanie i wyszedłem. Wsiadłem do swojego >klik< auta . Przestawiłem lusterka po czym włożyłem kluczyk do stacyjki i ruszyłem. Całą swoją siłę skupiłem w pięściach które zaciskałem na kierownicy i prawej nodze która znajdowała się na gazie. Cały czas spoglądałem na zegarek nie wiem z jakiego powodu. Była piąta nad ranem. Przekroczyłem prędkość conajmnie dwu krotnie. Jechałem jak szaleniec aż do pewnego momentu.
* * *
ODWIESZAM BLOGA ; ) Tak dobrze czytacie ! ;p Również mojego drugiego gdzie jutro pojawi się pierwszy rozdział.
Podsumowując rozdział udajmy że część oczami Nel była zajebista, zabawna romantyczna i wgl. bo mi prawde mówiąc nie wyszła... z części Justina jestem naprawde zadowolona.
Następny jak będzie conajmniej 36 komentarzy bo 36 rozdział.
Do następnegooo . ; 3
Ps. Głosujcie w ankiecie która jest na samym dole po prawej stronie, po której stronie jesteście.
EDIT: Z góry przepraszam za wszystkie błędy w rodzaju jak pisze oczami Justina bo nie jestem przyzwyczajona do pisania w osobie pierwszej liczby pojedyńczej rodzaju męskiego . xD 

piątek, 16 lipca 2010

Rozdział 35 - Czasem czuje się jak w jakiejś telenoweli...

Weszłam do domu i odrazu zaczęłam szukać Pay której jak się okazało nie było. Spojrzałam na zegarek, była już 16, czas szybko zleciał. Wzięłam długą i gorącą kąpiel aby się odstresować. Po kąpieli wysmarowałam całe ciało waniliowym balsamem którego zapach mnie całkowicie odprężył. Ubrałam czystą bieliznę, tamtą miałam ochotę spalić. Założyłam na siebie jakiś dres i zeszłam do kuchni. Stoczyłam małą walkę z lodówką po czym wyjęłam moją ulubioną jogobelle o smaku pieczonego jabłka, usiadłam przy stole i otworzyłam jogurt i gdy miałam już go zjeść ktoś zadzwonił do drzwi. Wstałam i poszłam otworzyć. Zobaczyłam nikogo innego jak Justina. Stał z ogromnym bukietem krwisto czerwonych róż, było ich ze 40. Na jego twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech który przerwał zagryzieniem wargi, wiatr rozwiewał jego włosy co dawało mu uroku. W oczach miał takie iskierki... po prostu mnie zachipnowyzował. Stałam tam jak jakiś ciul i wpatrywałam się w niego co chwile przełykając tu ślinę.
- To dla ciebie, proszę wysłuchaj mnie. - Westchnął i podał mi bukiet.
- Ooo Justin... jakie to słodkie. - Powiedziałam to z uczuciem i promieniałam szczęściem. Wzięłam bukiet do rąk i go powąchałam, muszę przyznać że kwiatki miały śliczną woń. W tym momencie się opamiętałam. - Wiesz jak już wcześniej mówiłam to jest naprawdę słodkie, ale muszę przyznać że to na mnie wcale nie działa więc wypierdalaj stąd i rób to co przez ostatnie trzy lata czyli się do mnie nie odzywaj ani nie pokazuj na oczy bo to ci chyba wychodzi najlepiej ! - Pchnęłam bukiet w jego stronę i najprawdobodobniej wbiłam mu kolce w klatke piersiową bo cicho jęknął i przełknął ślinę. Zatrzasnęłam  mu drzwi przed nosem a po moim policzku spłynęła pojedyńcza łza. Wróciłam do kuchni. Zajęłam wcześniejsze miejsce i skończyłam jeść.
Po jakiejś godzinie przyszła Pay.
- I jak ? - Zapytała się a na jej twarzy pojawił się chytry uśmieszek.
- O czym ty gadasz ?
- No rozmawiałaś z Justinem ?
- Nie.
- Dlaczego ?!
- Bo nie znam żadnego takiego, czekaj właściwie to znam trochę Justina Timberlake. - Kiwnęłam głową i kontynuowałam prostowanie włosów.
- Ekhem.
- No co ? Taka jest prawda !
- Zachowujesz się jak jakaś pięciolatka, rób tak dalej masz racje... Graj w tą gierkę ! Jeszcze kilka dni temu dramatyzowałaś jak to ci go brakuje, jak to byś bardzo chciała poczuć zapach jego perfum czy wtulić w jego tors a na koniec pocałować. Zdecyduj się...- Trochę zdenerwowana wyszła z salonu. Miała racje, jestem po prostu popierdoloną hipokrytką i zachowuje jak małe dziecko. Ale ja po prostu tego nie ogarniam... Za bardzo boje się wpuścić go do swojego serca ponownie, a jeżeli on mi je znowu złamie ? Jeżeli jest jeszcze co łamać. A nie wierze w przyjaźń damsko-męską... Zwłaszcza z nim...Dlaczego wszystko musi być takie skomplikowane. Czasem czuje się jak w jakiejś telenoweli...
Moje przemyślenie przerwał dźwięk sms. To napisał Jeydon czy spotkanie nadal aktualne. Szybko mu odpisałam i ponownie na mojej twarzy zagościł uśmiech. Poszłam do łazienki i się pomalowałam. Podkład, szara kredka, czarna mascara i bezbarwny błyszczyk. Ubrałam szarą sukienkę >klik< , czarne koturny i wzięłam małą kopertówkę do której schowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Zeszłam do kuchni w której była Pay. Siedziała na obrotowym krześle i kręciła się w kółko.
- Ślicznie wyglądasz. - Spojrzała na mnie i się blado uśmiechnęła.
- Dziękuje. - Podeszłam do niej i się przysiadłam. - Pay ja przepraszam za to. - Schowałam swoje dłonie we włosy po czym zacisnęłam je w pięść.
- Już dobrze, ja też. Nie powinnam tak na ciebie naskakiwać. Uważaj bo sobie fryzurę zepsujesz a Jey już przyjechał.
- Skąd wiesz ?
- Patrz przez okno.
- A to ja już idę... do zobaczenia.
- Pa.
* * *
Jesteście po prostu kochani ! Nie macie pojęcia jak miło się czytało te wszystkie 85 komentarzy. Jestem wzruszona ich treścią ; ********* Normalnie was kocham ; 3
Rozdział dedykuje wam wszytskim.
Wiem że jest krótki ... To że dodałam teraz rozdział to nie znaczy że odwieszam bloga. Następny jak chyba odwiesze ! ; )
Mam nadzieje ze tu będzie więcej niż 85, prosze nie spamować .

sobota, 10 lipca 2010

Rozdział 34 - Chyba sobie żartujesz ?

Oczami Nel
- Sss... ! - Jedyne co czułam to ból który przeszywał mnie od czubka głowy do końca kręgosłupa. Obudziłam się w ogromnym pokoju, był biało niebieski i oświetlony co mi okropnie przeszkadzało. Kompletnie nie wiedziałam gdzie się znajduje. Miałam na sobie jakąś męską luźną koszulke, i wczorajszą bieliznę... tak mi się przy najmniej wydawało bo brakowało mi stanika. Na głowie miałam zawiązany opatrunek a moje włosy były splecione w dwa warkocze, jeżeli można było to tak nazwać. Spojrzałam na zegarek była 6:59, powinnam już o tej porze być na nogach i jechać do Emily. Obok zegarka dostrzegłam swoje zdjęcie, prawdę mówiąc przeraziło mnie to. Gdy chciałam wstać z łóżka do pokoju weszła Payton z tacą w ręku.
- Hej, jak się czujesz wszystko w porządku ?
- Cześć, boli mnie łeb. Co się wczoraj stało, gdzie jak jestem ?
- Przejdzie ci, tu masz Aspiryne. Wczoraj zemdlałaś i cie znalazł pewien chłopak, teraz jesteś u niego. Zaniósł cie tu na rękach, przebrał, umył i zrobił opatrunek na głowie bo rozcięłaś sobie czoło i nabiłaś wielkiego guza.
- Że kurwa co ? Ktoś mnie dotykał jak niby byłam naga i ... a dobra, nie ważne. Idziemy stąd ?
- Ja tak, ty tu zostajesz, o nic się nie martw. Masz zjedz to. - Pay podsunęła mi tace na której stał sok jabłkowy, ciasteczka i tosty które najbardziej lubię.
- Dzięki za śniadanie.
- To nie mi dziękuj, to on to przygotował dla ciebie. Ja już idę. Do zobaczenia.
- Gdzie idziesz ? Nie zostawiaj mnie tu !
- Umówiłam się o rozmowę o prace a ty się niczym nie przejmuj, zrozumiano ? Zjedz i idź spać.
- Niech ci będzie...- Pay dała mi całusa w policzek i wyszła. Zjadłam śniadanie które naprawdę było smaczne, po czym zasnęłam.
Oczami Justina
Po trzech najgorszych latach swojego życia znów jestem przy niej. Przy Nel... przy mojej Nel. Jak ja mogłem być tak głupi i ją zostawić dla stada rozwrzeszczanych fanek ? Leży teraz w moim łóżku przykryta białą pościelą i wygląda po prostu jak anioł. Jej długie czarne włosy zachodzą na jej bladą twarz mimo to wygląda pięknie, dla mnie zawsze będzie najpiękniejsza. Mam nadzieje że szybko dojdzie do siebie i się wkrótce obudzi. Tak bardzo chciałbym z nią pogadać i to wszystko naprawić. Chciałbym znów ją przytulić, zagrać dla niej piosenkę, pocałować delikatnie w kącik ust i iść na długi spacer po plaży, ale czy to jeszcze możliwe ? Nie wiedziałem że tak przeżyła rozstanie ze mną, gdy słuchałem jak Payton o tym mówiła poczułem się jak największy palant świata. Myślałem że szybko o mnie zapomni i zacznie żyć od nowa, ale się myliłem... Przysięgałem że nigdy jej nie skrzywdzę a ona że nie ściągnie naszyjnika i tak też zrobiła, nie złamała obietnicy, nie to co ja...
Oczami Nel
Poczułam jak ktoś głaszcze mnie po policzku, najprawdopodobniej kciukiem. Gdy lekko rozchyliłam powieki ujrzałam Justina. Obraz był potwornie zamazany. Musiałam nieźle przywalić głową że mam takie zwidy. Przetarłam oczy i położyłam się na brzuchu. Po chwili poczułam jak ktoś jeździ mi ręką po plecach. Wykonałam okrągły ruch barkiem i cicho jęknęłam.
- Nel, skarbie obudź się.- Usłyszałam jego głos. To było kompletnie nie możliwe. Zmieniłam pozycje, siedziałam teraz opierając się o ścianę. Przetarłam oczy i znów go widziałam.
- A..Ja...k...Gdz...- Próbowałam coś z siebie wydukać ale nie mogłam. Wyciągnął dłoń w moją stronę którą automatycznie odepchnęłam. - Zostaw mnie ty świnio !- Poczułam okropny ból w sercu a mój oddech był nierówny. Szybko wstałam z łóżka i rozglądnęłam się po pokoju za moimi rzeczami. Na białym fotelu leżał mój stanik i wczorajsza sukienka. Chwyciłam moje rzeczy i wyszłam z pokoju. Otworzyłam pierwsze lepsze drzwi które znajdowały się na korytarzu, akurat natrafiłam na łazienke. Szybko się przebrałam. Dalej nie mogło do mnie dotrzeć to co przed chwilą się stało. Podeszłam do umywalki i chlusłam twarz zimną wodą. Wzięłam mały ręcznik i wytarłam się nim. Gdy spojrzałam w lusterko zobaczyłam w nim swoje odbicie a w tle Justina. Ogarnęła mnie pustka, nie rządziły mną żadne uczucia a twarz była bez żadnego wyrazu. Bieber zbliżył się do mnie i delikatnie złapał za biodra obracając mnie przodem do siebie. W tym momencie moje oczy napełniły się łzami a po ciele przeszły ciarki.
- Możemy pogadać ? - Spojrzał na mnie tymi czekoladowymi oczami, były takie smutne ? Nie wiem jak to określić. Spościłam wzrok na podłoge powstrzymując łzy. Zagryzłam dolną wargę i odpowiedziałam.
- My mamy wogóle o czym rozmawiać ? Chyba sobie żartujesz ? - Wybuchłam głośnym śmiechem prosto w jego twarz. Odepchnęłam go od siebie i wybiegłam z łazienki. Wtedy łzy zaczęły lać się strumieniami po moich zimnych policzkach. Zbiegłam po stromych schodach i zobaczyłam Chrisa grającego na PSP.
- Odwieź mnie do domu, proszę !
- Okey. - Szybko zgarnął kluczyki od swojego BMW >klik< i weszliśmy do auto. Jechaliśmy w kompletnej ciszy a ja cały czas patrzyłam przez szyby i próbowałam powstrzymać łzy. Wkońcu Beadles przerwał ten grobowy nastrój.
- Wiem że to nie moja sprawa i nie powinienem się strącać... ale rozmawialiście ze sobą ? - Spojrzałam na Chrisa i pokiwałam przecząco głową. - Moim zdaniem powinniście sobie to wszystko wyjaśnić, on cie naprawdę kocha.
- To gdzie był przez ostatnie trzy lata ? Ja mu tego nigdy nie wybaczę. Dopiero teraz sobie o mnie przypomniał ? Potraktował mnie dosłownie jak tanią zabawkę którą się nacieszył i rzucił w kąt a po długim czasie znalazł i ponownie chce się nią nacieszyć. Wyjeżdżając tutaj postanowiłam zacząć życie całkiem bez niego....Zatrzymaj się tutaj ! - Chris gwałtownie skręcił i zatrzymał się pod domem. Wysiadłam i porzegnałam się z nim.
* * *
Jak mam być szczera to:
* Odechciało mi się pisać o Bajberze . ; |
* Odechciało mi się opisywać losy nieszczęśliwej, bidnej Nel ...  
* Odechciało mi się gapić się w komputer, ale innego zajęcia nie mam więc jestem na to skazana . ; /
* Nie mogłam poskładać rozdziału i jestem świadoma że z moim opowiadaniem jest coraz gorzej . !
To stwierdziłam wczoraj... Ale mam nadzieje że to niedługo wróci do "normy" ...
Może dziś pojawi się pierwszy rozdział na moim drugim blogu.
Dziś też nie poprawiłam ortografii, nie chce mi się NIC ...
I pamiętajcie że macie mnie Follować >klik<
Jak nię będzie dużo komentarzy to będzie foch . xD

piątek, 9 lipca 2010

Rozdział 33 - To było złe określenie

Oczami Nel
Payton nie powiedziała ani słowa i weszła do siebie do pokoju. Zostawiła tylko zakupy w kuchni. Próbowałam się do niej dostać ale na marne zamknęła drzwi. Martwiłam się o nią...
Położyłam się pod kołdrę i gdy tylko zmrużyłam oczy mój telefon zaczął wibrować.
/rozmowa telefoniczna/
- Hej, to ja Jeydon... nie za późno dzwonie ?
- Nie, jeszcze nie śpię.
- To dobrze, bo martwiłem się że cie obudzę. Co jutro robisz ?
- Jutro niestety mam chyba cały zajęty dzień.
- Aha, to szkoda.
- Ale mogła bym się wcześniej urwać.
- To fajnie by było, wyskoczyliśmy może na lody albo coś ?
- Jutro o 19 ? Co ty na to ?
- Mi pasuje, wpadnę po ciebie tylko gdzie mieszkasz ?
- W tym brązowym domku przy plaży, nr 25. Wiesz który co nie ?
- Tak wiem, słodkich snów. Paaa.
- Nawzajem.
/koniec rozmowy telefonicznej/
Odłożyłam telefon i usiadłam na parapecie wpatrując się w gwiazdy na niebie. Dałam ponieść się marzenią, wszystko się znakomicie układało i mogłam powrócić do normalnego trybu życia. Wyszłam na balkon i zobaczyłam Payton siedzącą na leżaku i wpatrującą się w telefon. Przeszłam przez barierkę i ją przytuliłam.
- Co się stało ?
- Spotkałam... starego przyjaciela z przeszłości. Już jest wszystko dobrze, przepraszam że tak zareagowałam i cie olałam.
- Na pewno jest wszystko dobrze ?
- Na pewno.
- To się ciesze, idziemy gdzieś ?
- Jest już 10 w nocy.
- A to jest LA i życie się tu dopiero zaczyna. - Payton się uśmiechła i ruszyłyśmy do siebie do pokojów. Ułożyłam włosy, szybko się pomalowałam. Założyłam na siebie żółtą sukienkę z czarnym paskiem >klik<i bransoletki. Na nogi wsunęłam wysokie koturny a do torebki schowałam wszystko co potrzebne. Weszłam do pokoju Pay która właśnie prostowała włosy.
- Gotowa ?
- Prawie jeszcze tylko grzywka i możemy iść. - Poczekałam kilka minut i ruszyłyśmy na miasto. Weszłyśmy do jakiegoś klubu, jak zwykle musiałam udowodnić że jestem pełnoletnia bo nigdy nikt mi nie wierzy. Czy ja naprawdę wyglądam na mniej niż 18 ? ghh... niedługo mi już 19 stuknie... Usiadłyśmy przy stoliku i zamówiłyśmy po drinku.
- Widzisz tego gościa, gapi się cały czas na mnie grr... - Powiedziała lekko wkurzona Pay.
- Widzę, ładny jest. Zarywaj maleńka. - Zrobiłam oczy kotka ze Shreka i czekałam na jej reakcje.
- No może ładny, ale jakiś dziwny. - Zaczęłam stukać paznokciami w blat i krzywo się na nią patrzeć.
- Zrobię to tylko dla ciebie, ale pamiętaj jak będzie dziwny to ty go będziesz odganiać.
- Nie ma sprawy. - Payton uśmiechnęłam się do niego. Chłopak wstał z miejsca i do niej podszedł.
- Zabić to mało. - Wykrztusiła przez zaciśnięte zęby gdy została zaproszona do tańca.
- Też cie kocham. - Powiedziałam i zabrałam się za picie drinka. Gdy skończyłam wyciągnęłam notes z kopertówki i zaczęłam przeglądać daty i godziny sesji i różnych wywiadów. Po chwili poczułam jak ktoś stuka mnie palcem po prawym ramieniu.
- Hej, to ty jesteś tą dziewczyną ze zdjęć. Channel, prawda ? - Nie spuszczając wzroku z kartki opowiedziałam mężczyźnie.
- Tak, co podpisać ? Szampon, ręce a może telefon ? - Usłyszałam cichy śmiech.
- A może to raczej ty chcesz autograf ode mnie ? - Wtedy za interesowało mnie z kim ja tak w ogóle rozmawiam. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Ushera.
- Eee... Usher ?
- Tak, to ja.
- O jakich ty wogóle zdjęciach gadasz ?
- No tych co Justin ma na kominku, biurku, szafkach, telefonie i na plakatach. Wiesz ja tam nie wnikam co on w nocy przy nich pewnie robi. - Usher zaczął się głośno śmiać. Zamurowało mnie, poczułam ucisk w żołądku i czułam jak łzy napływają mi do oczu. Załamanym głosem wykrztusiłam z siebie "jak to".
- No normalnie, cały czas gada o tobie jak to tęskni, jaka ty wo wspaniała i nie spuszcza wzroku z nich i wgl. - Bicie mojego serca nagle przy śpieszyło. Pojedyńcza łza spłynęła po mojej twarzy. - On gdzieś jest teraz przy barze i zamawia coś do picia, zawołam go zaraz. Ej, ej ty płaczesz ? - Złapałam go za koszule.
- Jeżeli tylko mu powiesz że mnie widziałeś to gorzko tego pożałujesz, zrozumiałeś ? - Ush się speszył i wykonał kilka gestów które oznaczały żebym go puściła. Tak też zrobiłam i poprawiłam sukienkę. Odwróciłam się i zobaczyłam tego czekoladowookiego chłopca... to było złe określenie, mężczyznę. Był wyższy, jego rysy twarzy bardziej męskie chodź nadal takie same, fryzura nic się nie zmieniła a na jego twarzy widniał jedno dniowy zarost. Stał tak bezradnie jak tamtego razu na lotnisku kiedy ostatni raz go widziałam na żywo. Nasze spojrzenia się zetknęły i upuścił dwie szklanki z alkoholem. W tym momencie zaczęłam biec do wyjścia.
- Neel, czekaj ! - Zawołał. Jego głos również się zmienił. Na bardziej męski mimo to miał tą samą barwę co kiedyś. Poczułam jak złapał mnie delikatnie za nadgarstek a po moim ciele przeszły ciarki. Momentalnie moje ciało zrobiło się jak z waty. Przysunął się do mnie na odległość kilku centymetrów.
- Nel, ja przepraszam cie.
- I tylko tyle, zwykłe przepraszam po tym co mi kurwa zrobiłeś ty szamaciarzu ?! - Szybko uwolniłam się z jego uścisku, Usher go złapał za barki żeby nie mógł za mną pobiec a ja wy powiedziałam nieme "dziękuje" w jego stronę i obserowowałam smutny wyraz twarzy Justina. Przy wyjściu zobaczyłam Pay która stała i szczerzyłam się do jakiegoś chłopaka. Zalana łzami spojrzałam na nią i na jej towarzysza.
- Później będziesz się miziać z Chrisem ! - Złapałam ją za rękę i zrobiłam trzy kroki w stronę wyjścia. Nagle przystanęłam i odwróciłam się. - Chris ?! Al... Co.. yy...co ty tutaj robisz ?
- Stoję.
- Ale co ty robisz w Los Angeles ?!
- Mieszkam... - Wzięłam głęboki oddech i przewróciłam oczami powstrzymując kolejną porcje łez. Wyszłam z knajpy. Po przebiegnięciu kilku uliczek oparłam się o jakiś płot przy ulicy i zaniosłam się głośnym płaczem. Po prostu zajebiście, uciekłam przed przeszłością aby do niej powrócić. Przed oczami miałam Justina, cały czas czułam jego wzrok na moim ciele i zapach jego perfum mi że było tam milion facetów i smug dymu. Miałam haos w głowie. Cała się trzęsłam i nie mogłam wyrównać oddechu. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami.
* * *
Rozdział taki sobie. ; D
Sorry ale już nie moge informować każdego na GG z osobna. Po prostu sprawdzajcie mój opis bo tam zawsze będzie napisane za ile co i jak.
Followujcie mnie też na twitterze, tam zawsze będzie info za ile co i jak . ;p
Mam już go długo ale nigdy jakoś nie używałam, od jutra zaczynam normalne użytkowanie bo dziś jest dzień spamowania Justina. Jak nie wiecie o co chodzi to zapraszam tutaj. >klik<  Mam nadzieje że dołączycie się do tej akcji... niech wie że ma Polskie fanki. A jak tak sprawdzałam ile zostało wysłanych wiadomości do tej pory to są setki od pojedyńczych osób.
A i też przepraszam za błędy bo dziś nie poprawiałam ortografi.
Następny jak mnie zmotywujecie liczbą komentarzy. ; D

środa, 7 lipca 2010

Rozdział 32 - Ten głos, te dłonie to...

Oczami Nel
Westchnęłam głośno i blado uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze. Już chyba wszystko spakowałam, po prawej kartony z ciuchami a po lewej z różnymi świeczkami, figurkami i różnymi ozdobami... pod oknem stał jeszcze jeden. Był mniejszy i zakurzony, podeszłam do niego i lekko uchyliłam. Oczy mi się zaszkliły, nie zaglądałam do niego bardzo długi czas. Leżały tam rzeczy Justina. Wzięłam do ręki mały album w krwisto czerwonej okładce. Otworzyła go na pierwszej stronie i powoli przeglądałam zdjęcia z czasów przed wyjazdem Justina. Mieliśmy tam takie roześmiane twarze i nie przejmowaliśmy się niczym. >klik< (warto obejrzeć, nie chciało mi się ładnie składać). Schowałam album i oparłam się łokciami o parapet spoglądając na spadające płatki śniegu które topniały zaraz po zetknięciu z ziemią. Otarłam samotną łzę z mojego policzka i poszłam się ubrać. Założyłam czarne rurki, białą bokserkę i kolorową bluzę, na nogi wsunęłam moje ulubione dunki >klik< .
*
Wreszcie zajechałyśmy pod nasz nowy dom. Był sto razy większy niż na zdjęciu >klik< . Postanowiłyśmy zamieszkać przy plaży w LA, zrezygnowałyśmy w plaży Malibu. Weszłyśmy do środka i zaczęłyśmy zwiedzać wnętrze.
- Tylko wiesz, ja wybieram pierwsza pokój.
- Spoko, Nel... ja się tutaj chyba zgubie. - Popadłam w nie opanowany śmiech. Poklepałam ją po ramieniu i poszłyśmy do kuchni. Była duża i zajebiście oświetlona, ściany były białe a meble w kolorze jagód >klik<. Weszłam na górę po kręconych schodkach i zaglądnęłam do każdego pokoju po kolei. Ostatni najbardziej mi się spodobał więc go sobie zaklepałam >klik< .
- Payton ! Chodź tu !
- Co ?
- Ten jest mój. - Zaczęłam się szczerzyć i ruszać brwiami. Potem zwiedziłam łazienkę która byłą nowoczesna i wpadła mi w oko. >klik<
- Spoko, mi to tam pasi, ja wybieram ten na rogu. Potem zwiedziłyśmy resztę chaty i zaczekałyśmy na transport naszych kartonów z rzeczami.
*
Payton się rozpakowała i latała po domu jak szalona, ja postanowiłam darować sobie to pierwszego dnia, byłam cholernie zmęczona. Zmyłam stary makijaż i nałożyłam tylko trochę tuszu na rzęsy i bezbarwny czekoladowy błyszczyk. Ubrałam różowy strój kąpielowy w kratkę, białą zwiewną sukienkę i okulary, na nogi wsunęłam biało-różowe japonki  >klik< . Oznajmiłam Pay że nie wiem kiedy wrócę. Wyszłam z naszej posiadłości i zwiedziłam trochę okolice, było tutaj całkiem fajnie. Po przejściu różnymi uliczkami znów znalazłam się w punkcie wyjścia, czyli na plaży, ale to nic. Nagimi stopami stąpałam po jeszcze ciepłym piasku i oglądałam piękny zachód słońca. Usiadłam na ziemi i pustym spojrzeniem wpatrywałam się w nieistniejący punk. Głęboko rozmyślałam nad sensem mojego życia, jeżeli jeszcze jakiś pozostał po stracie Justina. Ten chłopak był dla mnie wszystkim, gdy odszedł odeszła część mnie. Ale czy nadal warto to wspominać ? Czy może wsiąść się w garść i zacząć nowe życie ? Kompletnie nie wiedziałam co począć, ale to co było to już nie wróci... Uśmiechnęłam się blado i spojrzałam w stronę chłopaków którzy podawali do siebie Piłkę, odwzajemnili mój uśmiech i mi pomachali. Zacisnęłam pięści na piasku i wiedziałam że nadszedł ten moment w którym trzeba zapomnieć o przeszłości i ruszyć na przód.
*
Oczami Pay
Wstałam z łóżka i odbyłam poranną toaletę. Ubrałam się w czarne spodenki, granatową bokserke, czarne trampki. Strój dopełniłam bransoletką i kolczykami w kształcie serduszek. Zeszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę w której nic nie było.
- Neeel ! - wydarłam się stukając paznokciami o blat. Chwila, tak wogóle to czego ja ma do niej pretensje ? Grr... doczłapałam się do jej pokoju i lekko zapukałam w drzwi po czym je uchyliłam. Nel spała, snem kamiennym i miała na twarzy taki naturalny uśmiech. Przez ostatni czas miała problemy ze snem dlatego postanowiłam jej nie budzić i iść do sklepu kupić coś co da się zjeść. Wzięłam jedyną torebkę jaką udało mi się znaleźć schowałam do niej klucze, kasę i telefon. Zamknęłam dom na wszystkie spusty i wyszłam.
- Ohoo...- Stałam przed chatą na środku chodnika i nie wiedziałam w którą. Po prostu zajebiście, orientacja w terenie to coś czego nie mam i mi potrzeba. Uśmiechnęłam się pod nosem i poszłam przed siebie. Po drodze mijałam pełno surferów, boskie ciała, blond włosy i naturalna opalenizna. Kolana mi się uginały i szczerzyłam się do nich jak szczerbaty do sucharów. Musiało to żałośnie wyglądam ale jakoś się tym nie przejęłam. W końcu dotarłam do jakiegoś spożywczaka. Kupiłam to co miałam kupić i szybko wróciłam, zdziwiła mnie tylko jedna rzecz, dotarła bez problemu, brawa dla mnie. Usmażyłam jajecznice która całkiem dobrze mi wyszła.
Oczami Nel
Obudziły mnie promienie słońca które przebijały się przez moje żaluzje. Wstałam z łóżka w zajebistym humorze i wyszłam na balkon.
- Mmm... tak to jest to. - Słońce delikatnie muskało mnie po twarzy, we włosach czułam wiatr i wsłuchiwałam się w fale które biły o brzeg. Zeszłam na dół i poczułam zapach jajecznicy. No to Payton się spisała. Usiadłam przy stole i zjadłam śniadanie. Dzisiejszy plan na spędzenia dnia, to plaża, słońce i śliczni chłopcy. Poszłam do swojego pokoju i wygrzebałam jakiś strój kąpielowy. Usiadłam przed dużym lustrem i zaczęłam rozczesywać moje długie czarne włosy. Sięgały mi już za pępek... Justin zawsze mówił że lubi długie włosy. Bawił się moimi kosmykami zakręcając je wokół palca.
- To już czas na konkretne zmiany w moim życiu, jutro do fryzjera i nie mam mocnych. - Powiedziałam sama do siebie i zaplotłam je w warkocz która zarzuciłam na lewe ramie. Spojrzałam na mój dekolt i nadgarstek, przymrużyłam oczy aby łzy nie ujrzały światła dziennego. Skierowałam ręce w stronę mojej szyj i dotknęłam zapięcia od naszyjnika z literką "J". Moje dłonie się trzęsły ale po raz pierwszy w życiu odpięłam naszyjnik, ściągłam go i założyłam inny z małym fioletowym serduszkiem. Mimo to że był to zwykły kawałek metalu źle się bez niego czułam. Dlatego ponownie zagościł na mojej szyi. Chwyciłam plażową torbę i spakowałam do niej wszystko co potrzebne.
Rozłożyłyśmy koce na środku plaży i smażyłyśmy się w słońcu. Nagle dostałam piłką w łeb.
- Kurwaa mać kto to ? - Rozglądnęłam się po plaży i zobaczył mega ciacho kierujące się się w moją stronę.
- Sorry za moich kolegów, mogę piłkę ?
- Taa, jasne. - Podałam mu i piłke i wpatrywałam się w jego boskie oczy w których można było się utopić.
- Ej, czekaj czy ja cie przypadkiem już nie widziałem ?
- Możliwe. - Posłałam mu uwodzicielskie spojrzenie i się delikatnie uśmiechnęłam.
- Ty jesteś Channel, ta modelka prawda ?
- We własnej osobie.
- Jestem Jeydon...
- Jeydon Wale ? Ten zabawny chłopak z You Tube ?
- Można tak powiedzieć.- Musnęłam palcem po jego klacie.
- Fajny jesteś... heh - Zaśmiałam się melodyjnie.
- Ej, koledzy mnie wołają. Spotkam się może kiedyś.
- Jak zapamiętasz mój numer. - Pokazałam mu język. - 4235239.
- 4235239 ?
- Zgadza się.
- To do zobaczenia.
- Paa.. - Usiadłam na koc i odrazu zostałam zaatakowana pytaniami ze strony Pay. Dostałam właśnie szanse zacząć życie bez Justina...Po chwili zmyłyśmy się do domu. W lodówce były tylko jajka. Zmusiłam Pyton aby poszła do sklepu kupić rzeczy na kolacje. Trzeba się kiedyś wybrać na porządne zakupy...
Oczami Pay
Znowu ja muszę iść do sklepu, no ale to nic, jakoś się doczłapie. Założyłam na siebie to co rano i ruszyłam w drogę, po 5 minutach byłam już w sklepie. Wzięłam koszyk i włożyłam do niego jakąś szynkę, parówki, chleb i bułki. Potem poszłam na dział z nabiałem, przykucnęłam i z dolnej półki wzięłam masło gdy wstawałam wpadłam na jakiegoś chłopaka i zaliczyliśmy glebe. Nawet nie spojrzałam mu w twarz żeby sprawdzić kto to i zaczeliśmy zbierać z podłogi nasze rzeczy. Miał takie znajome dłonie, jakbym je już gdzieś widziała.
- Przepraszam, to moja wina. - Powiedział. Ten głos, te dłonie to... Szybko podniosłam głowę i spojrzałam na jego twarz.
- Chris ?!
- Payton ?! - Nasze głosy się załamały.
- Co ty tutaj robisz ? - Zapytałam zdezorientowana.
- A ty ?
- Ja spytałam pierwsza !
- Ja tu mieszkam, teraz twoja kolej...
- Co... ty tutaj mieszkasz ?! To znaczy że on też tutaj jest ? - Beadles pokiwał twierdząco głową. - Przecież jak ona się dowie to ..yyychh...
- Ona ? To znaczy Nel ? Ona też tutaj jest ?
- Tak wprowadziłyśmy się do domku na plaży dwa dni temu... Nel chciała zerwać z przeszłością i nic z tego nie wyjdzie. Masz nikomu o tym nie mówić a zwłaszcza Justinowi !- Chris popatrzył się na mnie znacząco a potem na czubki swoich fioletowych butów po czym znów na mnie. - I na co się tak gapisz ?
- Na ciebie... dawno cie nie widziałem...
- No a ja widywałam cie prawie codziennie jak się z JB woziłeś. W gazetach było pełno zdjęć. Musiałam je przed nią chować aby nie popadła w jeszcze większą depresje ! - Rzuciłam wszystko do torby i poszłam do kasy. Nie wiedziałam czy powiedzieć o tym Nel czy pozostawić to dla siebie. Była teraz taka szczęśliwa i miała szanse na nowe życie Zapłaciłam za zakupy i biegiem wparowałam do domu jak burza.
 * * *
Sama nie wierze że to już 32... tak dobry numer... nie 33 tylko 32 . ; D
Napewno będę pisać do 45 a potem nie wiem co dalej.
Pojawiła się nowa notka na change-of-justin.blogspot.com
Wpadnijcie jutro rano bo będzie konkurs.
Następny w piątek . !
Komeentować.

wtorek, 6 lipca 2010

II CZĘŚĆ...PROLOG - Jutro obudzą nas dźwięki LA

No więc w tej części wprowadzę kilka zmian tak jakby nowości, przekonacie się jakich. ; D
*
Minęły prawie 3 lata od dnia w którym Justin przepadł i nigdy nie wrócił. Oczywiście pojawiał się w gazetach, telewizji i internecie, ale przecież to nie to samo co kiedyś. Od tamtego dnia jest ze mną źle, zaczęłam żyć tylko wspomnieniami i marzeniami. Miałam nadzieje że pewnego dnia wróci i będzie tak jak dawniej, ale na marne. Mimo to że zostawił mnie w jeden z najgłupszych sposobów nadal go kocham, równie mocno jak kiedyś. Czuje się jakby ktoś mi wybił wielką dziurę w sercu a ból był jednym przypomnieniem. Sam wybrał takie życie i postanowiłam uszanować jego decyzje. Nie próbowałam dowiedzieć się gdzie mieszka, wygrać "Golden Ticket", pójść na jego koncert i stanąć w pierwszym rzędzie czy wysłać wiadomość na fecebook'u. Zmienił numer telefonu i nawet ani razu nie pokazał się w jednym z największych miast USA, Atlancie. Opuścił wszystkie gale, koncerty i akcje charytatywne, bał że się mnie spotka ? Nie wiem...
Zachowałam jego wszystkie rzeczy jakie miałam. Prezenty które mi dał, koszulki które zostawił, naszyjnik z literką "J" którego nigdy nie ściągnęłam bo chociaż ja postanowiłam dotrzymać obietnicy, nasze wspólne zdjęcia i dużo innych rzeczy.
Płakałam po nocach w efekcie czego nie spałam. Byłam żywym trupem... nadal jestem. Blada, chuda, podkrążone oczy, popękane usta i zero uśmiechu na twarzy. Zrezygnowałam z pracy w reklamach i przestałam pozować do zdjęć. Nie nadawałam się do tego bo nawet Photo shopy przestały pomagać. Zrezygnowałam również ze szkoły, miałam prywatnego nauczyciela. Idąc szkolnym korytarzem wszędzie rozbrzmiewały jego piosenki które dla mnie napisał. Wszędzie było słychać jego imię a na szafkach wisiały jego zdjęcia. Nie wytrzymywałam tego.
W życiu Payton też dużo się zmieniło, jej rodzice się rozwiedli. Jej matka wyjechała do Europy i została tu sama z ojcem. Christian również wyjechał zaraz po zakończeniu szkoły. Mieszka teraz gdzieś z Justinem, podobno w ich rodzinnym mieście w Kanadzie, ale wątpię w to. Nie chciałyśmy tego wiedzieć a oni nam tego powiedzieć. Raz na miesiąc wymienią się kilkoma zdaniami ale to wszystko.
Danny i Mikey również wyjechali. Pracują teraz dla jakiejś firmy na Florydzie która produkuje deski. Mimo to dzwonimy do siebie prawie codziennie i nasze relacje są w jak najlepszym porządku. Z Caitlin też ostatnio nasze kontakty się urywają ale nadal jesteśmy przyjaciół kami. Całkowicie oddała się pracy i studiom.
*
Oczami Payton
- Oszzz k...urczaki ! - Spadłam z łóżka na fioletowy włochaty dywan który trochę zamortyzował mój upadek. Spojrzałam na zegarek, za 15 minut miała być u mnie Caitlin a ja byłam w stanie surowym. Szybko pobiegłam wsiąść prysznic a w między czasie zajęłam się rozmasowaniem siniaka na moim tyłku. Wzięłam prysznic a potem poczłapałam do szafy, wyjęłam z niej jasne przetarte jeansy, kremową koszulkę i ciepłą biało-niebieską bluzę &gt;klik&lt;. Na nogi założyłam szare dunki &gt;klik&lt; . Zeszłam na dół do kuchni. Usłyszałam dzwonek do drzwi i głośno się wydarłam "otwarte", przy okazji krztusząc się poranną kawą z mlekiem. Przywitałam się z Caitlin całusem w policzek i piszłyśmy do salonu. Usiadłyśmy na kanapie i przykryłyśmy nogi małym kocykiem w zeberkę. Nagle do pokoju wpadła Nel wykonująca "rockowy" ślizg na kolanach przed cały pokój.
- Jutro obudzą nas dźwięki LA ! - Wydarła się na cały dom i zaśmiała się melodyjnie. Nie pamiętam kiedy ją taką ostatnio widziałam. Starannie dobrałam ciuchy, ułożyła włosy, pomalowała się a najważniejsze było to że była cała rozpromieniona. Wstała z podłogi i otrzepała kolana. - Wyjeżdżam jutro do Los Angeles i zabieram was z wami, iiipp ! I jakie wrażenia ?
- Dlaczego ? Co i jak ?! - Zapytałam trochę zdezorientowana.
- Dzwoniła Emily, powracam do agencji. Będzie mi łatwiej pracować jak tam zamieszkam. Idźcie prosić o zgodę rodziców i się pakujcie. - Powiedziała podekscytowana Nel. Spojrzałam na Caitlin która zamarła, szybko się porzegnała i stwierdziła że nie jedzie. - No to Pay, ty mnie chyba nie zostawisz ?
- No chyba nie... a co z mieszkaniem ?
- O nic się na martw. Będziemy mieszkać przy plaży w Malibu albo przy Santa Monica.
- A z przyjaciółmi ?
- Masz jakis oprócz Caitlin ... ? Przekonamy ją i do nas dołączy.

* * *
Miały być za kilka dni no ale...no ale nie wiem . xD Sorry za błędy jeśli wystąpiły.
Następny może jutro, ale to zależy od liczbny komentarzy. Ma być ich dużo ; ))
A tak wogóle jak się podoba nowa grafika ? Napracowałam się przy niej ; D
Chciałam was jeszcze zaprosić na mojego drugiego bloga. >klik<