sobota, 28 sierpnia 2010

Rozdział 50 - Gadasz jak popierdolony

Oczami Justina
Założyłem czarną bluzę i wyszedłem z domu. Po 20 minutach byłem już u Ushera, mieszkałem teraz blisko niego co było mi na rękę, nie będę musiał się już nigdy więcej tłuc przez zatłoczone LA. Ush dał mi umowę którą kazał podpisać. Miałem zostać nową twarzą jakiejś firmy kremu na pryszcze czy coś takiego przez następne dwa lata. Zaplanowaliśmy też jeszcze kilka koncertów w Kanadzie oraz jeden w Stanach i mogłem jechać. Po drodze zajechałem do sklepu i kupiłem kawę, masło i coś słodkiego. Chwile później byłem już w domu. Zobaczyłem że Nel siedzi w przy stole w kuchni i cały czas patrzy się na jakieś papiery. Była lekko zdenerwowana. Wstała i skierowała się w moją stronę a potem wyminęła mnie szerokim łukiem.
- Ej co jest ? - Spytałem podchodząc do niej. Położyłem swoje ręce na jej biodrach i lekko ugiąłem kolana aby abyśmy byli na równi. Spojrzała mi w oczy,  czułem jak dosłownie mnie pożera tym swoim wzrokiem, wściekłym wzrokiem z odrobiną żalu i smutku.
- Gratulacje Justin, będziesz ojcem. - Powiedziała trochę dziwnym głosem. Nie wierzyłem w to co mówi. Kąciki moich ust niepewnie powędrował ku górze. Nigdy nie sądziłem że będę szczęśliwy na tą wieść a zwłaszcza w tym wieku, mamy dopiero 19 lat. Wiek to tylko liczby, liczy się uczucie - miłość. Odrazu przed oczami pojawił mi się obraz jak jesteśmy w trójkę w ogrodzie ja, Nel i to maleństwo. Siedzimy razem bawimy się i robimy różne inne rzeczy. Ale jakoś nadal ten fakt do mnie nie docierał. Musiałem spytać chodź to raczej było oczywiste.
- Jesteś w ciąży ? - Przyciągnęłam ją do siebie i jeszcze bardziej się uśmiechnąłem.
- Nie Justin, nie ja jestem w ciąży... - Powiedziała odpychając mnie od siebie, pobiegła w stronę salonu.
- Nel ! - Krzyknąłem i ruszyłem szybkim krokiem za nią. - Ale ty mówiłaś.. że ...no to ... no o co ci chodzi ?! - Nie ogarniałem tej całej sytuacji. Powoli do niej podeszłam, siedziała na kanapie z głową spuszczoną w dół. Uniosłem jej podbródek do góry. Przez chwile błądziła wzrokiem po mojej twarzy.
- Ty szmaciarzu ! Zrobiłeś bachora tej suce ! - Syknęła wstając i przewracając pufę tak aby odciąć mi drogę. Szybko przez nią przeszedłem i złapałem ją za nadgarstek, szarpnęła ale ja trzymałem mocno. - Puszczaj mnie, to boli !
- Nel, uspokój się... Ja nawet nie wiem o kim ty mówisz !
- Nie mów do mnie Nel, mam na imię Channel. Nie jestem głupiutką nastolatką która wzdycha na twój widok abyś zdrabniał moje imię ! Wogóle go nie wypowiadaj, nie chce cie znać !
- Błagam cie, powiedz mi chociaż o co chodzi...
- Nie wiesz ? To ci powiem, chodzi o Jessice, tą z którą nic cie nie łączy... okłamałeś mnie ! Przespałeś się z nią...- Nie docierało do mnie to co mówi, przecież to wszystko była nieprawda. Nic mnie z nią nie łączyło, my nawet się nie całowaliśmy ani nic takiego. To było nie możliwe.
- Ale ja z nią nie spałem... - Powiedziałem zachrypniętym głosem.
- Chcesz mi wmówić że jest wiatro pylna ?! 
- Nie... Ja nie wiem jak to możliwe, zrozum to ja cie nigdy nie zdradziłem !
- Chociaż już byś nie kłamał...
"Kochałam cie, ufałam ci, wierzyłam w naszą miłość" - Krzyczała przez następne dziesięć minut wylewając łzy, zrzucając nasze zdjęcia z półek i patrząc na mnie takim smutnym wzrokiem przepełnionym nienawiścią. Stałem jak skończony dupek i nic nie mogłem na to poradzić, nawet nie dała mi się do siebie zbliżyć. Wkońcu zmęczona oparła się o ścianę i powoli zsunęła się na zimne panele chowając twarz w dłonie. Zaniosła się głośnym szlochem, chciałem tam podejść i ja przytulić ale zrezygnowałem, wiedziałem jak to się skończy. Chciałem aby się uspokoiła więc zostawiłem ją samą. Poszedłem na górę i wybrałem numer Jess. Chciałem z nią poważnie pogadać, musiałem to teraz wszystko wyjaśnić. Przecież ja nie mogłem być ojcem tego dziecka. Dzwoniłem co najmniej dwadzieścia razy ale zawsze sekretarka.
- Kurwa ! - Krzyknąłem rzucając telefonem tak mocno że odbił się kilka razy od ściany, szafy i łóżka aż wkońcu zatrzymał się na środku pokoju cały w kawałeczkach. A co jeżeli teraz zadzwoni ? Pojechał bym do niej ale jest już dwudziesta pierwsza a mieszka na drugim końcu metropolii LA. Kompletnie nie wiedziałem co robić. Wszedłem na twittera i dodałem kilka beznadziejnych wpisów aby moje fanki miały z czego się cieszyć, potem odpisałem kilku, unfollowałem spamerki i follownąłem te co dodają jakieś sensowne wpisy i wyłączyłem komputer. Poszedłem do łazienki i wziąłem prysznic. Wsłuchiwałem się w krople wody opadające na moje ciało, mogłem powiedzieć że trochę mnie to uspokajało. Wysuszyłem włosy i ubrałem się w dres. Spojrzałem na zegarek wiszący nad łóżkiem, była już prawie północ. Zszedłem na dół aby zobaczyć co u niej. Stanęłam w progu salonu. Spała na kanapie. Wzięłam koc i ją przykryłem, pogłaskałem delikatnie po policzku i pocałowałem w kącik ust.
Rano
Oczami Nel
Obudziłam się na niewygodnej kanapie, cholernie bolały mnie plecy. W całym domu było czuć zapach naleśników. Przetarłam oczy i poprawiłam ręką włosy ponieważ krótsze kosmyki poleciały na moją twarz. Chwile później do pokoju wszedł Justin z tacą na której było śniadanie, zapewne dla mnie. Położył to na stole.
- Zrobiłem ci śniadanie. - Powiedział nieśmiało.
- Ślepa nie jestem... Czego ty w ogóle ode mnie chcesz? - Spytałam.
- Ja ? Ja.. ja chce po prostu być przy tobie.. czuć twój oddech na mojej twarzy, dotknąć ręki, wpatrywać się w iskierki szczęścia w twoich oczach...I jeszcze porozmawiać na spokojnie o tym co się stało.
-... i to wszystko?
- Tak.
- Aha... Gadasz jak popierdolony, czegoś tak bezsensownego nie słyszałam jak żyje. - Justin skrzywił usta i nie wiedział jak na to zareagować. Zapadła chwila ciszy którą po chwili przerwał.
- To jak będzie, porozmawiamy ?
- Nie mamy o czym rozmawiać. To dziecko dużo zmieni, właściwie juz zmieniło. Nigdy nie będzie tak jak dawniej, to chyba koniec. Ja nie potrafię udawać że nic się nie stało i użerać się z tobą a zwłaszcza z JJ.
- To dziecko wcale nie musi wiele zmienić...
- Ta jasne. Przejrzyj wkońcu na oczy i powiedz mi jak ty sobie to wyobrażasz ? Masz zamiar zerwać kontakt z tym dzieckiem ? Wątpię. Za każdym razem jak będziesz tam jechał będę odchodzić od zmysłów co wy tam robicie, a jak to dziecko będzie tutaj to będę w nim widzieć Jessice i te okropne wspomnienia będą wracać. - Wstałam i poszłam do łazienki, zamknęłam drzwi na klucz. Miałam dosyć tego wszystkiego, chciałam wrócić do Portland i zacząć żyć od nowa. Bez paparazzi, Pay, Justina, Christiana całej reszty moich "wspaniałych" przyjaciół, bez moich wszystkich koleżanek z pracy które się modlą tylko o to aby obcas w twoim bucie się złamał i abyś upadła na twarz kompromitując się przed całą Ameryką.
Wzięłam prysznic i umyłam włosy które potem dokładnie wyprostowałam. Ubrałam się w czarne rurki, tego samego koloru koszulkę na ramiączkach, buty i kurtkę. klik Założyłam też kilka naszyjników i kolczyki. Oczy obrysowałam czarną kredką a ciemno szare cienie nałożyłam na powieki. Gdy wychodziłam z domu Justin zapytał mnie się gdzie idę, posłałam mu chłodne spojrzenie i nie odezwałam się ani słowem. Po godzinie jazdy byłam już prawie u Pay. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. Otworzył mi Chris z tornadem na głownie i w piżamie na pajacyki. Wywróciłam teatralnie oczami. To była jednak prawda że faceci rozwijają się do szóstego roku życia a potem tylko rosną...
- Jest Payton ? - Zapytałam.
- Wyszła do sklepu.
- Aha, a mogę wejść ?
- Taa, jasne.
Oczami Justina
Nel gdzieś pojechała więc zrobię to samo. Godzinę później byłem już u Jessici. Otworzyła mi drzwi uśmiechając się od ucha do ucha ale mi nie było z tym do śmiechu.

* * *
A więc mamy 50 rozdział. Jak miło ^^
Nie będę sie zabardzo rozpisywać, a więc w skrucie:
- Nie wiem jak to się stało że dodałam rozdział wcześniej ; ]
- Napewno w rozdziale są błędy rzeczowe jak i ortograficzne bo nie sprawdzałam, nie chciało mi się
- Przestańcie reklamować swoje blogi w komentarzach, takie komentarze będą automatycznie odrzucane
- Jak jesteście anonimowi to się podpiszcie bo odrazu będę odrzucać anonimy
- Dodałam podstrony bloga, to to pod nagłówkiem
- Ma tutaj być conajmniej 50 komentarzy
- Zapraszam tutaj
- Następny będzie krótki w środe albo normalny w sobote
- Chcecie jeszcze jakieś konkusy ?
Pewnie o czymś zapomniałam i miało być krótko... xD
Do następnego ;***

czwartek, 26 sierpnia 2010

Rozdział 49 - Gratulacje Justin, będziesz ojcem.

dwa miesiące później
Siedziałam sama w wielkim domu, czułam się trochę samotna. Zawsze w takich chwilach towarzyszyła mi Pay ale wyprowadziła się do Chrisa, a Chris od Justina, czyli mieszkają teraz w centrum miasta. Właśnie zaczęłam zastanawiać się nad swoim życiem, a dokładniej nad ostatnimi dwoma miesiącami mojego życia. Były w sumie udane mimo tego że jedna z fanek Justina chciała mnie zabić, była nią Lauren. Gdyby nie Jeydon nie było by mnie już na tym świecie. Ta wariatka zaatakowała mnie z nożem we własnym domu przy okazji go demolując. Wszystko było wywrócone do góry nogami. Gdy już przystawiła mi go do gardła i zrobiła kilka czerwonych kresek drzwiami od strony plaży wszedł Jey i ją powstrzymał. Nie mam pojęcia skąd on się tam wziął ale ważne że przybył na czas. Lauren spędzi w więzieniu najbliższe kilka lat a potem nie wiem co będzie, na pewno powróci i tego się właśnie boje... Z Jeydonem postanowiliśmy zostać przyjaciółmi choć ten pomysł niezbyt spodobał się Justinowi, ale nie mogłam z nim zerwać kontaktu po tym wszystkim co dla mnie zrobił. JB powinien być mu wdzięczny ale nie jest, za bardzo rozpiera go męska duma że to on wygrał "pojedynek" w którym byłam główną nagrodą. Co do moich relacji z Justinem lepiej wymarzyć sobie nie mogłam. Postanowił że to teraz on się zbuntuje, albo jeździmy razem na jego koncerty, sesje i wywiady albo nikt. Usher nie miał innego wyjścia i musiał się zgodzić na jego warunki. Nie pamiętam kiedy ostatni raz się kłóciliśmy albo coś. Każdą wolną chwile spędzamy w wyjątkowy sposób. Czułe pocałunku i słowa, romantyczne kolacje, spacery brzegiem plaży podczas zachodu słońca, wygłupiamy się i po prostu jesteśmy razem. Wierze że tak będzie już do końca naszych dni i nikt ani nic tego nie popsuje.
*
Gdy zegar wybił godzinę szesnastą włączyłam sobie mój ulubiony serial "Mode na sukces" i oglądałam jak to Brooke przespała się z chłopakiem swojej córki którą urodziła w wieku czterdziestu lat, mimo że Hope ma już lat dwadzieścia, Brooke nadal ma czterdzieści a może i nawet mniej, mimo to trzyma się w znakomitej formie jak widać... Jest jak Krzysztof Ibisz czas płynie a lat jej ubywa. Potem obejrzałam jeszcze "Prawo pożądania" i wylewałam łzy gdy Isabel umierała w objęciach Salvadora. Podczas oglądania tych seriali stwierdziłam że z mojej historii z Justinem też mógł by być niezły film lub książka.
Minęło jakieś piętnaście minut a ja nadal nie mogłam powstrzymać łez. 
- Dlaczego płaczesz ? Co się stało ? -Zapytał JB wchodząc do salonu i odkładając na stół swoją wielką kanapkę ze wszystkim co tylko mogło się tam zmieścić. Wskazałam palcem na telewizor a ten się tylko zaśmiał. Uderzyłam go z pięści w ramie.
- No co ? To tylko serial.
- No i co z tego ? Nie znasz się. - Powiedziałam ocierając ostatnie łzy.
- Ubieraj się bo mam dla ciebie niespodzianke.
- A tak nie mogę jechać ? - Powiedziałam spoglądając na swoje wytarte szorty i jego koszulkę którą uwielbiałam nosić.
- No możesz...
- Okey. Wracam za godzinę.
- Jak to za godzinę ?
- No mam ładnie wyglądać prawda ? - Nie pewnie pokiwał głową. Poszłam do siebie do łazienki i wyprostowałam włosy. Nałożyłam podkład, oczy obrysowałam czarną kredką, rzęsy wydłużyłam oraz pogrubiłam maskarą a usta musnęłam malinowym błyszczykiem. Wyglądałam znośnie, a może ślicznie ? Nie mnie to oceniać. Z szafy wyciągnęłam różową sukienkę i do tego wysokie szpilki bez palców. Strój dopełniłam kolczykami pierścionkiem i naszyjnikiem. Do kopertówki włożyłam wszystko co potrzebne. >klik< Obejrzałam się jeszcze ostatni raz w lustrze i zeszłam na dół. Wsiedliśmy do auta Justina i ruszyliśmy.W połowie drogi dostałam czarną opaskę na oczy którą musiałam założyć na oczy. Po dwudziestu minutach od tamtego momentu dojechaliśmy. Przy pomocy Justina wysiadłam z auta, wtedy dopiero mogłam odwiązać ten kawałek materiału. Byliśmy chyba w Beverly Hills, w małym miasteczku położonym w metropolii Los Angeles. Staliśmy przed domem średniej wielkości. Miał białe ściany z ciemno szarym dachem, bardzo spodobało mi się w jaki sposób była ułożona dróżka, gdzie znajdowały się palmy i nieliczne krzewy. >klik<
- Co my tutaj robimy ? - Spytałam zdziwiona.
- Zaraz zobaczysz. A teraz chodź za mną. - Justin złapał mnie za rękę i skierowaliśmy się na tył posiadłości. Było tam naprawdę pięknie. Posiadłość otoczona była różnymi drzewami i kilkoma palmami. Rosło tam wile kwiatów i małych krzaczków. Na środku był basen a w oddali mała altanka, huśtawka i zabudowany grill. >klik<  - Podoba ci się ?
- Jest pięknie, a teraz możesz mi wyjaśnić co tutaj robimy ?
- Za chwile, teraz chodź do środka. - Dom w środku był owiele większy niż się spodziewałam. Był w stanie surowym, białe ściany i takiego samego koloru podłogi.
- Już niedługo tutaj zamieszkamy. Kupiłem ten dom tylko dla nas, a ty za projektujesz całe wnętrze. Cieszysz się ?- Powiedział obejmując mnie w talii.
- Naprawdę ? Pewnie że się ciesze ! - Mówiąc to kąciki moich ust powędrowały ku górze. Justin przytaknął a ja rzuciłam mu się na szyje.
- Ale czekaj... Czy nie było by tak jakby lepiej żebyśmy zamieszkali u ciebie albo u mnie ?
- Nie, ten dom będzie wyjątkowy. - Ponownie się uśmiechnęłam i przytuliłam jeszcze mocniej.  Potem oprowadził mnie po pokojach. Był tu duży salon, pokaźna kuchnia, 3 łazienki i 4 sypialnie, największą wybrałam na tą w której będziemy spać, pozostałe będą "gościnne".
Trzy tygodnie później
Oczami Justina
Właśnie przyjechałem zobaczyć jak robotnicy radzą sobie z kuchnią, miała być gotowa trzy dni temu ale jest małe opóźnienie. Jednak kuchnia była już skończona i zwijali swoje manatki. >klik<  Następnie poszedłem zwiedzić cały dom i zobaczyć czy wszystko już jest gotowe, chcieliśmy się jak najszybciej wprowadzić. Najbardziej interesowała mnie sypialnia bo ona jest najważniejsza, a szczególnie duże łóżko żeby było miejsce na ... powiedzmy spanie.>klik< Potem zaglądnęłam do łazienki która miała prysznic w sam raz dla dwóch osób i też taką wannę >klik< . Gdyby Nel mogła czytać w moich myślach nie było by tak miło... Salon też był już gotowy >klik ten 1< , czyli można już jutro się wprowadzić, jeszcze tylko muszę za rezerwować sobie porządne miejsca w garażu na moje trzy maleństwa i będzie wszystko git.
Kilka dni później
Oczami Nel
Przysunęłam się do Justina, i usiadłam mu na kolanach okrakiem. Oparłam dłonie, na jego klatce piersiowej i znów go pocałowałam.
-Nawet nie masz pojęcia jak ja cie kocham..-szepnęłam chłopakowi do ucha. Uśmiechnął się lekko. I pogłaskał mnie po głowie. - Wiesz - przygryzłam wargę- czasem mam wrażenie, że zupełnie nie zasługuję na ciebie. Jesteśmy razem już trzy miesiące i teraz mam pewność że nic tego nie zepsuje.
- Zasługujesz na mnie. I każdy chłopak może mi ciebie po zazdrościć.
- Ale ja uwielbiam tylko ciebie.
- Pff... uwielbiasz ?
- Kocham głuptasie.- Bieber zaczął się śmiać.
-A wiesz, że jesteś naj cudowniejszą laską jaką znam?
-Wiem.
-Więc, oto tutaj na sofie siedzą dwie najcudowniejsze osoby na ziemi.
-Oczywiście. - Wtedy telefon Justina zaczął wibrować, dzwonił Usher kazał mu przyjechać po jakieś papiery. Miał wrócić za godzinę. Ubrał czarną bluzę i wyszedł. Jakieś pięć minut później ktoś zadzwonił do drzwi, myślałam to JB czegoś zapomniał. Gdy otworzyłam drzwi zobaczyłam Jessice. Wpuściłam ją do środka bo chciała poważnie pogadać. Była blada i jakaś smutna. Usiadłyśmy na kanapie w salonie.
- Sama w to nie wierze ale jadnak...- Powiedziała ze spuszczoną głową.
*
Siedziałam od jakiejś godziny przy stole w kuchni. Cała się trzęsłam ale próbowałam zachować spokój, nie było to łatwe w takiej sytuacji. Wpatrywałam się w czarny kawałek papieru z szarymi plamkami i na wyniki jakiś badań. W końcu przyszedł JB, ruszyłam w jego stronę ale ostatecznie wyminęłam go szerokim łukiem.
- Ej co jest ? - Spytał podchodząc do mnie i kładąc swoje ręce na moich biodrach. Miałam ochotę je zrzucić ale nie mogłam, jego dotyk był taki czuły i ciepły a zarazem przyprawiał mnie obrzydzenie przez to co zrobił. Spojrzałam mu w oczy i przełknęłam ślinę.
- Gratulacje Justin, będziesz ojcem. - Powiedziałam z nutką sarkazmu. W jego oczach pojawiły się iskierki a kąciki ust niepewnie powędrowały ku górze.
- Jesteś w ciąży ? - Spytał przyciągając mnie bliżej siebie.
- Nie Justin, nie ja jestem w ciąży...
* * *
Jak widzicie rozdział taki nudny, krótki (nie mam czasu na dłuższy) i jakaś akcja dopiero pod koniec, mimo to mi się podoba, nowość prawda ? Chyba wiecie kto będzie mamusią ? ; ) Obiecuje że następne 3 rozdziały napewno nie będą nudne ;)
Jak sobie myśle że już za niedługo szkoła tam mam ochote wbić sobie widelec w udo i przektęcić o 360 stopni. Na dodatek musze posprzątać w moim biurku i szafie, to zajmnie mi normalnie dwa dni... mam tyle do wyrzucenia iwgl. że szok. Poza tym próbuje sie przestawić, bo musze nauczyć się wstawać o godzinie 6:20 a jak narazie wstaje o 8-9 a kłade się spać o 2 nad ranem ale i tak postęp bo jeszcze niedawno było o 3...
Wogóle cały czas rozpraszają mnie trzy rzeczy jak próbuje coś pisać. A dokładniej jak mam przed oczami te obrazy to popadam w nieopanowany śmiech i nie moge się uspokoić.
-
http://twitpic.com/2ghxvt < - Zdjęcie jest w 99,8 % prawdziwe, to nie żadne fake ! hahaha
- Sytuacja gdy mój telefon wpada do "zalewu" nie zlewu ja zamiast go łapać kręcę się w kółko krzycząc "Mój telefon, mój JB (jego piosenka leciała wtedy.xD) i wbiłam coś sobie w dupe, nie powiem że był jeszcze większy krzyk i lament.
- Jak szczekałam na psa sąsiadki mojej babci, za krzakami stał jego właściciel. Mega skate, mega ciacho... byłam z nim juz nawite ale zachciało mi się szczekać hahah.
Dobra ja już nie przynudzam moim życie prywatnym.

Ma tu być conajmniej 49 komentarzy, następny w poniedziałek/wtorek  ; ))

niedziela, 22 sierpnia 2010

Rozdział 48 - po raz kolejny wybrał kariere a mnie odstawił na drugi plan..

Oczami Justina
- Nel wstawaj skarbie. - Powiedziałem delikatnie ją szturchając.
- Dlaczego ty zawsze musisz mnie budzić jak mam takie cudowne sny ? - Powiedziała uśmiechając się na mój widok.
- Bo nie chce żebyś dzisiaj została sama a przez cały dzień będziemy kręcić teledysk a potem koncert, no wstawaj już. - Ściągnęłam z niej kołdrę ale to nic nie pomogło. - Co ja mam zrobić żebyś wstała ?
- Daj mi jeszcze pięć minutek, wcale nie spaliśmy...
- Dobra. - Powiedziałem całując ją w policzek. Zostawiłem ją samą w naszej "sypialni" i poszedłem do drugiej części hotelowego pokoju >klik< . Włączyłem PSP i rozpocząłem grę w Takkena. Stoczyłem co najmniej 20 rund więc z pewnością minęło już więcej niż pięć minut. Postanowiłam inaczej załatwić sprawę. Wziąłem szklankę wody i po cichu podszełem do łóżka. Tak słodko spała nie miałem serca tego zrobić, ale też nie miałem innego wyścia.
- Nawet się nie waż... - Mruknęła wstawając i skierowała się w stronę szafy. Wyciągnęła z niej jakieś ciuchy po czym zniknęła za drzwiami od łazienki. Chwile później usłyszałem szum wody wydobywający się z prysznica. Spojrzałem na zegarek który stał na komodzie. Była 9:04, a na planie mamy pojawić się o 11:00 więc jest szansa że zdążymy.
Minęła jakaś godzina a Nel nadal siedziała w łazience, a mnie coraz bardziej irytował dzwięk jej telefonu przypominający o nieodczytanych wiadomościach. Wziąłem go do rąk w celu wyciszenia, lecz to co zobaczyłem zdziwiło mnie lekko. Miała ponad 400 nieodczytanych wiadomości od różnych numerów a co chwile przybywały kolejne... Nie mogłem się powstrzymać aby nie dowiedzieć się o co chodzi, postanowiłem odczytać jedną. Wiem że to było nie wporządku ... Wybrałem pierwszą lepszą ..."Zdychaj ty gruba pizdo".
- Że coo ?! - Powiedziałem na głos. Przeczytałem ją jeszcze raz bo nie docierała do mnie jej treść. Odczytałem następną "Zostaw Justina w spokoju"  a potem jeszcze kilka o podobnej treści. Wiedziałem że moja fanki nie będą zadowolone z tego że mam kogoś ale to było już za wiele. To się zaczęło wczoraj, więc dlaczego nic mi nie powiedziała ? A może miała zamiar ? Jeżeli będzie chciała to mi sama powie, poczekam do jutra, nie będę na nią naciskał. Odłożyłem telefon na miejsce a wtedy wyszła z łazienki. Wyglądała pięknie, zresztą jak zawsze.
- To co jedziemy ? - Zapytała dając mi całusa w usta. Pokiwałem twierdząco głową a już po chwili znaleźliśmy się w limuzynie i jechaliśmy do studia.
Oczami Nel
Po trzech godzinach nagrywania jednej sceny która miała być pierwszą a za razem ostatnią wreszcie skończyli. Niestety z tego powodu nie mogliśmy wrócić do hotelu tylko teraz czekał nas pierwszy koncert Justina w Atlancie.
Przed koncertem miała się jeszcze odbyć próba. Justin poszedł gdzieś z ludźmi którzy zajmowali się jego horografią a ja siedziałam praktycznie sama za kulisami i grałam na jego PSP. Nagle poczułam za sobą czyjąś obecność a potem jak ktoś klepał mnie w ramie. Obróciłam się i zobaczyłam Jessice.
- Cześć. - Powiedziała. - Widziałaś gdzieś może Justina ?
- No hej. A po co ci on ?
- Mieliśmy jeszcze zrobić jedną próbę... Czekaj, ty jesteś Channel jego dziewczyna, prawda ? Justin bardzo dużo o tobie opowiadał. Miło mi cie poznać.
- Tak to ja.... Mi ciebie również. A ty to pewnie Jessica i śpiewasz z nim "Overboard" - Jess posłała mi promienny uśmiech i przytaknęła.
- No to widziałaś go ? - Spytała ponownie.
- Poszedł gdzieś ze swoimi tancerzami i powinien niedługo wrócić. - Dziewczyna podziękowała i gdzieś poszła, pewnie go szukać a ja dokończyłam grę. Jakieś pół godziny później Jessica wróciła za kulisy, miałam możliwość bliżej ją poznać. Nie była taką jaką ją sobie wyobrażałam, czyli przesłodzoną naburmuszoną pindą klejącą się do Justin. Była naturalna, szczera, zabawna i miła. Zbyt szybko ją oceniłam na podstawie dwóch zdjęć zrobionych na koncercie przez paparazzi którzy umieją z niczego zrobić wielki skandal.
Koncert trwał od dobrej godziny a Justin jak zwykle dawał z siebie wszystko. Stałam z tyłu sceny, kołysałam się w rytm muzyki i wsłuchiwałam w każde słowo. Gdy skończył śpiewać "Runway love" zbiegł zdyszany ze sceny i przytulił bardzo mocno szepcząc do ucha czułe "Kocham cie". Spojrzał mi głęboko w oczy po czym namiętnie pocałował. Nim się obejrzałam ponownie znalazł się na scenie i zaczął śpiewać "One less lonely girl", cały czas spoglądał na mnie wysyłając słodkie spojrzenia. Każda dziewczyna wyczekiwała tej piosenki, miała nadzieje że to właśnie ona znajdzie się na scenie, Justin ją przytuli, spojrzy jej głęboko w oczy a na koniec da prezent w postaci bukietu kwiatów.
- Dzisiaj to ty będziesz jego OLLG, wchodź na scenę. - Powiedział z zaskoczenia jeden z członków ekipy. Zostałam tam dosłownie wepchnięta. JB podszedł do mnie i złapał delikatnie za rękę prowadząc w stronę krzesła na którym usiadłam. Cały czas patrzył mi głęboko w oczy a nasze dłonie nie rozstawały się nawet na ułamek sekundy. Chwile później dostałam duży bukiet róż i całusa w policzek. W tym momencie w naszą stronę zaczęły lecieć różne cukierki, miśki, butelki, owoce i różne przedmioty, wszystko co tylko było pod ręką. Fanką Justina zdecydowanie nie spodobała się moja obecność. Justin przestał śpiewać a wtedy poczułam okropny ból i potem była już tylko ciemność...
*
Obudził mnie jakiś stary facet świecący małą latarką o ostrym świetle po moich oczach. Głośno syknęłam z bólu i złapałam się za głowę rozglądając po pomieszczeniu, znajdowałam się w hotelowym pokoju. Mężczyzna który okazał się lekarzem zadawał mi pytania typu "ile widzisz palców?" itd. Okazało się że nic mi nie jest, muszę się tylko porządnie się wyspać bo dostałam litrową butelką Pepsi w głowe. Potem odbył jeszcze jakąś rozmowę z Justinem i wyszedł. JB odrazu podszedł do mnie i posadził na swoich kolanach. Zaczął pytać jak się czuje, przepraszać, całować, głaskać i bóg wie co jeszcze. Znowu czułam się jakby czas stanął w miejscu. Mogła bym w ten sposób spędzić resztę swojego życia. Chciałam żebyśmy po prostu byli razem i niczego więcej do szczęścia nie potrzebowałam.
- Idę wsiąść prysznic, będę za chwilę. - Mruknęłam mu do ucha i skierowałam się w stronę łazienki. Wskoczyłam pod orzeźwiający prysznic i wsłuchiwałam się w krople spadające na moje ciało. Waniliowy żel sprawił, że czuć było jego aromat w całej łazience. Wolnym krokiem wyszłam z kabiny i stanęłam przed wielkim lustrem. Wysuszyłam swoje długie włosy i wtarłam piankę, aby podkreślić moje naturalne loki. Jeszcze tylko wysmarować ciało kokosowym balsamem do ciała i mogłam spokojnie ubrać się w ciuchy. Chwile później wyszłam z łazienki i zobaczyłam jak Justin o czymś dyskutuje z Usherem. Gdy tylko mnie zobaczyli zbledli i się pożegnali.
 - Musimy porozmawiać. - To były pierwsze słowa jakie od niego usłyszałam i najgorsze jakie tylko mogły być. Nie na widziałam gdy ktoś tak zaczyna rozmowę, to mnie po prostu przerażało przyprawiając o dreszcze. Chłopak usiadł na łóżku i oplótł moje dłonie swoimi. - Nie będę owijał w bawełnę.. musisz natychmiast wracać do Los Angeles.
- Dlaczego ?
- Wymogi mojego managera i Ushera... Moje fanki się buntują i po prostu nie możesz ze mną podróżować.
- Czekaj, czekaj... Po raz kolejny stoisz przed wyborem kariera vs. ja... i po raz kolejny wybierasz to pierwsze ?! - Nie mogłam w to uwierzyć, po raz kolejny wybrał karierę a mnie odstawił na drugi plan..
- To tylko dwa tygodnie, będę codziennie dzwonić, szybko zleci zobaczysz. A potem znów będziemy razem.
- Myślałam że coś dla ciebie znaczę, jednak się myliłam ! - Oczy zaczęły mnie piec a obraz stawał się coraz bardziej zamazany. - Dla ciebie to tylko dwa tygodnie... Wiesz co ? Miałam nadzieje że wkońcu będziemy razem bez jakiś rozłąk, będziemy spędzać ze sobą każdy dzień, godzinę a nawet minute ! Nadrobimy ten stracony czas... - Po moim policzku spłynęła pojedyńcza łza którą Justin otarł kciukiem.
- Nadrobimy to wszystko jak tylko wrócę NY.
- Wrócisz na kilka dni, potem znów pojedziesz na dwa tygodnie i znów wrócisz a potem trasa po całej Ameryce, na koniec będziesz nagrywał płytę na święta i tak oto będzie wyglądało najbliższe pół roku. Ja będę siedzieć w domu i pozostanie mi jedynie twój głos wydobywający się ze słuchawki telefonu ! - Wstałam z kanapy i zaczęłam upychać moje rzeczy do walizki.
- Kiedy samolot ?
- Jak tylko dojedziemy na lotnisko. - Powiedział od niechcenia.
- Poprawka, jak tylko ja tam dojadę. - Byłam tam zdenerwowana i przepełniona żalem połączonym ze smutkiem że nie wiedziałam co mówię, nie kontrolowałam też tego co robiłam. Chwile później moje walizki były na dole a ja czekałam na samochód który miał mnie zawieść na miejsce. Wkońcu limuzyna zajechała pod hotel. Szofer włożył moje rzeczy do bagażnika i ruszyliśmy. Jechaliśmy dość długo, zdecydowanie za długo jak na taką krótką drogę lecz wkońcu dojechaliśmy. Zamiast iść do odprawy ruszyłam w stronę automatu z napojami, miałam jeszcze trochę czasu. Wygrzebałam z portfela jakieś drobne i wrzuciłam do maszyny. Wtedy poczułam na swojej szyi słodki oddech, kilka sekund później czyjeś ręce oplotły mój brzuch. Powoli się obróciłam. Delikatnie rozchyliłam swoje usta aby coś powiedzieć lecz nie zdążyłam. Justin musną delikatnie swoimi wargami moje.
- Nic nie mów tylko mnie wysłuchaj... Ja wcale tego nie chce i nie mam nic w tej sprawie nic do gadania. Całą władze ma mój menager z Usherem. Obiecuje ci że zobaczymy się szybciej niż ci się wydaje, jutra mam koncert a potem trzy wolne dni, postaram się przylecieć do LA, zrobię wszystko co w mojej mocy abyśmy spędzili chodź chwile razem. Obiecuje że nigdy nie zostawię cie na zawsze... Narazie tak trzeba. Potem spróbuje pójść na jakiś kompromis albo coś, o nic się nie martw. Pamiętaj co by się nie stało zawsze będę cie kochać nikt ani nic tego nie zmieni.
- Nie gadaj tyle tylko mnie pocałuj... - Justin zrobił tak jak mu kazałam. - Kocham cię... - Powiedziałam. Kwadrans później byłam na pokładzie prywatnego odrzutowca praktycznie sama nie licząc dwóch pilotów. Lot przebiegał bez żadnych problemów aż do czasu kiedy znaleźliśmy się w strefie turbulencj.
* * *
Poważnie myślę nad tym aby w następnym rozdziale zakończyć opowiadanie.
Są tak jakby dwie przyczyny i nie chodzi tutaj o czas bo go zawsze znajdę, tylko raz mniej a raz więcej...
Pierwsza: Chodzi o to że... nie wiem jak to określić. Nie mogę się dopasować do waszych gustów i wymagań oraz słyszę coraz więcej krytyki. Chciała bym aby wszystkim podobały rozdziały ale chyba tak nigdy nie będzie. Ja naprawdę się staram i robię wszystko co w mojej mocy...Na przykład:
- Jedni się cieszą że Nel wybaczyła JB i są znów razem a drudzy narzekają i mówią że to za szybko.
- Gdy postanowiłam napisać jeden "normalny" rozdział bez żadnych porwań, płaczu i nie stworzonych rzeczy, taki szczęśliwy połowie się to bardzo spodobało lecz druga połowa uznała to za nudne...
- W ostatnim rozdziale kilka osób stwierdziło że mogło być więcej szczegółów ze wspólnie spędzonej nocy natomiast inne osoby stwierdziły że rozdział i tak był zboczony...

Druga: Chodzi mi tutaj o liczbę komentarzy względem ilości osób która czyta to opowiadanie. Przy pomocy kuzynki wkońcu znalazłam gdzie się sprawdza ile osób dziennie wchodzi na mojego bloga, nie chodzi mi tu o liczbę odsłon tylko osób. To co zobaczyłam zdziwiło mnie, spodziewałam się troche mniejszego wyniku bo obecny wynosi średnio 180 osób. Załóżmy że 20 z tych osób wchodzi tutaj przypadkiem i nigdy nie wraca więc mojego bloga czyta 160 osób a jakieś 60 komentuje, więc co robi pozostała 100 ? Niektórzy pewnie nie wierzą więc policzmy inaczej. W obecnej chwili lista na GG to 117 osób-60=57. Więc co robi pozostałe 57? Ja pisze rozdział przez 4-6 godzin przez następną godzinę sprawdzam błędy, poprawiam różne niedociągnięcia a wy nie możecie mi poświęcić minutki aby napisać dwa zdania i się podpisać jeżeli nie macie konta na bloggerze? To naprawdę nie więcej. Wy nawet nie macie pojęcia co czuje kiedy mam 30 komentarzy idę do sklepu a gdy wracam jest ich 31 ? Większość z was tego nie zrozumie, dla mnie każdy komentarz to powód aby się uśmiechnąć. Wiem że wtedy ktoś docenia moją ciężką prace. Wiem że i tak mam dużo komentarzy, do niczego nie zmuszam...Wiem że dziwnie brzmi to co napisałam...Dobra koniec już z tym bo uznacie mnie za pierdolniętą.
Więc jeżeli chcecie abym pisała dalej bloga napiszcie dla czego na dole. To nie jest jakiś szantaż.

piątek, 20 sierpnia 2010

Rozdział 47 - Piękne chwile nie trwają zbyt długo

Oczami Nel
Po godzinie spakowałam dwie walizki. Można było powiedzieć że przy pomocy Justina, choć jego "pomoc" ograniczała się do wskazywania palce ciuchów które odsłaniały mi więcej ciała i wyglądałam w nich bardziej seksownie, to się w nim na pewno nigdy nie zmieni. Tak samo jak gadanie podczas snu czy ten trik włosami od którego odrazu mdleje stado fanek. Poszłam do łazienki w celu spakowania kosmetyczki. Z półki zgarnęłam balsamy, różne olejki, szminki, pudry, kredki i mnóstwo podobny dupereli. Gdy wyszłam z pomieszczenia zobaczyłam jak Justin siedzi na łóżku i coś bazgroli na jakiejś kartce co chwile drapiąc się po głowie. Oparłam się o futrynę drzwi i skrzyżowałam ręce an piersi. Nadal nie mogłam oswoić się z myślą że jesteśmy razem, mimo to znów czułam się szczęśliwa. Właśnie rozpoczęłam nowy rozdział w moim życiu, nowy rozdział w moim życiu z moim Justinem, to z pewnością lepiej brzmi, przynajmniej jak dla mnie.
Nie wiem ile czasu lustrowałam każdy jego ruch ale na pewno długo. Gdy zaczęły boleć mnie nogi od tego stania usiadłam koło Biebera i spojrzałam na skrawek papieru.
- To ta piosenka ?
- Nooo, nic mi do głowy nie przychodzi a na jutro ma być gotowa...
- A o czym ma być ?
- Sam nie wiem, coś mi mówili w studio o tym że się nie poddam, będę silny i takie tam.
- Wykreśl to drugie zdanie, czwartą linijkę zamień z trzecią a na koniec daj "To jest moje przeznaczenie" i masz pierwszą zwrotkę. - Justin zrobił tak jak mu kazałam po czym się uśmiechnął nucąc ją pod nosem.

See I never thought that I could walk through fire.
I never thought that I could take the burn.
I never had the strength to take it higher,
Until I reached the point of no return.
And there's just no turning back,
When your hearts under attack,
Gonna give everything I have,
It's my destiny.

- Jesteś genialna... teraz trzeba wymyślić refren... nigdy tego nie zrobię, nie mam dziś natchnienia...
- Nigdy nie mów nigdy, udam nam się zobaczysz.
- Mówiłem ci już że jesteś genialna ?
- Taaak. Przed chwilą ? - Justin złożył delikatny pocałunek na moich ustach i znowu zaczął coś pisać, jak się po chwili okazało był to refren piosenki.

I will never say never! (I will fight)
I will fight till forever! (make it right)
Whenever you knock me down,
I will not stay on the ground.
Pick it up,
Pick it up,
Pick it up,
Pick it up up up,
And never say never.

W ciągu następnych kilku minut powstały dwie następne zwrotki.
*
Właśnie zajechaliśmy dużym czarnym wozem  na lotnisko. Jak okazało się przybyły też fanki Justina. To było łagodnie mówiąc nie normalne, rzucały się na maskę, waliły w szyby, krzyczały "Justin" a przez uchyloną szybę która chwile później zamknął Kenny wrzucały swoje numery telefonów, listy miłosne, zdjęcia a nawet bieliznę. Ochrona chwile później utorowała nam przejście i mogliśmy udać się do hali lotniska, założyłam duży kaptur oraz czarne okulary po czym opuściłam pojazd ze spuszczoną głową. Justin położył swoją rękę na mojej talli i uśmiechnął się do mnie...Jak narazie nie chce aby kto kol wiek oprócz przyjaciół i rodziny o nas wiedział. Uczucie że kilka milionów nastolatek cie nie nawidzi i rozszarpało na maluśkie kawałeczki nie należy do najprzyjemniejszych, z pewnością. No ale trudno, nie będę protestować. Po przejściu kilku metrów usłyszałam jak jakaś dziewczyna krzyknęła moje imię tak głośno że zagłuszyła wszystkie inne fanki. Gdy się obróciłam ujrzałam jak ochroniarze próbują uspokoić jakąś wytapetowaną rozhisteryzowaną blondynkę. Jej twarz i głos był mi bardzo znajoma...
- Nel, nie zatrzymuj się. - Powiedział Justin ciągnąc mnie za nadgarstek.
- Justin ! Czy to nie Lauren ?! - JB spojrzał na tą dziewczynę i przytakną po czym znów zaczął mnie ciągnąć do środka, niezbyt mi się to podobało, czułam się jak piesek na smyczy. W mojej głowie narodziło się pytanie czego ona znów chce i skąd wiedziała że ta ja... ? Nie było mi widać wcale twarzy. Gdy tylko znaleźliśmy się w bezpiecznej strefie i ochrona dała nam trochę luzu szarpnęłam ręką tak aby wyrwać się z jego uścisku i Justin to poczuł.
- Co się stało ?
- Już nic.
- Eh... Nie chciałem cie tak ciągnąć ale chciałem się tutaj jak najszybciej znaleźć, te krzyki iwgl. Bałem się o ciebie sama widziałaś chyba Lauren miała zamiar przeprowadzić jakiś zamach na twoje życie czy coś takiego. Ty nawet nie masz pojęcia do czego one są zdolne... Chodź samolot już gotowy...Będziemy na pokładzie tylko pilot, ja i ty aniołku. - Justin pocałował mnie w czoło i objął ramieniem.
- I Kenny... A potem jeszcze Chaz z Ryanem...
- No faktycznie. - Powiedział drapiąc się po głowie. - Coś się wykombinuje. A teraz już chodźmy. - Chwile później byliśmy na pokładzie prywatnego odrzutowca Justina. >klik< i >klik< . Teraz czekał nas kilku godzinny lot do Toronto a potem Atlanta i mięciutkie łóżko, choć nie mogę narzekać na kanapę w samolocie bo jest całkiem wygodna... Położyłam się na niej i włożyłam słuchawki od mojego iPoda do uszu, po chwili zasnęłam. Byłam dzisiaj jakaś przymulona i zmęczona więc drzemka mi się przyda. Miałam cudowny sen, niestety został przerwany przez... no właśnie przez co ? To coś było miękkie, delikatne, wilgotne, ciepłe choć momentami zimne i przemierzało moją szyje oraz dekolt wzdłuż i wszerz. To było przyjemne, nawet bardzo ale cicho jęknęłam i przewróciłam się na brzuch, chciałam nadal spać i powrócić do mojego cudownego snu. Gdy już myślałam że znowu zasnę to coś znów zaczęło to robić, powróciłam do poprzedniej pozyzcji. Uniosłam powieki ku górze i zobaczyłam Justina. Przygryzał dolną wargę i zaczął ruszać brwiami. Przetarłam oczy kciukami a wtedy JB podwinął moją bluzę i położył rękę na brzuchu która powoli wędrowała coraz wyżej łaskocząc mnie przy tym. Zachichotałam się pod nosem i rzuciłam w niego z całej siły jakąś małą poduszką. Z pewnością nie bolało bo to była chyba najmiększa poduszka jaką kiedy kol wiek miałam w rękach ale nie to miałam na celu robiąc to.
- Zapomnij.
- Dlaczego ? - Powiedział robiąc minę szczeniaczka. Nic się nie odezwałam i zamknęłam oczy, miałam nadzieje że tym razem odpuści jednak myliłam się. Gdy ponownie uniosłam powieki zobaczyłam że siedzi na mojej miednicy. Ponownie podwinął moją koszulkę tak wysoko że było widać kawałek mojego stanika. Schylił się i zaczął namiętnie całować mój brzuch.
- Juuuuustin !
- No co ?
- Nie jestem w nastroju... - Mruknęłam.
- Zrobię tak że będziesz nastroju... i  niebie. Dosłownie w niebie. - W takich momentach chciała bym umieć zabijać wzrokiem. - No weź... Nie to nie. - Dodał po chwili przerywając cisze. Zszedł ze mnie i zajął miejsce na przeciwnym fotelu. Właśnie po raz trzeci odmówiłam Justinowi Bieberowi we własnej osobie. Nie jedna dała by się za to zabić... Z pewnością coś jest ze mną nie tak.
Godzinę później rozpoczęliśmy podchodzenie do lądowania w Toronto. Tam na pokład wsiedli kumple Justina jeszcze z czasów gdy mieszkał w Stratford, miałam już okazje ich poznać kilka lat temu. Ja spałam przez następne kilka godzin a oni się wygłupiali nie uspokajając się nawet na minute. Był środek nocy, normalni ludzie przecież śpią.  Gdy wylądowaliśmy w Atlancie odrazu pojechaliśmy do hotelu. Dostałam duży pokój z Justinem i co najważniejsze wygodnym łóżkiem. JB poszedł odespać a ja wsiąść długą kąpiel która zajęła mi co najmniej godzinę ale warto było. Przez następną godzine suszyłam włosy i nakładałam kokosowy balsam. Gdy wyszłam z łazienki Justin już szykował się do studia, nie wiele spał przez co nie wyglądał niezbyt dobrze. Miał podkrążone oczy, zaspaną twarz i ślimacze ruchy.
- Warto było nie spać ? - Spytałam. Justin wzruszył ramionami i znów zaczął czegoś szukać. Chyba miał do mnie żal za tamto... Chwile później znów próbowałam nawiązać z nim jakiś kontakt: - Co będziesz robić w NY ? Bo w Atlancie nagrywasz piosenkę, teledysk do tej piosenki oraz dwa koncerty. Prawda ?
- Tak. W NY nagrywamy teledysk do "overboard" a teraz już musze lecieć. Wrócę o 17. - Powiedział dając mi całusa w policzek i wychodząc.
- Tylko nie to... - Syknęłam. Ale nic na to poradzić nie mogłam. Ciekawiło mi jak zniose obecność tego paszczura...Zaczęłam się zastanawiać co będę robić przez następne kila godzin. Weszłam na twittera i postanowiłam trochę po odpisywać moim fanom bo dawno tego nie robiłam. Nie wiem czy mi się zdawało czy od wczoraj przybyło mi jakieś 50 tysięcy followersów ? To chyba było nie możliwe. Gdy weszłam w tweety skierowane do mnie zobaczyłam wiele wiadomości typu "Giń suko" i "Zostaw Justina"... To nie było miłe, zrobiło mi się nawet trochę smutno. Po chwili postanowiłam to olać. Ubrałam się w dżinsy i jakąś zwykłą koszulkę a na to bluzę z kapturem. Miałam pomysł jak spędzie resztę dnia. Przed wyjściem odłączyłam jeszcze mój telefon od ładowarki po czym go włączyłam. Odrazu zostałam zasypana takimi samymi wiadomościami jak na twitterze... Wiele z nich było od Lauren ?! Wogóle skąd oni mieli mój numer ? To było dziwne. Wyszłam z pokoju i odrazu wpadłam na jakiś dwóch facetów którzy po chwili okazali się moimi ochroniarzami i mieli nie odstępować mnie na krok. Starałam się nie przejmować ich obecnością i poszłam do pobliskiego sklepu i kupiłam to co miałam, potem jeszcze przeszłam się po mieście i wróciłam do hotelu. Gdy weszłam do pokoju zobaczyłam na łóżku duży bukiet czerwonych róż, czarne pudełeczko i liścik. "To dla ciebie. Przepraszam za to poranne zachowanie i tą nachalność w samolocie. Nie musimy się śpieszyć. Do zobaczenia dziś wieczorem. Kocham cie. Justin."
Gdy otworzyłam małe pudełeczo zobaczyłam śliczną złotą bransoletke z literką "J" i dużym wysadzanym diamentami sercem.
Kilka godzin później
Ubrałam czarną sukienke która przelegała do mojego ciała i czarne buty. Do tego dzisiejszy prezent od Justina oraz jakiś naszyjnik z kokardą i naszyjnik z literką "J" który niezbyt pasował do stroju ale nie miałam zamiaru go ściągać. >klik< Zapaliłam kilka naście świeczek i teraz tylko pozostało mi czekać na JB. Gdy wkońcu przyszedł zdziwił się. Podeszłam do niego i złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach.
- To dla mnie ? - Przytaknęłam i włączyłam piosenkę, akurat wypadło na "Never let you go". Justin położył ręcę na mojej talii a ja swoje umieściłam na jego ramionach. Piękne chwile nie trwają zbyt długo, jednak mnie wydawało się, że czas stanął w miejscu. Miałam wrażenie, że piosenka, która ciągle wydobywała się z głośników, nigdy nie miała zamiaru się skończyć. Tańcząc wraz z chłopakiem poczułam się taka lekka i wolna. Wszystkie troski i smutki nagle wyparowały z mojej głowy. Zupełnie zapomniałam o tym że przed chwilą znów dostałam setki pogróżek.
- Take my hand.. - Justin kolejny raz zaśpiewał kawałek swojej piosenki, łapiąc mnie w tej samej chwili za dłoń i uśmiechając się szeroko w moim kierunku - Let's just dance.. - po tych słowach obrócił mnie wokół własnej osi, na co zaśmiałam się cicho, ale radośnie - Watch my feet.. - puścił moją dłoń, sam obracając się wokół własnej osi - Follow me.. - tanecznym krokiem przybliżył się do mnie - Don't be scared.. - objął mnie dłonią w talii, przyciągając lekko do siebie - Girl, I'm here.. - spojrzał głęboko w moje oczy, uśmiechając się jeszcze promienniej - If you didn't know.. - złapał mnie za obie dłonie, unosząc je na wysokości naszych ramion i wplątując w nie swoje palce. Zrobiłam kilka kroków do tyłu i usiadłam na łóżku.
- Chesz ? - Zapytał próbując zamaskować swój chytry uśmiech.
- Tak...
* * *
A co było dalej ? To już wiecie ; ) Rozdział wyszedł mi baardzo długi i masakrycznie nudny. Chyba nie napisałam jeszcze nic tak ... Nie wiem jak określić. Po prostu nie jestem z niego zadowolona...
Jak sobie myśle że za niecałe 2 tygodnie jest szkoła to odechciewa mi się wszystkiego... A wtedy będę mogła pisać tylko rozdział w sobote. ; //
A ten rozdział dodaje teraz bo mam humor bo właśnie Eenie meenie leci na MTV . ; D
Następny ja będzie conajmniej 47 komentarzy. Do następnego ; ***

wtorek, 17 sierpnia 2010

Rozdział 46 - Bo zawsze gdy jesteś w pobliżu moje serce bije szybciej.

Oczami Pay
W końcu dojechaliśmy do szpitala. Poszłam do recepcji i dowiedziałam się wszystkiego od jej lekarza, odetchnęliśmy z ulgą bo okazało się że nic jej nie jest, po prostu zemdlała i będzie mogła już niedługo opuścić szpital. Udaliśmy się na drugie piętro. Do jej sali mogła wejść tylko jedna osoba. Po długiej grze w kamień, papier i nożyce padło na mnie. Zapukałam delikatnie w drzwi i weszłam do środka. Przywitałam się z nią po czym opowiedziała mi całą historie dotyczącą jej zniknięcia... a więc można było stwierdzić że to przez Justina. Dałam jej czyste ciuchy które dla niej przywiozłam, gdy się przebrałam mogliśmy już wracać do domu. Opuściłyśmy sale. Gdy tylko zobaczył ją JB ruszył w jej stronę lecz Nel go wyminęła szerokim łukiem i przywitała się z Chrisem.
- Co się stało ? - Zapytał Christian. Channel skrzyżowała ręce na piersi i odpowiedziała chłodnym tonem:
- Przez tego idiotę stało się to co się stało - Wskazała na Justina który był bardzo zaskoczony jej wypowiedzią. - Później ci opowiem. - Dodała po chwili. - Możemy już jechać, bo nie chce mi się tutaj być ani sekundy dłużej...
- Ta jasne... - Poszliśmy do samochodu i wracaliśmy w niezręcznej ciszy.
kilka godzina później
Oczami Justina
Spojrzałem na zegarek, była już prawie północ. Pożegnałem się z chłopakami i Pay po czym skierowałem się w stronę drzwi, wtedy coś mnie tknęło. Ściągnęłam moje sneakersy które przed chwilą założyłem i wszedłem po schodach na górę. Chciałem jeszcze raz zobaczyć Nel przed moim dwu tygodniowym  wyjazdem do Atlanty i NY, mimo to że już pewnie spała i wcale nie miała ochoty żebym był w pobliżu. Wszedłem do jej pokoju gdzie panowała kompletna ciemność, żaluzje były spuszczone a blask księżyca mógł być w tym czasie jednym źródłem światła. Spojrzałem na łóżko ale tam z pewnością jej nie było. Zamknąłem drzwi po czym zrobiłem kilka kroków do przodu, wtedy dostrzegłem jej sylwetkę. Siedziała na dywanie skulona w kłębek tyłem do drzwi. Zrobiłem jeszcze kilka kroków w głąb pokoju i ukucnąłem kilka centymetrów koło niej po czym położyłem swoją dłoń na jej ramieniu. Nie wiem czy mi się tylko wydawało czy tak było neprawdę ale się cała trzęsła.
- Justin ? - Zapytała wysokim głosem.
- Skąd wiedziałaś ? - To mógł być przecież Danny, Chris albo nawet Mikey...
- Bo zawsze gdy jesteś w pobliżu moje serce bije szybciej.
- Już nie jesteś na mnie zła... ? Nie masz zamiaru wyzywać mnie od idiotów...? - Wtedy odwróciła się do mnie przodem.
- Nie wiem jak ty, ale ja nigdy już nigdy więcej. - Po tych słowach zapadła kilku minutowa cisza którą wkońcu przerwałem:
- Dlaczego siedzisz tutaj po ciemku ?
- Uwierz mi że nie chciałbyś mnie teraz widzieć, wyglądam trasznie.
- Na pewno nie jest tak źle...Ty zawsze wyglądasz ślicznie.- W tym momencie zapaliła małą lampke która świeciła bardzo delikatnie. Dopiero teraz zobaczyłem że siedziała ze spuszczoną głową i obejmowała beżową poduszkę która miała mokrą plamę, zapewne od łez. Uniosłem jej podbródek do góry i ujrzałem jej zapłakaną twarz. Miała strasznie podpuchnięte oczy, czarne zacieki na bladych policzkach i spierzchnięte wargi. Ale ja jej nie kochałem za to jak wyglądała tylko kim była. Była wspaniałą osobą mimo tego że czasem miała jakieś odchyły, ale każdy przecież jej ma, nawet sam Justin Bieber... Lubiła pomagać innym, była przyjacielska i tolerancyjna, mógł bym tak długo wymieniać, ale teraz nie był czas na takie przemyślenia. Spojrzałem  prosto w jej oczy w efekcie szybko spuściła wzrok i przygryzła dolną wargę, po jej policzkach spłynęła kolejna porcja łez. Oplotła swoją dłoń moją, dalej nie odrywając wzroku od podłogi.
- Powiedz co cie łączy z Jessicą ? Ale tak szczerze... - Zapytała. "Pieprzone media" - to była moja pierwsza myśl.
- Nic mnie z nią nie łączy w tym sensie o którym pewnie myślisz, jedynie praca. Naprawdę. - Ponownie uniosłem jej podbródek do góry. Zaczęła odgarniać włosy z twarzy oraz ocierać łzy. Uśmiechnęła się delikatnie i wtuliła się w mój tors. Pogłaskałem delikatnie jej włosy oraz plecy po czym oddałem kilka całusów w jej czoło.
- Kochasz mnie jeszcze ? - Spytała.
- Oczywiście że tak i nigdy nie przestane...
- Ja ciebie też. - Nim się zorientowałem zasnęła w moich ramionach. Zaniosłem ją do łóżka i delikatnie zsunąłem jej obcisłe rurki aby miała swobodę ruchu. Długo zastanawiałem się czy zostać przy niej aż wkońcu się zdecydowałem i wsunąłem pod ciepłą pierzynkę. Nie chciało mi się kompletnie spać, próbowałem zebrać swoje myśli i złączyć w logiczną całość. W moim życiu tyle się teraz działo, rozwód rodziców, koncerty, nagrywanie trzeciej płyty i teledysków, ponowne spotkania z przyjaciółmi po latach i ona. Marzyłem teraz tylko o jednym, aby spędzić z nią resztę swojego skomplikowanego życia, z nią było by zapewne owiele prostsze. Chciałbym zamieszkać gdzieś w małym domku z basenem i ogromnym ogrodem w którym bawiły by się nasze dzieci na przedmieściach jakiegoś większego miasteczka... Zdala od hałasu i wścipskich paparazzi. Wkońcu zasnąłem.
Rano obudziły mnie odgłosy fal bijących o brzeg i śpiew mew.
- Wreszcie się obudziłeś. - Powiedziała dając mi całusa w kącik ust, odwzajemniłem jej czuły pocałunek i pokiwałem twierdzącą głową. - To co wczoraj się działo... i to co tak słodko mamrotałeś przez sen czy to oznacza że my...my no ten...
- No my ... ?. - Powiedziałem z chytrym uśmieszkiem na twarzy i zacząłem ruszać brwiami, wiedziałem o co jej chodzi ale chciałem usłyszeń to z jej ust.
- No jesteśmy razem ?
- A chcesz ? - Nel przytaknęła i delikatnie się uśmiechnęła. - To będziemy... Ty i ja...
- ...Na zawsze razem.
- Dokładnie tak. Tak wogóle to która godzina...?
- A czy to ważne ?
- Niestety tak, dziś muszę lecieć do Atlanty...będziemy nagrywać piosenkę której nawet jeszcze nie napisałem...- W jej oczach odrazu pojawił się smutek a na ustach grymas.
- No długo ? - Zapytała przełykając ślinę.
- Atlanta tydzień, NY tydzień.
- Dlaczego wszystko musi się psuć w tych najlepszych momentach. - Powiedziała lekko poddenerwowana odwracając się i krzyżując ręce na piersi.
- Nic się nie musi psuć, możesz przecież lecieć ze mną.
- Nie tylko ty tutaj pracujesz, jeszcze Emily nie wysłała mi mojego grafiku na przyszłe dwa tygodnie ale na pewno mam jakieś sesje i różne takie... Nie mogę tego tak odwołać z dnia na dzień.
- Możesz jeżeli zrobisz to teraz, bardzo cię proszę. Nie wytrzymam bez ciebie dwóch tygodni. - Zrobiłem oczka szczeniaczka i czekałem na jej odpowiedź.
- O której samolot ? - Zapytała unosząc kąciki ust ku górze i wtulając się w moją klatę.
- O osiemnastej. - Powiedziałem szczerząc się jak szczerbaty do suchara.
- Pomożesz mi się pakować, prawda ?
- Jak dla mnie to możesz być naga.
- Świnia ! - Powiedziała uderzając mnie włochatą poduszką unosząc kąciki swoich ust jeszcze wyżej. Wstała z łóżka i powędrowała do garderoby z której wyciągnęła ogromną walizkę. - No a terez mi pomożesz. - Podszedłem do niej i ze szczęścia przytuliłem ją unosząc do góry i kręcąc wokół własnej osi.
- Kocham cie, kocham i jeszcze raz kocham !
* * *
O boże, jakie to takie swEetasHne . xD Czekaliście na ten moment prawda... ? ; D Nie wiem dlaczego ale niezbyt mi się podoba.
Ostatnio prawde mówiąc mam zero czasu, ledwo się wyrabiam z pisanie tutaj rozdziałów, chwilowo odpuszcze sobie mojego drugiego bloga. U was na blogach to mam masakryczne zaległości i nie ma jak tego nadrobić i będę nadrabiać kilka dni... nie wspomne już o czasie aby wam skomentować notke... A ja wiem ile szczęścia daje każdy komentarz...Ale postaram sie.
Do listy blogów dodałam nowe blogi, więc wpadajcie na nie ; ) Jeżeli nie ma tam twojego a chceszaby był to napisz na GG. Ja czytam tysiące blogów dlatego tego nie ogarnia. =.=
Mam na jutro jeszcze zrobić chyba z 4 nagłówki i kompletnie nie pamiętam komu, więc przypomnijcie mi. Ok ?
A i mam jeszcze prośbe, przydały by mi się nowe zdjęcia `Jasmine Villegas` chodzi mi o takie profesjonalne >klik< ewentualnie dobra jakość z cyfrówki... takie odpadają >klik< . Mam już strasznie mało MB więc nie mogę się wybrać na poszukiwania, jak coś znajdziecie piszcie namoje GG.
Dziś tak wogóle chyba po raz pierwszy zaczęłam czytać swoje opowiadanie od początku, skończyłam na 16 rozdziałe bo to takie nudne, jak wy to możecie czytać ? --_--
Ale się rozpisałam ^^ Do nastęonego, czyli jak będzie conajmniej 46 komentarzy . ; p

sobota, 14 sierpnia 2010

Rozdział 45 - byłam na jakimś odludziu gdzie psy dupą szczekają.

W dniu w którym nauczyłam się powstrzymywać łzy nauczyłam nienawidzić.
W tym momencie czułam nienawiść do Justina i tej dziewczyny. Znalazłam się w jego skórze  gdy ten musiał patrzeć na mnie i Jeydona. Miałam szklanki w oczach ale powstrzymałam łzy z łatwością. Wygrzebałam z torebki kilka dolarów które zostawiłam na stole aby zapłacić za kawę i tosty. Wyszłam z knajpy i ruszyłam przed siebie. Nałożyłam duży kaptur na głowę a ręce wsunęłam do kieszeni spodni. Nie wiem ile czasu szłam ani gdzie ale na pewno długo bo czułam okropne zmęczenie. Włóczyłam nogę za nogą. Cała przemokłam bo strasznie się rozpadało, makijaż się zmył a włosy sfalowały. Musiałam zapewne wyglądać jak strach na wróble. Postanowiłam wrócić do hotelu a z samego rana pojechać do LA. Wyjęłam telefon z torebki aby po informować Pay że nic mi nie jest i wrócę jutro. Zobaczyłam 82 nieodebrane połączenia i 30 sms.
- O kur...de - To jedyne co mogłam w tym momencie powiedzieć. Gdy wybrałam numer Payton zobaczyłam na ekranie ikonkę pustej baterii. Po prostu świetnie, wczoraj nad ranem pojechałam i nie dałam od tej pory znaku życia. Nie wiedziałam co zrobić. Wszyscy odchodzą od zmysłów a ja nie mogę do nich zadzwonić. Po dziesięciu minutach byłam na miejscu. Do nocy oglądałam telewizje i opychałam się żelkami. Wypiłam kilka kaw w efekcie czego nie zmrużyłam oka nawet na 10 minut, wogóle nie spałam. Rano wzięłam długi prysznic i ubrałam się w miarę czyste ciuchy. Zjadłam jeszcze śniadanie i ruszyłam w drogę, chciałam jak najszybciej być w domu. Po kilku minutach jazdy złapałam kapcia, nawet nie wiem jak to się stało. Zjechałam na pobocze, kompletnie nie miałam pojęcia jak się zmienia koło. Otworzyłam bagażnik i rozglądnęłam się za czymś co może się przydać ale nic takiego nie znalazłam. Próbowałam włączyć telefon chociaż na chwile ale nie udało mi się. Tak konkretnie to byłam na jakimś odludziu gdzie psy dupą szczekają. Ruch ograniczał się do jednego auta na dwadzieścia minut. Wygrzebałam ze schowka mapę i udało mi się zlokalizować swoje położenie, do najbliższego miasta miałam jakiś 9 mil czyli dwie godziny z buta.  "Zachciało mi spędzać klika dni poza domem z niewiadomych przyczyn na odludziu, nigdy więcej"- pomyślałam gdy zamykałam auto. Po przejściu około dwóch mil byłam nieźle zmęczona, ostatnim czasem zaniedbałam swoją kondycje. Moje ćwiczenia ograniczały sie do 30 brzuszków dziennie. Usiadłam na jakiejś starej ławce i czekałam na zbawienie które nadeszło szybciej niż się spodziewałam jeżeli można było to tak określić. Na drodze zatrzymał się duży, stary pick-up. Poczułam się niepewnie a serce podeszło mi do gardła. Chciałam uciec ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Kierowca opuścił przyciemnioną szybę i lekko wychylił głowe. Z wyglądu był miły, spodziewałam się raczej faceta po 50 z obłędem w oczach i chytrym uśmieszkiem. Zdecydowanie naoglądałam się za dużo horrorów.
- Podwieźć ? Do kąd jedziesz ?- Zapytał.
- Sama nie wiem... - Powiedziałam półgłosem.
- Wsiadaj, podwiozę cie tam gdzie chcesz. - Rozejrzałam się wokół i stwierdziłam że nie mam innego wyjścia. Wsiadłam do jego auta i ruszyliśmy. Jechaliśmy w ciszy, a na dodatek bardzo wolno. Po jakiejś godzinie zorientowałam się że przemieszczamy się chyba w innym kierunku ale ten facet cały czas zapewniał mnie że jedziemy dobrze. Minęliśmy jakąś tabliczkę że do Los Angeles zostały tylko 4 mile więc moje obawy zniknęły, po kilku minutach minęliśmy następną tabliczkę na której pisało że 7 mil a chwile później 10.
- Zatrzymaj się ! - Powiedziałam stanowczo. - Poradzę już sobie sama... - W odpowiedzi posłał mi chłodne spojrzenie i przytaknął głową. Zjechał na jakąś drogę która nie była wylana asfaltem oraz znajdowała się blisko lasu. Po głowie przebiegały mi setki myśli i cholernie się bałam. Nie mam pojęcia co on miał zamiar zrobić. "Nie oceniaj książki po okładce" - Jego wygląd stanowczo mnie zmylił... Gdy się zatrzymał powiedziałam "dziękuje" i złapałam za klamkę w celu otworzenia drzwi. Wtedy jego ręka znalazła się na moim kolanie po czym wbiłam się w fotel ponieważ po całym ciele przeszły ciarki. Spojrzałam na niego, w jego oczach był obłęd a na twarzy malował się chytry uśmiech, ale dlaczego dopiero teraz to dostrzegłam ? Spuściłam wzrok i otworzyłam drzwi. Wyszłam z auta i przyśpieszonym krokiem szłam do głównej ulicy. Cały czas czułam jego spojrzenia na sobie, albo mi się tylko wydawało bo miałam wrażenie ze był coraz bliżej mnie, nie miałam odwagi spojrzeć za siebie. Moment później poczułam jego dłoń na swoim ramieniu i oddech na szyi. Uformowałam dłonie w pięść i odwróciłam się.
- Czego ode mnie chcesz ! - Syknęłam. To był poważny błąd, mężczyzna zaczął mną szarpać. Moja torebka upadła za ziemie a wszystko co w niej było wypadło. Musiałam o coś zahaczyć bo na dłoni powstało niewielkie zadrapanie z którego zaczęła się sączyć krew. Nie wiem jakim cudem ale udało mi się wyrwać z jego uścisku i znów zaczęłam kierować się w stronę głównej ulicy tym razem biegiem. Ten facet dalej nie odpuszczał i biegł za mną, gdy złapał mnie za rękaw od bluzy ona praktycznie sama się ze mnie zsunęła dzięki czemu mogłam kontynuować ucieczkę. Nim się zorientowałam odpuścił a ja znajdowałam się kilka metrów od celu, wystarczyło tylko skręcić w prawo i już się było w jakimś małym miasteczku. Gdy tam się znalazłam odrazu zaczęłam poszukiwania budki telefonicznej. Wygrzebałam z kieszeni jakieś drobne i wybrałam numer stacjonarny do mojego domu, poczekałam kilka sygnałów ale nikt nie odebrał. Źle się poczułam a potem przed oczami zrobiło mi sie ciemno.
Oczami Chrisa
Siedzieliśmy wszyscy w salonie i czekaliśmy na jaką kol wiek wiadomość dotyczącą Channel, ja, Pay, Mikey Danny no i Justin. Praktycznie od trzech nikt nie wiedział co się z nią dzieje, zgłosiliśmy jej zaginięcie na policje obdzwoniliśmy wszystkie szpitale i... prosektoria, ale nic po prostu przepadła. W najgorszym stanie z tego powodu był Justin który się całkiem zapuścił i załamał w efekcie czego odwołał wszystkie koncerty i sesje na najbliższy tydzień, wyglądał jak żywy trup.
Oglądaliśmy właśnie MTV kiedy zadzwonił telefon. Wszyscy ruszyliśmy się z miejsc i pobiegliśmy w stronę telefonu przepychając się i krzycząc jak małe dzieci "Ja odbiorę!", "Nie, to ja odbiorę" co nie było najlepszym pomysłem, gdy tam dotarliśmy telefon przestał dzwonić.
- Po prostu świetnie ! - Krzyknął Justin i wyszedł drzwiami od strony plaży cały wpieniony. Chciałem za nim iść ale powstrzymała mnie Payton.
kilka godzin później
Obudziły mnie jakieś hałasy z dołu, nie chciało mi się wstawać byłem zbyt leniwy. Zaczęłam ręką wędrować po łóżku aby przyciągnąć do siebie moją dziewczynę bo zrobiło mi się zimno. Lecz Payton po prostu wyparowała. Wsunęłam nogi w kapcie i zszedłem na parter. Justin i Pay latali po całym domu i nie wiem co robili.
- A wy gdzie ?
- Do Nel, wiemy gdzie jest. - Powiedział Justin.
- Czekajcie jadę z wami.
- Masz dwie minutki. - Poszłedłem się odświeżyć i ubrać. Nim się obejrzałem już gdzieś jechaliśmy.
* * *
ODWIESZAM BLOGA !  Cieszycie się ? Bo ja tak ; ) Z rozdziału nie jestem wcale zadowolona... Miało to wszystko inaczej wyglądać iwgl. Pisałam te rozdział na odpierdol sie czego więcej nie zrobie...
Nie chciało mi sie poprawiać błędów, więc przepraszam jeżeli się pojawiły.
Na dole podałam linki do blogów które watro przeczytać, jeżeli nie ma tam twojego to pewnie zapomniałam albo nie czytam ewentualnie mi się nie podoba...
Następny jak będzie 45 komentarzy .
Do następnegooo . ; ***

czwartek, 12 sierpnia 2010

Rozdział 44 - Takie déjà vu.

Ledwo doczołgałam się do domu, miałam ochotę zamknąć się w szafie i nigdy już stamtąd nie wyjść, mało oryginalne ale prawdziwe. Poszłam do łazienki i przemyłam rany po czym odrazu położyłam się spać. Po raz pierwszy nie śnił mi się ten sen że stałam na środku pola kukurydzy, gdy nad ranem obudziła mnie Suri liżąca mój policzek zorientowałam się że mam sesje na plaży w San Diego i jestem już z pewnością spóźniona. Tak dokładnie to nie wiedziałam z kim ma się odbyć ta sesja, miał to być któryś z hoolywoodzkich łamaczy serca nastolatek oraz zaliczać się do od ważniejszych. Wzięłam szybki prysznic po czym ubrałam się w coś wygodnego. Szare rurki które były trochę luźne, białą bokserkę i na to ciepły luźny sweter oraz białe buty od louis vuitton'a >klik< , strój dopełniłam naszyjnikiem. Włosy związałam w zwykłego kucyka. Do torebki włożyłam różne najpotrzebniejsze drobiazgi i ruszyłam w drogę moim nowym Audi >klik< . Po dwóch godzinach byłam na miejscu. Przez następne dwie godziny układali mi włosy, nakładali makijaż i wybierali stroje kąpielowe i dodatki. Gdy byłam gotowa wskazali mi drogę do namiotu (Coś jak w Hannah Montana: The Movie) w którym przebywała gwiazdka. Miałam nadzieje że to będzie Taylor Lautren lub Chace Crawford, taa rozmarzyłam się zbytnio. Ogarnęłam się jeszcze trochę i weszłam do środka, rozejrzałam się po czym zobaczyłam znudzonego, grającego na PSP ... Justina bez koszulki w dżinsach o bardzo niskim stanie. Wcześniej nie zwróciłam na to uwagi ale faktycznie przypakował. Automatycznie ugięły się podemną kolana w efekcie czego upadłam na ziemie pociągając za sobą jakieś sznureczki i wielkie coś spadło na mnie, po prostu świetnie. Nie wiem co to było, jakiś kawał materiału czy coś w tym stylu. Kilka sekund później usłyszałam głos Justina.
- Nic ci nie jest ?
- Nie. - Wtedy Justin podniósł ze mnie to coś.
- Nel ?!
- Nie, Quentin Tarantino... !
- Co ty tutaj robisz ?
- Domyśl się. - Powiedziałam unosząc lewą brew do góry. JB wzruszył ramionami i wsunął ręce do kieszeni w efekcie czego jego spodnie zjechały jeszcze niżej. Myślałam że tam zaraz zemdleje...
- Mo...żesz dać ... wyżej te spo...odnie ?
- A ty się ubrać ? - Justin przegryzł dolną wargę i oblizał ją kilka krotnie. Chwile później cwano się uśmiechnął tak że było widać te jego boskie dołeczki.
- No ja jakoś nie mogę...Justin... przyznaj się że masz zbereźne myśli. - Przechyliłam głowę delikatnie w prawo jak to miałam ostatnio w zwyczaju i czekałam na odpowiedź.
- E... czemu tak sądzisz ? - Widać było że trochę się speszył.
- Ekheem.
- No co ?
- Patrz w dół. - Zaśmiałam się pod nosem a wtedy jego policzki oblały się rumieńcem. Ale nawet to nie przeszkodziło mu w tym aby zacząć zbliżać się do mnie powolnymi kroczkami. Dzieliło nas kilka centymetrów wtedy jego ręce zawędrowały na moje biodra. Cofałam się do tyłu aż wkońcu natrafiłam na ścianę jeżeli tak można nazwać foliową płachtę zaczepioną na kilku metalowych rurkach.
- Dlaczego uciekasz ? Znam cie i wiem że tego pragniesz...- Wyszeptał mi do ucha.
- Ty tylko o jednym ! Wczoraj nie chciałeś mnie znać... - Moje oczy się zaszkliły. Justin objął mnie w talii po czym zaczął całować po szyj. - Justin przestań... jesteśmy w pracy.
- No i co z tego ? - Jeszcze mocniej przyparł mnie do ściany i stało się najgorsze. Zerwaliśmy płachtę i wylądowaliśmy na pisku. Wszyscy z ekipy przenieśli swój wzrok na nas a małolaty które przechodziły obok zaczęły nam robić zdjęcia telefonami. Szybko zakryłam twarz dłońmi, wiedziałam że te zdjęcia będę jutro na pierwszych stronach brukowców. Chwile później ochrona zapanowała nad stadem dziewczyn a nam się oberwało. Po kilku godzinach skończyliśmy i wreszcie mogłam wrócić do domu. Zanim odjechałam postanowiłam spojrzeć jeszcze na zdjęcia (mniej więcej takie >klik< ) Gdy je oglądałam po moich policzkach spływały łzy które szybko ocierałam. Nie mogłam nad nimi zapanować a wcale nie było mi smutno ani nie czułam się przygnębiona. "Dobra dosyć tego" - Pomyślałam sobie i odjechałam.
Jechałam ponad godzinę a przede mną była kolejna godzina drogi. Moje powieki same się zamykały, było już późno. Włączyłam radio aby nie zasnąć za kierownicą ale właśnie puszczali "Somebody to love", nie miałam ochoty tego słuchać więc zmieniłam stacje na której leciało "Love The Way You Lie". Bardzo lubiłam tą piosenkę mimo to że przywoływała wspomnienia  mojego dzieciństwa.
- "To był właśnie najnowszy singiel Eminema i Rihanny. A teraz przygotowaliśmy coś naprawdę świeżego, piosenka to ma zaledwie kilka godzin a już podbija szczyty list przebojów ! Jessica Jarrell i...przekonajcie się sami !"
It feels like we've been out at sea
So back and forth that's how its seems
Whoa and when I want to talk
You say to me
Śpiewała to jakaś dziewczyna bo kobietą ją nazwać nie można było. Tekst wydał mi się jakiś znajomy, jakbym gdzieś go wcześniej już słyszała, ale nie mogłam sobie za nic przypomnieć gdzie. Jednak podobało mi się strasznie, mimo że to dopiero początek. Takie déjà vu.
That if its meant to be, it will be
So crazy in this thing we call love
The love that we got that we just cant give up
I'm reaching out for you tell me
out here in the water and I
Nie wiem skąd ale wiedziałam jakie będzie następne słowo i jaka tonacja. Setki tytułów przebiegało mi po głowie ale mimo to nie mogła żadnego z nich dopasować. Poza tym skąd mogłam to wiedzieć skoro piosenka była nowa ?
I'm overboard and I need your love
Po tych słowach gwałtownie zahamowałam i zjechałam na pobocze. To była piosenka Justina którą śpiewał z jakąś piosenkarką do kotleta. Szybko wyłączyłam radio i rozejrzałam się po okolicy, właśnie wjeżdżałam  do jakiegoś małego miasteczka. Nie miałam juz ochoty dalej jechać więc postanowiłam zatrzymać się w motelu. Po krótkich poszukiwaniach znalazłam swój cel i wynajęłam pokój na jedną noc płacąc kartą kredytową. Wzięłam prysznic i szybko położyłam się spać.
Rano obudziły mnie krople deszczu uderzające w szybę, spojrzałam na mały zegarek stojący na szafce przy łóżku zobaczyłam że jest juz 10:03 i za niecałą godzinę powinnam opuścić pokój. Odbyłam poranną toalete i udałam się do recepcji aby przedłużyć rezerwacje jeszcze na jeden dzień. Nie chciałam wracać  do domu. Gdy to zrobiłam postanowiłam kupić sobie jakieś ciuchy na przebranie w pobliskim sklepie. Wybrałam zwykłe czarne rurki, tego samego koloru bluzę i  fioletową koszulkę. Wróciłam do hotelu po czym się przebrałam i odświeżyłam. Nic nie jadłam od wczoraj więc postanowiłam wybrać się do pobliskiej knajpki "Temecula" która nazywała się tak samo jak miasto. Zamówiłam coś do jedzenia, w między czasie swój wzrok zatrzymałam na małym telewizorze. Właśnie leciało "E! News" mówili coś o rozstaniu Demi i Joe ale zbytnio mnie to jakoś nie interesowało, lecz następny temat mnie zaciekawił i  jednocześnie wzbudził dreszcze. Mówili coś o Justinie i tej Jessice. Wspólnie mieli nagrać teledysk, a na ostatnim koncercie iskrzyło między nimi, nie wierzyłam  póki nie zobaczyłam ich zdjęć >klik< .
* * *
Jestem szczęśliwa z tego powodu że znów moge tutaj pisać... ; )
Ale jeszcze chyba nie odwieszam bloga. Miałam coś napisać ale jakoś mi z głowy wyleciało, więc jak sobie przypomne to dopisze.
Bardzo prosze o komantarze (wyświetlą się jak je zaakceptuje) a jak jesteście anonimowi to się podpiszcie jakoś konkretnie.
Do następnego kochani . ; ***

czwartek, 5 sierpnia 2010

Rozdział 43 - That should be me

- A ty nie na lotnisku ? - Zapytał mnie się Chris.
- No jakoś nie. Poprosiłam Justina aby pojechał bo od was to żadnej pomocy nie ma.
- Jak to Justina ? Kiedy ty się z nim widziałaś ?
- Nie ważne. - Trzasnęłam drzwiczkami od szafki jak tylko umiałam najgłośniej aby wkońcu coś do nich dotarło. Wyjęłam mięso, warzywa i różne przyprawy. - No może się chociaż tym zajmiecie, bo ja muszę uszykować im pokoje. -Wyszłam szybko z kuchni i poszłam na góre zrobić to co miałam. Uszykowałam trzy łóżka. Chwile później zeszłam na dół i zajęłam się rozkładaniem wielkiego baldachimu bo zaczęło padać. Pierwszy raz od kąd jestem w LA, ale mam nadzieje że to nie zepsuje dzisiejszych planów. Potem poszłam zobaczyć co się dzieje w kuchni, odziwo to o co prosiłam było zrobione.
dwie godziny później
Nie mogłam opanować tego co się działo w domu. Caitlin cały czas przepychała się z Chrisem, Justin z Dannym i Mikey oglądali mecz przy czym komentowali wszystko krzykiem a Pay to co zawsze jeżeli nie przebywa z Chrisem, lustrowała każdy ruch Jeydona i wysyłała mu gniewne spojrzenia. Tak zaprosiłam go i całkiem o tym zapomniałam.  Grill został odwołany z powodu burzy więc postanowiłam zrobić spaggeti. Zamiast też się "dobrze" bawić musiałam stać przy garach. Wkońcu kolacja była gotowa, usiedliśmy przy stole, wszyscy oprócz mnie śmiali się i rozmawiali ze sobą,. No ale jak można mieć dobry nastrój gdy "ktoś" cały czas trzyma swoją rękę na wewnętrznej stronie twojego uda i obdarowuje "sztucznymi" całusami w policzek ? No może jeszcze Justin nie miał dobrego humoru widząc że to właśnie Jey tak postępuje wobec mnie... A ja czułam się jak tania dziwka która puszcza się za frytki z mcdonalds'u, z objęć Jeydona do Justina a potem znów do Jeydona.
Oczami Caitlin
Fajnie jest znowu po latach siedzieć razem przy jednym stole, gadać i śmiać się. Nie rozumiem dlaczego Payton nie lubi Jey'a... wydaje się spoko. Tylko Nel się dziwnie zachowuje, jest cicha a jej grymas na twarzy układa się w uśmiech jeżeli można tak nazwać.
- Nel, źle się czujesz bo masz dziwną minę ? - Zapytał się Danny. Nel upuściła widelec na prawie pusty talerz i zapanowała cisza. Prychnęłam pod nosem po czym przegryzła górną warge i uśmiechnęła się sztucznie.
- Hm... ciekawe jaką ty miał byś mine gdyby za każdym razem gdy ten on - wskazała palcem na Justina - spojrzy na ciebie ten o - wskazała na Jeydona - pakuje ci ręce pod sukienkę i za każdym razem ląduje ona wyżej aż w końcu dotyka twojej kobiecości. - Przechyliła głowę lekko w prawo i z jeszcze większym sztucznym uśmiechem czekała na odpowiedź Dannego. Ten się zaczął jąkać i nic nie mógł powiedzieć. - A może ty skarbie coś powiesz ? - Powiedziała słodkim głosikiem po czym spojrzała na Jeydona i rozczochrała pieszczotliwie jego włosy. - Mam lepszy pomysł. Odrazu mnie przeleć na oczach Justina, tu i teraz na stole, bo ty tylko o tym marzysz aby mu dopiec. No to jak będzie ? - Uniosła brwi do góry i czekała na jego odpowiedź. Panowała grobowa cisza, nikt nawet nie miał odwagi wydać z siebie jakiego kol wiek odgłosu. Po chwili Nel spojrzała na każdego z osobna po czym wzięła swój talerz który dosłownie wrzuciła do zlewu i który z pewnością pęk na pół. Dalej nie pozbyła się swojego sztucznego uśmiechu, podeszła do stołu przy którym siedzieliśmy i spojrzała na wszystko co na nim stało. Chwyciła do połowy pełną butelkę wina i wyszła z kuchni. W takim stanie nigdy jej nie widziałam, chociaż bywało z nią różnie.
- Pójdę do niej. - Powiedział Jey i wstał od stołu. Justin uderzył pięścią o stół i również wstał.
- Ty pierdolony dupku, czy ty kurwa nadal nie pojełeś że masz ją zostawić ? Jeszcze raz ją tknij to pożałujesz.
- A co mi zrobi taka baba jak ty ? - Powiedział Jeydon i w tym momencie wyszedł, przez okno zauważyliśmy że wsiadł do auta i odjechał. Payton odrazu zaczęła rozluźniać atmostwere ale to nie miało sensu. Justin ubrał bluzę i wyszedł drzwiami od strony plaży.
Oczmi Nel
Czułam się jak idiotka z tym uśmiechem na twarzy. Chwyciłam butelke ze stołu i wyszłam z kuchni, szybko pobiegłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz aby nikt nie miał prawa wejść. Chwyciłam szklanke która stała na moim biurku (ciekawe skąd ona tam się wzieła) i zapełniłam do połowy winem. Wziełam kilka łyków po czym ją odstawiłam "Alkohol nie jest dobrym rozwiązanie, nie mam zamiaru skończyćjak mój ojciec" - pomyślałam sobie. Poszłam do łazienki i obsunęłam się na zimne kafelki szlochając. Było ze mną źle, nie wiem jak to opisać. Czułam się jak w jakiejś chorej grze w której nie dało się wygrać przezco nie miała końca. Nie miałam na tyle siły aby stanowczo powiedzieć Jeydonowi nie a do swojego serca wpuścić Justina. Weszłam pod prysznic aby chodź na chwile oderwać się od żeczywystości i puściłam "Down to Earth" która zawsze pomagała, ale nie tym razem. Jakieś 20 minut puźniej wyszłam z łazienki i się ubrałam w ciuchy które leżały na wierzchu, czarne spodenki i biała koszulka w paski z trzema kokardkami. >klik< . Wyszłam na balkon i usiadłam na leżaku, siedziałam tam bardzo długo w ciszy aż w pewnym momencie usłyszłam dźwięki i gatary głos Justina który dobiegał z dołu. >podkład<

Everybody's laughing in my mind / Każdy się śmieje w moją twarz
Rumors spreading 'bout this other guy / Potki rozpuszczają się o tym innym typie
Do you do what you did when you did with me / Czy wiesz co zrobiłaś gdy byłaś ze mną
Does he love you the way I can / Czy on kocha Cię w taki sposób jak ja
Did you forget all the plans that you made with me /czy zapomniałaś o wszystkich planach jakich miałaś ze mną?
'cause baby I didn't / bo kochanie ja nie

That should be me / To powinnienem być ja
Holdin' your hand / Trzymać twoje dłonie
That should be me / To powinnienem być ja
Makin' you laugh / Sprawać że się śmiejesz
That should be me / To powinnienem być ja
This is so sad / To jest tak smutne
That should be me / To powinnienem być ja
That should be me / To powinnienem być ja
That should be me / To powinnienem być ja
Feelin' your kiss / Czuć twoje usta
That should be me / To powinnienem być ja
Buyin' you gifts / Kupować ci prezenty
This is so wrong, / To jest źle
I can't go on, / Nie moge odejść
till you believe that / Póki nie uwierzysz że
That should be me / To powinnienem być ja


You said you needed a little time / Powiedziałaś że potrzebujesz troche czasu
for my mistekes / dla moich błędów
It's funny how you use that time / to jest śmieszne jak wykorzystujesz czas
to have me replaced / aby mnie otrzymać
But did you think that I wouldn't see you out at the movies / ale nie pomyślałaś że zobacze Cię w kinie
Whatcha doin' to me / co robisz ze mną
you're taken' him where we used to go / bierzesz go tam gdzie chodziliśmy
Now if you're tryin' to break my heart / teraz jeżeli próbujesz złamać moje serce
it's working 'cause you know that / to działa bo wiesz że

That should be me / To powinnienem być ja
Holdin' your hand / Trzymać twoje dłonie
That should be me / To powinnienem być ja
Makin' you laugh / Sprawać że się śmiejesz
That should be me / To powinnienem być ja
This is so sad / To jest tak smutne
That should be me / To powinnienem być ja
That should be me / To powinnienem być ja
That should be me / To powinnienem być ja
Feelin' your kiss / Czuć twoje usta
That should be me / To powinnienem być ja
Buyin' you gifts / Kupować ci prezenty
This is so wrong, / To jest źle
I can't go on, / Nie moge odejść
till you believe that / Póki nie uwierzysz że
That should be me / To powinnienem być ja


I need to know should I fight / Muszę wiedzieć powinnem walczyć
for our love for this long / dla naszej miłości tak długo,
It's getting harder to shield / to staje się trudniejsze do osłony
this pain in my heart / ten ból w moim sercu

That should be me / To powinnienem być ja
Holdin' your hand / Trzymać twoje dłonie
That should be me / To powinnienem być ja
Makin' you laugh / Sprawać że się śmiejesz
That should be me / To powinnienem być ja
This is so sad / To jest tak smutne
That should be me / To powinnienem być ja
That should be me / To powinnienem być ja
That should be me / To powinnienem być ja
Feelin' your kiss / Czuć twoje usta
That should be me / To powinnienem być ja
Buyin' you gifts / Kupować ci prezenty
This is so wrong, / To jest źle
I can't go on, / Nie moge odejść
till you believe that / Póki nie uwierzysz że
That should be me / To powinnienem być ja

Gdy piosenka się skończyła zobaczyłam jak Justin idzie w strone podjazdu na którym stało jego auto.
- Czekaj ! - Krzyknęłam i szybko zbiegłam na dół. Zobaczyłam jak pakuje gitere do swojego samochodu. - Gdzie jedziesz ?
- Do domu.
- Dlaczego ?
- Bo jest puźno, i widać mnie nie potrzebujesz.
- Co ty wygadusz ?
- To co widze.
- Justin, ale ty piłeś ... poza tym nie gadaj takich głupot !
- Tylko jedno piwo, nic mi nie będzie.
- Nigdzie nie jedziesz, zamów chociaż taxi...
- Nie potrzebna mi. Poradze sobie sam. - Justin wsiadł do auta i odpalił silnik. Nie miałam zamiaru dać mu odjechać więc oparłam się o jego maske.
- Nel, odpuść. - Powiedział obojętnie.
- Nie.
- Zabierz ręcę z maski, nie chce zrobić ci krzywdy !
- Nie !
- I tak musze wycofać do tyłu !
- Prosze bardzo. - Widać było że zacisnął mocniej pięści na kierownicy po czym przygryzł dolną warge i odjechał z piskiem opon zostawiając czarne ślady. Obsunęłam się na kolana i dłonie w efekcie czego scharatałam je oraz potłukłam...
* * *
Nie wierze że to już 43 rozdział . ; ) No ale jest... Następny będzie jak zobacze conajmniej 43 komentarzy, bo wiem że stać was na tyle. ; 3
I jakby co to Justin nie będzie mieć wypadku bo to było by nudne.
Followujcie mnie na TWITTERZE . Proosze . < 3
Nie chciało mi się poprawiać literówek i ortgrafii więc sorry za utrudnienie czytania.  ; D
A mam jeszcze prośbe, jak piszecie jakieś blogi wysyłajcie mi na GG bo nudno mi. Nie ważne czy o stardoll, kwiatkach czy opowiadania.
Robie też nagłówki na blogi.
Do następnego. ; ****
EDIT: Przepraszam za ten (chyba) rażący niebieski, ale nie chce mi sie już poprawiać.

wtorek, 3 sierpnia 2010

Rozdział 42 - Zachowanie typowego samca.

Rozdział z dedykacją dla dzisiejszej solenizantki, Kasi . <3
Oczami Justina
Nie mam pojęcia ile tak staliśmy w milczeniu ale na pewno długo. Nel zabrała głowę z mojej klatki piersiowej i spojrzała na mnie jak małe dziecko. Dziecko które stoi same w wielkim sklepie z zabawkami i przygląda się tej na najwyższej półce próbując ją dosięgnąć. W jej przypadku nie oznaczało to zabawki tylko pocałunek. Powoli zbliżyłem swoją twarz do jej aż wkońcu nasze usta się zetknęły, najpierw delikatnie i subtelnie lecz z każdą chwilą bardziej nachalnie i namiętnie. Nel wplotła swoje dłonie w moje włosy a ja delikatnie jeździłem opuszkami palców po jej talii.
- Chodźmy na górę. - Wyszeptałem jej do ucha próbując złapać oddech.
- Dobrze...- Szliśmy po schodach praktycznie cały czas potykając się  ale mimo to nie odrywaliśmy się od siebie. Usiedliśmy na miękkim łóżku po czym zaczęłem rozpinać guziki od jej sukienki która po chwili wylądowała gdzieś w kącie. Szybko pozbyłem się koszulki i gdy już miałem pociągnąć za sznureczek od jej bikini Nel odsunęła się odemnie i przeczołgała na drugi koniec łóżka.
- Co się stało ? - Wydukałem z grymasem na twarzy. Poczułem się niezręcznie, ale to chyba normalne jak facet ma ochotę przelecieć laskę a ona go odtrąca i nie będę ukrywać faktu że nadal mam ochote... bo kto by nie miał... wystarczy na nią popatrzeć, ma najseksowniejsze ciało jakie kiedy kolwiek widziałem. Jey pewnie to zrobił już mnóstwo razy ... Co ja wogóle pieprze. Zachowanie typowego samca. Zarzuciłem włosami i spojrzałem na nią. Siedziała zwinięta jak precelek, oplotła dłońmi swoje nogi a brodę opierała na kolanach.
- Ja nie jestem gotowa... Nie jestem gotowa aby ci zaufać... ja nie potrafię tak po prostu po tym wszystkim co się stało. Potrzebuje czasu dla twoich błędów i tej całej sytuacji. - Rozejrzała się po pokoju a jej wzrok zatrzymał się na sukience, po wyrazie jej twarzy było widać że nad czymś poważnie myślała, po chwili spojrzała na mnie i zmarszczyła brwi. - Zimno mi. -Wy powiedziała zachrypniętym głosem po czym wsunęła na siebie moją koszulkę. Przeczołgałem się na drugi koniec łóżka i usiadłem po turecku. Przyciągnęłam ją do siebie i usadziłem tak że siedziała w lekkim rozkroku na mojej miednicy oplatając moje ciało swoimi nogami.
- Wiem że jeszcze wiele czasu potrzeba abyś mi w pełni zaufała. Mam nadzieje że to się stanie jak najszybciej, kocham cie i tylko ciebie, nigdy nie kochałem tak nikogo... Ja poczekam aż będziesz gotowa, dla ciebie zrobię wszystko. Dosłownie wszystko. Będę walczył o ciebie do końca swoich dni, i nic z zwłaszcza nikt tego nie zmieni. Rozumiesz ? - Nel pokiwała twierdząco głową i dała mi całusa w policzek.
Oczami Nel
Dałam Justinowi całusa w policzek i delikatnie się uśmiechnęłam. On zrobił to samo, wtedy spojrzałam na zegarek i zaczęłam klnąć jak najęta.
- Coo się stało ? - Zapytał się mnie zdezorientowany Justin.
- Za trzy godziny ma przyjechać Mikey, Danny i  Caitlin. Ja muszę do tego czasu dotrzeć do domu, przebrać się, odebrać ich z lotniska i przygotować grilla ! - Zeszłam z Justin i podeszłam do swojej sukienki. - Kurwa mać, twój pies Sami >klik< obsikał mi sukienkę ! Daj mi szybko twoje hawajki. - JB dziwnie się na mnie patrzył i zrobił to co mu kazałam. Były na mnie za duże co najmniej o dwa rozmiary ale zawęziłam ciasno sznureczek.
- Może cie odwieść ?
- Dobrze by było. - Zeszliśmy do jego garażu gdzie stało jego białe ferrari >klik< . - Nie masz czegoś z dachem ? Po zaczyna padać...
- Chwilowo nie. Nie będzie tak źle. Wsiadaj. - Po niecałej godzinie byliśmy pod moim domem. Naszczęście się nie rozpadało. - Może ja pojadę na lotnisko a ty wszystko przygotujesz ?
- Naprawdę ? Kochany jesteś. - Justin zaczął ruszać brwiami i wskazał na swój policzek. Dałam mu całusa i wyszłam. Szybko poszłam na góre aby nie zobaczyła mnie Pay w ciuchach Justina. Ubrałam czarno-szarą-beżową sukienkie, czarne sandały i tego samego koloru kolczyki >klik<. Włosy rozczesałam i zostawiłam takie jakie były czyli proste. Odświeżyłam makijaż po czym zeszłam na dół. W kuchni zastałam to co zwykle, Payton ze swoim Chrisiakiem... ona poza nim świata nie wiedziała co było czasem irytujące.
* * *
Bardzo przepraszam że rozdział tak późno i taki krótki. Pisałam go na kartce i nie zdążyłam przepisać całego, wogóle nie przepisałam szczegółowa są tutaj też błędy których nie poprawiłam. Napewno nie spodziewaliście sie takiej klapy, ale nie mam czasu. =.=
Następny będzie napewno dłuższy, a kiedy dodam to nie wiem ale myśle że do piątku powinnien być.
Mam nadzieje że każdy kto to czyta zostawi tu komentarz aby mnie zmobilizować abym dodała następny.
Do następnego.
Kocham was. < 33